platos platos
363
BLOG

Unia Europejska 2.0

platos platos Polityka Obserwuj notkę 4

Długo nie czekałem by doczekać się potwierdzenia tez z moich poprzednich notek i to potwierdzenia noblisty! Joseph Stiglitz uważa, że Unii nie da się już uratować. Wskazuje też indolencję i bezskuteczność polityków w jej ratowaniu, brak wizji, idei i wiedzy co zrobić by Unię uratować.

Noblista nie szuka też prostych recept ale wskazuje wiele przyczyn i złożoność problemu.
 
Warto przeczytać jego wypowiedź bo podnosi on wiele ciekawych argumentów.
 
 
W jednym z akapitów pisze:
 
„W tym kontekście część ekonomistów wskazuje, że problemem Irlandii i Hiszpanii nie były deficyty budżetowe, tylko deficyty na rachunkach obrotów bieżących i to właśnie z nimi powinno się walczyć. Ale zdaniem Stiglitza, to również jest błędny trop. – W trakcie kryzysu bezpieczną przystanią dla światowych inwestorów stały się Stany Zjednoczone, które od lat odnotowują ogromny deficyt na rachunku obrotów bieżących”
 
Tu ze sławnym noblistą nie mogę się zgodzić. Kapitał, bojąc się rozpadu euro i ryzyka z tym związanego szuka miejsc gdzie będzie on bezpieczny w okresie zawirowań. Akceptuje nawet ujemną stopę zwrotu – co widać było ostatnio na amerykańskich bonach skarbowych, które kupowane były powyżej wartości nominalnej. Gdy mówimy o dużym kapitale to ma on bardzo ograniczone możliwości bowiem mało jest rynków płynnych i bezpiecznych. Są właściwie tylko dwa USA, Japonia. Pozostaje jeszcze przegrzany rynek złota. Rynki krajów wschodzących (BRIC) nie posiadają rozwiniętych rynków finansowych albo nie oferują bezpieczeństwa.
Dlatego niezależnie od wielkości deficytu w rachunku bieżącym USA będą bezpieczną przystanią – porównywanie USA do Hiszpanii czy Irlandii jest błędem!
 
Nieco zadziwia kolejna teza profesora. Stiglitz pisze:
„Bruksela musiałaby się więc nauczyć, jak odróżniać „dobry" deficyt na rachunku obrotów bieżących – wynikający z tego, że warunki inwestowania w danym kraju są tak sprzyjające, że przyciągają zagraniczny kapitał – od „złego" deficytu.”
 
Stiglitz myli pojęcia! Pisze on o „deficycie rachunków bieżących” który jest pojęciem szerszym niż „deficyt handlowy” będący jego częścią. Rachunek obrotów bieżących zawiera m.in. przepływy kapitałowe. Jeśli więc państwo ma deficyt handlowy i nadwyżkę obrotów bieżących, może zachodzić przypuszczenie, że przyczyną deficytu handlowego jest wzrost inwestycji zagranicznych i zostanie to w niedalekiej przyszłości skorygowane. Jeśli jednak następuje deficyt obrotów bieżących, oznacza to że kraj będzie miał problem, bowiem wpływy kapitałowe nie pokrywają deficytu handlowego. Występowanie deficytu obrotów bieżących jest złe zawsze i żadnego rozróżnienia tu być nie może!
Wyjątkiem są USA, które przez całe lata były eksporterem kapitału – stad deficyt rachunku bieżącym. Jest to złe dla ich kraju bo nie zwiększa dobrobytu poprzez rozwój przemysłu i usług, ale też nie do końca jest to negatywne. Środki zainwestowane w np. w Chinach powodują, że trafiające z państwa środka towary na rynek USA zawyżają deficyt handlowy, choć w tym przypadku jest to nadal produkcja pod kontrolą USA. Zyski z chińskiej produkcji wracają w formie przepływów kapitałowych do USA i poprawiają rachunek bieżący.
 
Dużo lepszym postulatem jest by w ocenie wypłacalności krajów, posługiwać się poza rachunkiem bieżącym także produktem narodowym brutto. Co zresztą w normalnych krajach jest oczywiste i powszechne w odróżnieniu od naszego kraju, gdzie posługuje się tylko PKB. Ale skoro obowiązująca ideologia twierdzi, że kapitał nie ma narodowości, to i wskaźniki ekonomiczne do ideologii należy dopasować.
 
 
Myślę, że warto uzupełnić listę Stiglitza o następujące czynniki będące przyczynami upadku Unii:
 
- Fatalne zarządzanie i słaba sterowność unii.
- Nieprzemyślana zmiana traktatów od okazji do okazji, od wpadki do wpadki,
- Niska wiarygodność Unii - vide traktat z Maastricht ograniczający deficyt sektora finansów publicznych i brak kar za jego przekroczenie bo pod kary podlegały duże kraje z Niemcami na czele.
- Ułomna konkurencja. Kto dziś jeszcze pamięta o czymś takim jak „strategia lizbońska”? Zapomniany dokument który miał sprawić, że Unia byłaby w stanie konkurować z Chinami i USA.
- fikcyjny dostęp do wspólnego rynku zleceń publicznych – każdy kto próbował zdobyć zlecenie publiczne we Francji, UK czy Niemczech wie o czym piszę. Zmowa powszechnie obowiązująca.
- Skoncentrowanie się na zabezpieczeniu własnych wewnątrzunijnych rynków zbytu a nie na stworzeniu realnej konkurencji pomiędzy krajami.
- Interesy narodowe kosztem wspólnoty – w Unii zwyciężyły narodowe egoizmy,
- Interesy własnych środowisk politycznych, rządów, partii – skąd my to znamy? Kolejne wybory odwlekają ważne decyzje, ważne reformy i kluczowe z punktu widzenia Europy sprawy. Odłożono przyjęcie Turcji bo Niemcy bały się utraty przewodniej roli, Ukrainy bo ważniejszy był sojusz Niemiec z putinowską Rosją
- Interesy biurokracji – w końcu rozdęta i nieskuteczna unijna biurokracja, świetnie opłacana za krzywiznę banana
 
Jeśli Unia w nowym kształcie ma wygladac jak poprzednia to naprawdę darujmy już sobie. Walczmy o wspólny rynek, o konkurencję pomiędzy krajami - nawet wbrew Stiglitzowi o konkurencje w wysokości podatków, bo Unia ma służyć nam obywatelom a nie impotentnym elitom.
platos
O mnie platos

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka