Jest dla mnie całkowicie niezrozumiałe dlaczego politycy mają decydować czy in-vitro jest dobre czy też złe lub też czy jest ono leczeniem lub nie. Czy nie ma dla nich innych problemów?
Nie wiem dlaczego wystarczy tylko jeden glos ponad ustawowe 50% w ogłupiałym i zdemoralizowanym pełnym półgłówków sejmie, żeby zadecydować o legalności zabiegu in-vitro, i tym samym decydować czy jacyś tam małżeństwo " Kowalscy" będąc małżeństwem bezpłodnym mogą lub nie zastosować metodę in-vitro.
W rzeczy samej in-vitro to zapłodnienie pozamaciczne (poza organizmem kobiety), które polega na wyjęciu jajka z jajnika, zapłodnienie go poprzez fizyczne dostarczenie plemnika do wewnątrz jaja a potem zdeponowaniu tego zapłodnionego jaja w tej samej macicy skąd je wyjęto. Big Deal! To jest leczenie i nie ma tu o czym dyskutować.
Już samo podejście do tego problemu tak jak to sie robi obecnie w Polsce wskazuje na poważnie zaawansowane zacofanie i niestety, tak jak to widać, to PO podejmujac temat in-vitro rzuciła PiS-owi kość którą to PiS ma sie udławić.
Oczywiscie jest problematycznym czy leczenie to powinno być opłacane przez podatnika tudzież przez państwo. Sa kraje bogatsze niż Polska gdzie jest opłacane przez podatnika a są też kraje dużo bogatsze gdzie pacjent płaci wszystko sam albo za część procedury zwiazanej z samym zabiegiem. Więc nie trzeba tu wymyślać przysłowiowego koła
Bez wątpienia ustawa PO jest zła jako że nie może być dobra z definicji. Problem leczenia in-vitro jest sam w sobie szeroko kontrowersyjnym i trudnym w wielu aspektach, głownie tych poza medycznymi. Wprowadzająć tą ustawę PO ma cel polityczny jako że dzieki niej skutecznie upubliczni i ośmieszy nieracjonalnosc poglądów głoszonych przez zwolenników PiS.
Źle się dzieje w państwie Polskim.