Od dobrych kilku dni jesteśmy świadkami festiwalu występów red. Piotra Gabryela, który nieustająco wali w bęben chłoszcząc Jarosława Kaczyńskiego za zapowiedź podniesienia najbogatszym podatku dochodowego oraz wprowadzenie podatku od hipermarketów.
Kiedy jednak wsłuchamy się dobrze w wypowiedzi Gabryela, a jeszcze teraz przeczytamy jego tekst w "Do Rzeczy", dojdziemy do wniosku, że poza chłostaniem to nic w tej krytyce nie ma. Gabryel atakuje Kaczyńskiego z pozycji dogmatycznego liberała, dla którego wyższy podatek od wysokich dochodów to jakiś absurd i niegodziwość zarazem. Gabryela nie obchodzi to, że około 40 % stawka podatkowa od wysokich dochodów to w Europie coś całkiem powszechnego. Gabryel nie fatyguje się także aby zwrócić uwagę, że te przyszłe polskie 39% może zostać znacząco pomniejszone jeśli przedsiębiorca zainwestuje swoje dochody w rozwój. Bo po co się tym ma interesować? Łatwiej przecież opowiadać telewidzom i czytelnikom, że Kaczyński to populista i że to co proponuje zaprowadzi nas do czarnej dziury.
Otóż Panie redaktorze Gabriel, Pan się myli. Polityka Kaczyńskiego poprawi finanse publiczne i stanie się to również dzięki temu, że Pan jako krezus zapłaci wyższy podatek. Bo chyba Pan rozumie, że z czegoś na służbę zdrowia, edukację i policję trzeba dać. I dobrze żeby Pan się do tego dołożył. A jak się Panu nie podoba propozycja Kaczyńskiego, to niech Pan przedstawi swoją, bo takiej w żadnym Pana tekście nie znalazłem.