Polesky. Polesky.
512
BLOG

Łaska dla oszusta, czyli istota "afery ułaskawieniowej"

Polesky. Polesky. Polityka Obserwuj notkę 2

Prawo łaski należy do najważniejszych "państwotwórczych" uprawnień głowy państwa. Jest niezbywalną, autonomiczną i bezwarunkową prerogatywą Prezydenta RP, która powinna być wykorzystywana w sytuacji - ujmując rzecz w największym skrócie - gdy wyroki prawa stanowionego w Rzeczpospolitej z jakiegoś powodu sprzeczne są ze społecznym poczuciem sprawiedliwości. Klasycznym przykładem słusznego i powszechnie akceptowanego zastosowania tego instrumentu prawnego było ułaskawienie jednego z uczestników historii pokazanej w filmie "Dług" (jeśli mnie pamięć nie zawodzi, to w przypadku drugiego z nich Lech Kaczyński jednak udzielenia aktu łaski długo i konsekwentnie odmiawiał).

Akt łaski ma moc szczególną. Pozwala Prezydentowi - jako jedynej osobie w państwie, sprawującej najwyższy urząd w imieniu narodu, na podstawie mandatu uzyskanego w wyborach powszechnych - unieważnić prawomocny wyrok sądu i uniewinnić dowolną osobę, skazaną dowolnym wyrokiem dowolnego sądu na dowolną karę, z karą śmierci  (jeśli jest w danym kraju stosowana) czy dożywotniego więzienia. Uprawnienie to historycznie przysługiwało władcom udzielnym, panującym "z Bożej łaski". 

A teraz do rzeczy! Przyjrzyjmy się głośnej ostatnio "aferze ułaskawieniowej". Ograniczmy się jednak do istoty sprawy, czyli do ustalenia, co tak naprawdę oznaczał w tym konkretnym przypadku akt łaski udzielonej  panu Adamowi S. Zostawmy na boku kwestie w moim odczuciu drugorzędne:

  • czy prezydent Kaczyński wiedział, co podpisuje, czy też bezmyślnie uległ sugestiom swoich urzędników,
  • czy prezydent Kaczyński bądź jego urzędnicy wiedzieli o zażyłości i wspólnych interesach panów Dubienieckiego i S.
  • czy pan Marcin Dubieniecki "lobbował" u teścia lub jego urzędników w sprawie pana Adama S., nadużywając swoich koligacji,
  • czy wpływ na decyzję Prezydenta miała też jego długoletnia znajomość z adwokatem Markiem Dubienieckim - ojcem Marcina

Te kwestie są dla istoty sprawy mało znaczące, choć liczne i zażyłe relacje pomiędzy rodzinami Kaczyńskich i Dubienieckich są powszechnie znane i w moim najgłębszym przekonaniu miały one bezpośredni wpływ na feralną decyzję prezydenta. Prywata i sitwa, według mnie, ale mniejsza o to - kluczowa jest sama decyzja i jej skutki.

Kim jest otóż Adam S.? Jest to "przedsiębiorca", który został przyłapany na tym, że notorycznie, długotrwale i z premedytacją oszukiwał Skarb Państwa, wyłudzając pieniądze z funduszu PFRON (czyli de facto kradł środki przeznaczone na wspieranie inwalidów). Ukradł 120 tys. zł, wobec niezbitych dowodów przyznał się do winy i dobrowolnie poddał karze, a dostał rok i dziesięć miesięcy "w zawiasach" na trzy lata. Ważne są te "zawiasy", bo pan S. - sprawca czynów podłych i obrzydliwych - nie poszedł nawet siedzieć!

Po co więc cały ten akt łaski?  Otóż kluczowym elementem sprawy jest fakt, że ułaskawienie skutkuje nie tylko uchyleniem wyroku skazującego, ale też jego zatarciem, co oznacza, że obecnie w świetle prawa Adam S. jest osobą niekaraną. Jaki więc w swej istocie był skutek decyzji prezydenta Kaczyńskiego o ułaskawieniu Adama S.? Ano taki, że teraz w majestacie prawa będzie mógł funkcjonować w biznesie i chodzić z podniesionym czołem człowiek, który faktycznie jest pozbawionym poczucia przyzwoitości hochsztaplerem, żerującym na osobach niepełnosprawnych, nawiasem mówiąc - dla dość marnego w gruncie rzeczy zysku.

A w świetle powyższego - nie ma dla mnie znaczenia, czy Lech Kaczyński okazał się bezwolnym pionkiem w rękach swoich kancelistów, czy może raczej hipokrytą głoszącym frazesy o wzmożeniu moralnym, a w praktyce załatwiającym mętne interesiki swych krewnych i ich kolesiów. Bo jeśli nawet przyjąć hipotezę - w sumie przyznać muszę uczciwie, że dość prawdopodobną - że w sprawę został zamieszany bez swej wiedzy i woli, to i tak z całej afery wynika niezbicie, że całe to środowisko Prawych i Sprawiedliwych tak naprawdę niczym się nie różni od tych, których tak pryncypialnie potępiają - układu, sieci, stolika, sitwy, kolesiostwa itd itp etc ...

 

Polesky.
O mnie Polesky.

W wieku dość średnim wciąż czuję dziecięcą ciekawość świata i dziecięce zdziwienie jego dziwnością

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka