Mildred Mildred
230
BLOG

Zmiany kulturowe, zmiany prawne, zmiany etniczne, czyli o imigranto-uchodźcach

Mildred Mildred Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Ostatnimi czasy Internet, niezależnie czy Polski czy zagraniczny, roi się od informacji o uchodźcach, zamiennie nazywanych imigrantami. Swoją drogą niedoprecyzowanie tego określenia, które powinno brzmieć „nielegalni imigranci”, jest krzywdzące np. dla tysięcy Polaków, którzy również są imigrantami w miejscach, w których zdecydowali się zamieszkać, bowiem co bardziej niedouczone umysły, a tych w kulturze obrazkowej coraz więcej, już teraz czasami zapominają, że imigrantów należy dzielić na legalnych i nielegalnych. Poza tym pojęcie imigrant i uchodźca są pojęciami, które niekoniecznie powinny być stosowane zamiennie, co wielu, niekoniecznie skutecznie, stara się wyjaśnić w masowym medium, jakim jest Internet. Ale nie o tym mowa.

Większość z tych artykułów, trakujących o uchodźcach bądź „imigrantach”, opatrzona jest zdjęciami. Czasami są to chwytające za serce zdjęcia zapłakanego ojca trzymającego w objęciach swoje małe dzieci (tak przy okazji, jeżeli po tym lakonicznym opisie kojarzycie jakieś zdjęcie, to wiedzcie, że jeżeli myślimy o tym samym, to podobno ojciec z dziećmi jest już bezpieczny na terytorium RFN), czasami tabunów ludzi w młodym wieku, wśród których przeważającą większością (bliską 100%) są młodzi mężczyźni, albo zdjęcia zapłakanych matek z często również zapłakanymi dziećmi.

Tym co mnie zastanawia jest fakt, że uchodźca, przynajmniej wg definicji, to ktoś kto ucieka skądś w obawie o swoje życie. To tak w największym uproszczeniu. Nie ma co udawać, nie ma  na świecie miejsc, w których nie chcielibyśmy żyć w obawie o to, że nasze życie może się przedwcześnie zakończyć. Rozumiem, że są konflikty zbrojne, które sprawiają, że regiony są niebezpieczne i mogą generować uchodźców. Nie ma wątpliwości, że takim ludziom należałoby pomóc. Problem, z którym mamy do czynienia obecnie w Europie polega na tym, że większość tzw. „uchodźców” to, wg oficjalnych danych, tak naprawdę ludzie, którzy przybywają do Europy nie z krajów, w których od niedawna toczy się jakiś konflikt zbrojny, który mógłby uzasadniać ich uchodźctwo, ale z krajów ościennych lub zupełnie oddalonych od konfliktu. Gdyby nie patrzeć na to przez pryzmat współczesnego przeintelektualizowanego dobrego Samarytanina, który chce pomóc wszystkim tylko nie tym, spośród których się wywodzi, a spojrzeć przez pryzmat najprostszej logiki, która stoi u podstaw każdego narodu, czyli „na chłopski rozum”, to trudno oprzeć się wrażeniu, że wielu tzw. „uchodźców” to zwykli nielegalni imigranci, którzy czując dobrą koniunkturę na przyjmowanie w Europie prawdziwych uchodźców starają się dotrzeć do „lepszego świata”. Moje pytanie brzmi, z jakiej racji mamy im pomagać? Szczególnie my, Polacy. Póki co po otwarciu w 2004r. granic wysłaliśmy tysiące młodych, wykształconych (za publiczne pieniądze) ludzi na zmywaki na zachód, a teraz, za konflikt wywołany przez mocarstwa, do grona których aktualnie Polska się nie zalicza, a który doprowadził do destabilizacji regionu, z którego pochodzą nielegalni imigranci docierający do brzegów Europy,  mamy przyjmować pochodzących z innego kręgu kulturowego ludzi? W imię czego? W imię dotacji, które skończą się za kilka lat, a które nierzadko są nam wypominane? W imię bezrobocia, które zmniejszyło się statystycznie? W imię tego, że o Euro możemy w dalszym ciągu tylko pomarzyć, bo jesteśmy na nie za biedni? W imię tego, że jeszcze nie tak dawno polscy rolnicy blokowali polskie drogi bojąc się, że polska ziemia zostanie wykupiona przez obcy kapitał? Czy może w imię tego, że nie możemy wymienić ani jednej sieci polskich (założonych przez Polaków, w Polsce, dla Europejczyków bez udziału zagranicznego kapitału) hipermarketów, w których cotygodniowe zakupy mógłby robić człowiek zarabiający jedną z najpopularniejszych w Polsce pensji, czyli niższą niż średnia krajowa? Niech każdy oceni to według własnego uznania.

Ja tu nie rozumiem czegoś innego. Nie rozumiem, że na tych zdjęciach, które przedstawiają biednych imigranto-uchodźców, którym niektórzy podobno robią kanapki, widać często ludzi z elektronicznym sprzętem, który nawet w Europie uchodzi za luksusowy, albo widać dzieci, które musiały przyjść na świat już w czasie trwania konfliktu, z przebitymi uszami, w które wsadzono złote kolczyki. Nie rozumiem jaki rodzic bojąc się o życie lub chociaż o zdrowie swojego dziecka myślałby o przekłuwaniu mu uszu? Ja rozumiem, że złoto, że może się przydać na czarną godzinę. Ale wiem też, że ofiary konfliktu palestyńsko-izraelskiego wierząc, że wrócą do swoich domów, zakopywały cenne kosztowności w tylko im znanych miejscach wierząc, że jeszcze będą mogły do tych miejsc wrócić. I tu właśnie dochodźmy do istoty bycia uchodźcą – uchodźca wierzy, że wróci, że jego tułaczka jest tymczasowa, bo jego dom jest tam gdzie go zostawił. To życie weryfikuje, czy udaje mu się do tego domu wrócić czy nie. Patrząc na zachowanie aktualnych imigranto-uchodźców mam wrażenie, że niekoniecznie chcą oni powrotu do domu, do ojczyzny. Przyznam się szczerze, że nie znam się zbytnio na statystykach historycznych, ale zakładam, że Polacy, młodzi mężczyźni, podczas wojen, które Polska prowadziła, raczej woleli walczyć o Ojczyznę niż szukać spokoju poza krajem. Jeżeli się nie mylę, to nawet chłopcy, których dzisiaj nazwalibyśmy dziećmi, nie szukali ucieczki, tylko dzielnie walczyli za swój kraj. Idąc dalej, można stwierdzić, że ogólnie Europejczycy bardzo często dzielnie walczyli w imię swoich ojczyzn, niezależnie od tego, po której stronie konfliktu się znajdowali. Aktualnie szturmujący Europę imigranto-uchodźcy są często dobrze odkarmionymi silnymi mężczyznami w kwiecie wieku, gotowymi do walki, co potrafią zademonstrować bijąc się z innymi imigranto-uchodźcami, policjantami czy gwałcąc opiekujące się nimi kobiety. Jest to tym bardziej niepokojące, że najnowsze tzw. „państwo”, zajmujące się prawie wyłącznie terroryzmem, zapowiedziało, że pomiędzy imigranto-uchodźcami przemyci na terytorium Europy swoich członków. Tym bardziej nie rozumiem jak Europa może rozważać przymusowe przydzielenie ich poszczególnym państwom sygnatariuszom właściwych w tym przypadku europejskich aktów prawnych, których prawo do obrony przed realnie grożącym, wraz z napływem imigranto-uchodźców, niebezpieczeństwem krępuje prawo stworzone w dużej mierze pod wpływem dramatów drugiej wojny światowej. Prawo, które kiedyś wydawało się słuszne. I takie było, bo było stworzone i stosowane przez ludzi należących do jednego kręgu kulturowego, którzy w sposób naturalny, dzięki zasadom, w których wychowywali się przez całe życie, potrafili je uszanować, a jeżeli nie, to przynajmniej je zrozumieć. Dzisiaj niestety, patrząc na realia tego co się dzieje w Europie, to prawo wydaje się być przestarzałe. Stworzyliśmy, czynnie lub biernie, Europę różnych kultur, a zapraszając nowych przybyszy dorastających w innych kręgach kulturowych sprawimy, że będziemy się jeszcze bardziej różnić. Ma to swoje zalety, ale ma też i wady. Wady, które w obliczu zagrożenia terroryzmem wydają się być jeszcze większe niż były dotychczas. Być może, a według mnie na pewno, nadszedł właśnie czas, kiedy powinniśmy zmienić to prawo. Dostosować je do realiów, które stworzyliśmy. Zmiana powinna dotyczyć zarówno prawa wewnątrzkrajowego, ale przede wszystkim prawa obowiązującego w Europie i na początek, zanim nie wymyślimy czegoś lepszego, powinna polegać na dopisaniu jednej zasady, którą na potrzeby tego wpisu można by ująć tak:  „prawa człowieka chronią tylko tych ludzi, którzy ich przestrzegają, a przestają obowiązywać w zakresie, w którym zostały pogwałcone”. Bez wprowadzenia zmiany uwzgledniającej różnice kulturowe nasilające się w Europie, które rozparcelowanie imigranto-uchodźców w państwach członkowskich może tylko pogłębić, zostaniemy bezsilni wobec otaczającej rzeczywistości. A niestety, ze względu na naszą kulturę na wypowiedzenie słów, które swego czasu wypowiedział urodzony w Maroku burmistrz Rotterdamu, nie możemy sobie pozwolić. 

Mildred
O mnie Mildred

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości