Raróg Raróg
491
BLOG

Stek bzdur redaktora Semki

Raróg Raróg Polityka Obserwuj notkę 2

Dopiero dzisiaj przeczytałem najnowszy numer „Uważam Rze”. Redaktor Semka postanowił odnieść się do obecnej sytuacji Polski przez pryzmat XVIII wieku. Zamiast doszczętnie zjechać Tuska i Komorowskiego lub Sikorskiego, tym razem dostało się … Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu. Wszystko przez wystawę poświęconą ostatniemu królowi na warszawskim Zamku Królewskim, którą Semka powiązał z tendencjami do oddania suwerenności. Link do tekstu:

http://uwazamrze.pl/2011/12/19448/kiedy-juz-nie-ceni-sie-niepodleglosci/
 
Młody naiwny
Semka dziwi się, że młody Poniatowski praktykując u wpływowego ambasadora brytyjskiego na kilku europejskich dworach nie uświadomił sobie, że Polska od pół wieku ponad była wasalem Rosji. Że to hańba dla gigantycznego państwa potomków zwycięzców spod Grunwaldu i Wiednia. Że rosyjski protektorat to upokarzająca anomalia. Myślę, że Staś o tym doskonale wiedział. U boku ambasadora przeszedł przez lekcję politycznego realizmu. Umiał zwłaszcza liczyć – pieniądze i żołnierzy. Wiedział, że to są źródła potęgi państwa, a nie dawne zwycięstwa. Polska nie miała w połowie XVIII wieku żadnego z tych narzędzi robienia skutecznej polityki. Semka zgrywa więc naiwniaka pisząc te dyrdymały, czy rzeczywiście nim jest?
Semka pisze, że „dzieła sztuki z epoki ostatniego elekta wyglądają znacznie efektowniej niż dokumenty i pisma, jakie mogłyby ilustrować jego polityczną aktywność”. Wszystko ładnie, pięknie, trudno się nie zgodzić. Szkoda jednak, ze Semka nie zajrzał wcześniej do jakiegoś podręcznika historii Polski albo historii prawa, aby zobaczyć, jakie kompetencje miał wtedy monarcha (a właściwie jakich nie miał). Określenie „malowany król” nie wzięło się przecież z niczego.
 
Garść faktów
Pisząc ten stek bzdur Semka zapomina o podstawowych faktach. Oto one:
-pierwsza połowa XVIII wieku to wpadnięcie polski pod kuratelę rosyjską z udziałem Austrii, potem Prus w rezultacie wojny północnej. Anarchia saska, paraliż Sejmu, rozkład państwa,
-w 1763 r. Rosja próbuje uczynić z Polski tylko swój protektorat. Dlatego instaluje Stasia na tronie. Jego zadaniem jest częściowa reanimacja polskiego trupa (ograniczone reformy), aby uczynić go pożyteczną dla Rosji kolonią. W zamian za to Rosja chce m.in. uznania praw dysydentów, aby z nich stworzyć wierne sobie stronnictwo. Staś robi reformy, ale staje okoniem w sprawie dysydentów. Wykorzystuje to Rosja, ale i Prusy buntując dysydentów, ale i konserwatywną szlachtę (konfederacja radomska), aby mieć źródło nacisku na króla,
-w 1768 r. król jest już złamany, a konserwatyści czują się oszukani przez Rosję, więc zaczyna się konfederacja barska,
-1768-1772 – konfederacja trwa, Rosja nie może się z nią uporać. Mając do wyboru zjedzenie tortu razem z kolegami, albo gówna samemu, dzieli się Polską z Prusami i Austrią. Dochodzi do pierwszego rozbioru,
-1773-1788 – Polska jest rosyjskim protektoratem w zamian za ograniczone reformy (Komisja Edukacji Narodowej, Rada Nieustająca),
-1790 – Polska mamiona sojuszem z Prusami chce się zerwać ze smyczy. Sejm Wielki reformuje państwo, uchwala w 1791 r. Konstytucję,
-1792 r. – Rosja przywraca status quo znowu dzieląc się łupem (w 1793 r.) z niedawnym polskim sojusznikiem - Prusami,
1794 r. – jeszcze radykalniejsze drgawki i jeszcze radykalniejszy koniec (ostatni rozbiór w 1795 r.).
Co z tego wynika? Po pierwsze to, że to nie w czasach Stasia magnateria i elity przestały myśleć o suwerenności, zaczęły być korumpowane przez obce dwory i ogarnął je fatalizm bezsilności , że przeciwko Rosji (albo innemu mocarstwu) nie sposób wystąpić. Stało się to o co najmniej jedno pokolenie wcześniej. Stasiowi udało się to trochę zmienić, choć patrioci ze Szkoły Rycerskiej i lóż masońskich naiwnie dali się nabrać na cyniczne obietnice Prusaków podczas Sejmu Wielkiego.
Po drugie – Polska stała się rosyjskim protektoratem. –Czy polski król uczący się przeczekiwać wybuchy furii namiestnika Katarzyny to coś normalnego? – pyta Semka. Pewnie, że nie. No chyba, że widzi przez okno swego zamku stojący na Pradze „przypadkiem” kilkutysięczny korpus obcego wojska. Nawiasem mówiąc, pewnie dla Semki bardzie normalne jest olanie spotkania z kanclerz Merkel z powodu jakiejś głupiej kartoflanej karykatury w podrzędnym niemieckim pisemku…  
Semka jest też konsekwentny w dopieprzaniu królowi Stasiowi do tego stopnia, że raz argument „za” staje się argumentem „przeciw”. Potępia króla za to, że po pierwszym rozbiorze trzyma się tronu, „godzi się na bycie marionetką”. Kilka wierszy dalej potępia króla, że w 1795 r. abdykował za nic mając przepisy prawne tego zabraniające. No to jak w końcu? Semka zapomina także, że pod koniec 1795 r. prawa Rzeczpospolitej właściwie już nic nie znaczyły, bo Polska właśnie zniknęła z mapy Europy.
 
Tęsknota za Piłsudskim
Semka zapomina, czyli w praktyce manipuluje (bo nie wierzę, że nie wie), jak skończyły się piłsudczykowskie mrzonki o całkowicie niezależnej, suwerennej polityce i sny o potędze. Tym gorzkim końcem była Kampania Wrześniowa 1939 r., a dowodem, że Piłsudski „wychował” pokolenie, dla którego niepodległość byłaby wartością najwyższą było słynne sejmowe przemówienie Becka – dużo o honorze, o Realpolitik – nic.
Semka konkluduje, że Lech Kaczyński na pewno nie objąłby patronatem wystawy o ostatnim królu. Tu myślę, że się zgadzamy. Oczkiem w głowie zmarłego prezydenta było bowiem Muzeum Powstania Warszawskiego, w którym jednak „zapomniano” o pokazaniu rzezi Woli, „zapomniano” o tym, że na Pradze powstanie zakończyło się po kilku dniach w wyniku negocjacji, gdy sytuacja była beznadziejna, „zapomniano”, że po początkowym entuzjazmie przyszło głębokie rozczarowanie, „zapomniano” ukazać błędy militarno-wojskowe dowództwa AK. 1944 r. – kolejna chwalebna, zgodna z duchem Marszałka, data w ciągu logicznym redaktora Semki.
Trudno bronić króla Stasia. Przegrał. Problem w tym, że Semka potępia króla w czambuł, a sam nie podsuwa żadnego rozwiązania, zwłaszcza takiego, które byłoby skuteczne. Co ciekawe, Semka ma przebłyski zrozumienia, co się w XVIII wieku w Polsce działo. Pisząc o historykach-obrońcach Stasia zaznacza, że „wszyscy ci autorzy oczywiście w wielu punktach mają rację, wskazując na słabość pozycji króla wobec Rosji, głupotę magnatów, zacietrzewienie konfederatów barskich czy brak koordynacji pomiędzy zwolennikami reform. Ale jednocześnie unikają odpowiedzi na pytania – jak można zacząć przyzwyczajać się do braku niepodległości?”. W sumie sam Semka sobie przeczy – pokazuje fakty i zjawiska, które do tego wniosku prowadzą. Generalnie Semka podsumowuje, że „te lęki przed jakąś polityczną śpiączką, w której Polacy nie zauważają zdominowania przez sąsiadów, są u nas tradycyjnie wyśmiewane jako przeczulenie”. Tak, to prawda, ale z drugiej strony nie można ich absolutyzować w oderwaniu od politycznych realiów. Latwo wtedy o głupie decyzje i spalenie tego może niedoskonałego odbudowującego się z mozołem domu polskiego, jak np. w 1792 r. lub 1830 r. Oczywiście Semka nie podpowiada żadnych recept na to, co trzeba było zrobić w 1768 r., 1773 r., 1792, 1794, czy rok później. Po co się wysilać, gdybać, a –koniec końców – zapewne ośmieszać?

To prawda, że obrona Stasia i linii jego polityki kojarzy się dzisiaj z obroną małego realizmu PRL. Po pierwsze - nie zawsze jednak takie proste porównania są odpowiednie. Po drugie – Semka przerzuca się na grunt obecnej sytuacji, epoki grillowania i postpolityki Tuska. -Czy można w imię obrony poziomu życia zastanawiać się nad nawet daleko idącymi ograniczeniami suwerenności? – pyta Semka. Oczywiście nie, ale jakoś redaktor nie podsuwa żadnych rozwiązań.

Raróg
O mnie Raróg

Analizuję fakty i wyciągam wnioski. Nie lubię gołosłownych twierdzeń. Nie schlebiam tłumowi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka