Zgłębiając pewne interesujące mnie zagadnienie, w obliczu braku projektów budżetów województw, zacząłem grzebać po samorządowych wieloletnich planach finansowych. Chodziło o cztery konkretne województwa. Jednak różnice w przyszłorocznych planach dochodów i wydatków (bieżących i majątkowych) skłoniły mnie do przyjrzenia się tematowi dokładniej.
Doszedłem do połowy województw (a robota to upierdliwa strasznie jest), po czym skasowałem w cholerę zgromadzone wyniki. Nie pierwszy już raz. No bo po co komu one?
Od ogłoszenia wyników wyborów mainstream oraz blogosfera zajmują się namiętnie Prawem i Sprawiedliwością. Z małymi przerwami na Palikota i jego wesołą gromadkę. Musi faktycznie nie mamy większych problemów.
Dług publiczny, którego wartość wzrasta wraz z osłabieniem złotówki – nieważne. Wycofywanie się z dwóch dużych prywatyzacji (PKP Cargo, gdzie oficjalnie trzeba podobno więcej czasu oraz PKO BP – tutaj wprost powiedziano, że w chwili obecnej szanse na sprzedaż są marne), które miały załatać pilne dziury w budżetach właścicieli – nieważne. Machloje z cenami paliw w okresie okołowyborczym czy dziwne ruchy na rynku niezaprzyjaźnionych mediów, to też są duperele.
Najważniejszy jest PiS oraz to czy się w nim tylko podgryzają, czy aż zagryzają. Tylko czekać, jak jakiś znany reżyser albo nie mniej znany wicemarszałek stwierdzi, że specjalnie to robią. Żeby odwrócić uwagę mediów i opinii publicznej od naprawdę istotnych tematów. Takich jak, na przykład, realistyczność projektu budżetu, rolnicze ubezpieczenia zdrowotne czy decyzje w kwestii edukowania 6-ciolatków.
Nie ma się więc co napinać, czasu tracić, do źródeł sięgać. Najważniejszy jest Ziobro (pewnie przez przypadek w sobotę gość na urodzinach, a od niedzieli to już wiadomo) oraz generowana przez niego klikalność.
Że przy okazji postępuje proces nachalnego lemingizowania zwolenników/sympatyków Prawa i Sprawiedliwości?
A kogo to... No chyba, że właśnie o to chodzi.