Polonezkoy Polonezkoy
7243
BLOG

‘Pokłosie’ i Jedwabne - ktoś kto zobaczył film

Polonezkoy Polonezkoy Kultura Obserwuj notkę 123

 

Nie brakuje na Salonie24 i innych „prawicowych” forach głosów dezaprobaty wobec najnowszego filmu Pasikowskiego, a w szczególności wobec Maćka Stuhra grającego jedną z głównych ról, któremu zdarzyło się dosyć nieprawomyślnie wypowiadać w mediach. Obrywa się też naturalnie PISFowi, że na takie dzieło wydaje pieniądze. Zestaw zarzutów jest tradycyjny – to film antypolski, kalający własne gniazdo, do tego przekłamujący historię, nie pokazuje kontekstu zagadnienia, jest jednowymiarowy i prawdziwą nieukrywaną intencją twórców jest bezprzykładne i nieustanne upadlanie Polaków-katolików. Ponadto częściowo film sfinansowała Rosja, co wiadomo co oznacza. W zdecydowanej większości wypowiadają się osoby, które filmu ani nie widziały, ani nie mają zamiaru zobaczyć, z poklaskiem reagują natomiast na takie doniesienia jak z ostrołęckiego domu kultury, gdzie film zostanie pokazany w stosownym czasie i we właściwym kontekście (to ostatnie słowo jest w całej tej dyskusji wokół filmu, ale i problemu charakterystyczne).
Drodzy Państwo, film niedawno zobaczyłem, przeczytałem i usłyszałem w międzyczasie niemało recenzji i opinii – od Zychowicza w ‘Rzeczpospolitej’ po Annę Bikont w radiowej Dwójce. Zdarzyło mi się też już prowadzić dyskusję na ten temat na S24 z kilkoma osobami. Postanowiłem się podzielić własnymi obserwacjami i może dodać swoje trzy grosze.
To nie jest ani film wybitny, ani wielki, ani nawet bardzo dobry. Daleko mu do niedawnych filmów nawiązujących do wojennej historii Polski jak ‘Róża’ Smarzowskiego czy ‘Obława’ Krzyształowicza.
To nie jest film dobrze napisany, postacie wypowiadają nieco drewniane kwestie. Trudno zrozumieć postawę młodszego Kaliny (Stuhra) co spowodowało jego fiksację na punkcie upamiętniania Żydów. Postacie są napisane zbyt grubą kreską, ksiądz dobry/zły, dyskusyjna i czasem nachalna symbolika (biała koszula, obmywanie rąk i przede wszystkim finalna scena ukrzyżowania).
To nie jest film „edukacyjny”, na który gromadnie wybierają się wycieczki szkolne, kupuje się popcorn i jest fajnie. Już widzę te reakcje gimnazjalistów „Co za nuda!”, ledwie jedna ładna kobieta, do tego jacyś księża, wieśniaki i ruski traktor – my chcemy na Bonda!
To nie jest w końcu film o Jedwabnem. Oczywiście nawiązania (płonąca stodoła i szereg innych) są czytelne, ale nie jest to ani ekranizacja, ani rekonstrukcja wydarzeń. W filmie nie pojawia się żaden Żyd, nie ma także żadnych Niemców (co jest dla wielu nawet większym zarzutem). Wyraźne są nawiązania do dokumentu Pawła Łozińskiego ‘Miejsce urodzenia’, a niektóre sceny wręcz  są dokładnie skopiowane.
Waga filmu jest gdzie indziej. Film koresponduje z naszą narodową wręcz dyskusją nt. postaw Polaków wobec Żydów w czasie II wojny światowej, która rozgorzała po opublikowaniu ‘Sąsiadów’ Grossa. Pasikowski nadał swojej opowieści formę psychologizującego kryminału, czasem zgrabnego, czasem irytującego. Zbiera także premię, jeśli można tak powiedzieć, za fakt iż ‘Pokłosie’ to bodaj pierwsza fabuła na ten temat. Atutem dzieła Pasikowskiego jest przede wszystkim jego autorskość, przedstawienie własnego głosu w dyskusji i zawarte w filmie przesłanie moralne o naprawie krzywd, o prawdzie i sprawiedliwości. Brzmi znajomo?
 
Podzielę się przy okazji prywatnymi refleksjami nt. wydarzeń w Jedwabnem. Moja rodzina zamieszkiwała ziemie łomżyńską od prawie 600 lat, byliśmy jednymi z pierwszych osadników na północ od Narwi przybyłymi po wyparciu Jaćwingów na pocz.XV wieku. Całe północne Mazowsze utkane było dworami, zaściankami, wioskami włościańskimi i miasteczkami oddalonymi od siebie mniej więcej o 20 km. Początkowa największa była graniczna Wizna, później zaczęła dominować Łomża z siedzibą biskupów. Mniejsze miasteczka jak Radziłów, Stawiski, Szczuczyn czy Jedwabne (kiedyś zwane Jedwabnym Siedliskiem stąd nazwa) skupiały handel i rzemiosło, niektóre z nich organizowały cotygodniowe targi, stąd z czasem zaczął rosnąć w nich udział ludności żydowskiej. Bardzo wiele jak w całej Polsce zmienił potop szwedzki, miasta zaczęły podupadać, ubożały wsie, różnice między wsiami szlacheckimi, a włościańskimi ostały się jedynie w mentalności.
Przeskakując o te kilkaset lat do przodu, II wojna światowa, a w szczególności wydarzenia lata ’41 zakończyły całkowicie ten świat. Co się zdarzyło wiadomo, jeśli ktoś chce przyjąć to do świadomości to można się tego możliwie dobrze dowiedzieć ze źródeł IPNowskich, ale także szeregu innych historyków. Przypominam sobie pod koniec lat 80-tych wędrówki prof.Strzembosza prowadzącego badania nt. polskiej partyzantki antysowieckiej gdy m.in. trafił do mojej rodziny. Pierwszy raz w mojej świadomości pojawiła się „kwestia Jedwabnego’ i innych okolicznych pogromów. Ale nie była to sprawa nieznana ogółowi. Nie poruszało się tego tematu „na trzeźwo” ani w obecności dzieci, ale patrząc z dzisiejszej perspektywy mam wrażenie, że wśród lokalnej społeczności była to wielka, boląca i niezagojona rana. Jeszcze w latach 80-tych doskonale wiedziano jak była sekwencja wydarzeń, kto w tym brał udział, kto na czym skorzystał. Mówiono wręcz, że ten kożuch, albo te sanie czy inny sprzęt to po Mordechaju czy Chaimie. Wciąż były żywe animozje wynikające z tego, że ktoś brał udział w pogromach albo przechowywał Żydów  i domyślnie „się na tym zbogacił” (nie były to jedyne wojenne źródła animozji, bo na tym terenie konkurowały ze sobą grupy partyzanckie związane z AK lub NSZ co też miało przełożenie na powojenne losy).  Publikacja ‘Sąsiadów’ Grossa spowodowała  wielki szum medialny i międzynarodowy rozgłos sprawy.  Rana została odkryta i wystawiona na widok publiczny. Dostało się głównie Jedwabnemu, przez to smutne i przybite dzisiaj miasteczko spotkało wielkie odium i duża fala medialnej raczej napastliwej nagonki.  W odruchu obronnym zupełnie odwróciły się wektory „prawdomówności” – dzisiejsi świadkowie posługują się już kalkami z mediów i dociekanie prawdy jest znacznie trudniejsze. W miejsce rejestracji zdarzeń, pojawiły się słowa kontekst, rewanż, „bo zasłużyli za swoje”.  Zupełnie zgubiła się w natłoku doniesień informacja, że to była fala pogromów, Ci sami ludzie, którzy wpadli w szał zabijania i grabieży w Wąsoszy kilka dni wcześniej, zabijali później w Radziłowie i przybyli potem do Jedwabnego. Niemała część mieszkańców – sąsiadów, była tak samo zastraszana przez okoliczną tłuszczę jak Ci, którzy znaleźli się potem w wiadomej stodole.
Mojemu dziadkowi wymsknęło się kiedyś, że był i w Radziłowie i w Jedwabnem, ponoć przypadkiem (zajmował się muzyką i jak mówił grywał w dni targowe po miasteczkach) i widział te wydarzenia, ale poza ogólnikami typu ‘To straszne było’ nigdy nie chciał powiedzieć czego był świadkiem. Patrząc na ‘Pokłosie’ zastanawiałem się czy filmowa historia Kalinów mogłaby być historią także bliską mojej rodzinie.
Polonezkoy
O mnie Polonezkoy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura