Polonezkoy Polonezkoy
2566
BLOG

Zakaz palenia węglem – ale o co chodzi?

Polonezkoy Polonezkoy Gospodarka Obserwuj notkę 23

Państwo Szanowni, medialne pogłoski o zakazie palenia węglem zaistniały w obiegu publicznym. 'Wyborcza' poświęciła temuż jedynkę, w 'Trójce' o zaletach i wadach audycję przeprowadził Kuba Strzyczkowski (za zakazem było jak dobrze pamiętam chyba ok.32%, reszta przeciwko). Zrozumiałe larum podniosły media „niezależne” donosząc coś o skandalu i lobby rosyjskim. Rozpoczęta w ten sposób debata znalazła też swe trochę nieśmiałe odbicie na tutejszym saloniku – ale jak to często bywa, została przykryta kolejną odsłoną niekończącej się politycznej młócki i przeszła dosyć niezauważenie. Postaram się nieco przybliżyć sprawę, może uda się nieco podyskutować.

Głównym powodem tego, iż temat pojawił się na sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, była kwestia rozwiązania jednego z większych problemów z jakim boryka się każdej zimy Kraków. Ogromnego zanieczyszczenia powietrza. Bywa że przez wiele dni znacznie przekraczającego dopuszczalne stężenia pyłów zawieszonych i innych substancji. Taka sytuacja występuje również w wielu śląskich miastach, ale także w podgórskich miejscowościach jak Żywiec czy Bielsko-Biała. Główne przyczyny są dobrze rozpoznane – tzw. niska emisja oraz zanieczyszczenia wynikające z ruchu samochodowego. Niska emisja pochodzi z lokalnych pieców spalających wszystko co ma jakąś wartość energetyczną, spala się węgiel rozmaitej jakości, ale także miały, muły, nierzadko także wszelakie odpady i po prostu śmieci. Położenie Krakowa jest o tyle mało fortunne, że oprócz tego, że leży w niecce, to przy dominujących wiatrach zachodnich, napływają doń zanieczyszczenia znad pobliskiego Śląska. Wpływ ten jest trudny do oceny i poza tym nie sposób znaleźć nań remedium. Bez wątpienia natomiast kolejnym dużym źródłem zanieczyszczeń jest ruch samochodowy. Przez centrum Krakowa przebiega znaczna część tranzytu na linii północ-południe, a zorganizowane centrycznie miasto ściąga do swego wnętrza sporo ruchu lokalnego. Wschodnia obwodnica miasta, która mogłaby wyprowadzić część ruchu na Kielce i odciążyć centrum od ciężarówek, nie ma szczęścia do centralnej polityki i wypada jeszcze na nią z 10 lat poczekać. Kraków został w tyle względem Poznania i Wrocławia, gdzie obwodnice miejskie są już prawie kompletne. Komunikacja publiczna, mimo że całkiem przyzwoita i jedna z lepszych w Polsce, daleka jest od doskonałości. Rozbudowywana sieć tramwajowa jest dosyć wolna, a metro czy kolej aglomeracyjna to melodia dalekiej przyszłości. Stąd krakowscy rajcy postanowili zmierzyć się z tym problem w dosyć śmiały sposób, poprzez elimininację pieców węglowych. Szacuje się, że pieców jest wciąż ok. 30 tysięcy. Drogą ku temu ma być podłączenie niektórych budynków do sieci ciepłowniczej, program wymiany pieców na gazowe lub elektryczne i rzeczony zakaz palenia węglem. Program ma wystartować od przyszłego roku, ale pewnie jego realizacja zajmie mniej więcej tyle czasu co oddanie wschodniej obwodnicy. Wymiana pieców ma być sfinansowana w ponad 90% przez fundusze ekologiczne i można zakładać, że jakoś to się uda, tak jak się udaje znaleźć finansowanie na termodernizację budynków. Natomiast, znacznie trudniejszy do wyobrażenia jest „program osłonowy” czyli wsparcie finansowe, dla tych których już dzisiaj ledwo co stać na opalanie węglem, a co dopiero gdy będą mieli przejść na droższe paliwa. Opalanie węglem domu kosztuje węglem ok. 3 tys., gazem lub prądem lekko licząc dwa razy tyle. Zakładam, że nawet w niezamożnej rodzinie opalanie „czym się da” kosztuje te 500 zł na sezon, a przymusowa likwidacja pieca to narażenie na rachunki co najmniej 1000 zł.

Taka jest sytuacja ogólna. Praktycznie Kraków nie ma wyjścia – albo zostanie jak jest czyli potworny smog zimowy i wprowadzanie czasowych zakazów wyjścia z domów, albo coś z tym próbuje zrobić, a ścieżka eliminacji podstawowych źródeł jest bodaj jedyną możliwą. Pojawia się oczywiście szereg pytań. Oprócz takich szczegółowych typu jak będzie wyglądało sprawdzanie kto czym pali? Jeśli ktoś ma od 3 lat kocioł na ekogroszek to co – ma wymieniać na kocioł gazowy? Co z kominkami? (krakowscy radni optują za pozostawieniem, ale kto mi odpowie jak rozróżnią pod dymie czy ktoś pali drewnem czy czymś innym?). Pojawiają się też znacznie trudniejsze – co z wszystkimi ludźmi, których nie będzie stać na ogrzewanie czymś innym? Warunkiem powodzenia całej operacji będzie umiejętność odpowiedzi na to pytanie. Ale pojawiają się także pytania – co z węglem - tym ciągle opiewanym „polskim czarnym złotem”?

I tutaj problem wkracza na scenę polityczną. Pojawiają się górniczy związkowcy, zawsze występujące w obronie zwykłego człowieka tabloidy, pojawiają się obrońcy narodowych dóbr, światli profesorowie, tacy którzy są „za” i „przeciw”. Nie widać na razie wojujących ekologów, ale to pewnie kwestia czasu. Jak tylko to nastąpi, wszelką dyskusja „weźmie w łeb”, bo wejdziemy w utarte koleiny przerabiane przy okazji Rospudy, GMO, gazu łupkowego, ocieplenia klimatu czy czego tam jeszcze.

Spróbujmy póki co popatrzeć na sprawę szerzej. W Polsce zużywa się ok. 75 mln ton węgla kamiennego, z tego przez indywidualnych odbiorców zużywanych jest trochę coś między 10 a 15 mln ton (z różnymi szacunkami się spotkałem). Import węgla (głównie z kierunków wschodnich – Rosja/Ukraina) wynosi już ok.15 mln ton, ale każdego roku rośnie o 1-2 mln ton i istnieją głosy, że już za kilkanaście lat import węgla przekroczy produkcję krajową. Polecam to uwadze wszystkim tym, którzy utożsamiają zakaz palenia węglem z lobby rosyjskim. Co istotne importowany węgiel, tylko w drobnym procencie trafia do energetyki zawodowej czyli do elektrowni i elektrociepłowni (podaje za GUSem). Proszę Państwa czyli dokąd trafia? W kogo uderzy zatem zakaz palenia węglem?

Naiwne byłoby pisanie, że zakaz palenia węglem nie odbije się także na krajowych producentach. Kondycja branży jest znowu kiepska, największy producent Kompania Węglowa (34 mln ton wydobycia rocznie), jej do końca sierpnia 2013 strata wynosi 340 mln zł. KHW (wydobycie trochę poniżej 12 mln ton), strata do połowy 2013 ok.80 mln zł, Bogdanka produkcja 4 mln ton, zysk za pół roku to ponad 140 mln zł przy przychodach 880 mln zł. Według znawców branży, przy obecnych cenach węgla ARA czyli w portach Beneluxu ok. 80-82 USD nie ma szans aby śląskie kopalnie przynosiły zyski. Brak zysków to mniejsze pieniądze na inwestycje, a wysokie koszty stałe kopalni są bardzo trudne do zniwelowania. Proszę wskazać polityka w Polsce – od prawej do lewej, który przyjedzie do Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu na Barbórkę czyli doroczne święto górników i powie Drodzy Państwo – musicie zejść w kosztami w granicę 200 zł/tonę, bo inaczej trzeba będzie znowu likwidować kopalnie. Wyobrażacie sobie Państwo w takiej roli Tuska lub Kaczyńskiego, czy któregokolwiek z czynnych aktualnie polityków? Kopalnie zarabiają znacznie więcej na indywidualnych odbiorcach i węglu grubym, którego produkują rocznie jak dobrze kojarzę ok. 7 ton, resztę sprzedają do energetyki zawodowej na znacznie mniejszych marżach – i nie należy wnosić, że zaczną zarabiać na tym więcej. Niewątpliwie może też na tym stracić rynek dystrybucji – cała sprzedaż drobnicowa – od kopalni, poprzez składy, hurtowienki, transport etc. Czy należy już się oswajać z myślą, że w Polsce zostanie 4-5 rentownych kopalni i wydobycie o połowę mniejsze od dzisiejszego?

 

Nie chce tutaj wprowadzać zbyt wiele wątków, ale rząd, ale przede wszystkim Polska jest przed wielkim wyzwaniem. Słusznie zauważa red.Janke – energetyka to obok demografii i wielkiego deficytu emerytalnego, to jeden z głównych problemów tu i teraz. Jak modernizować energetykę, co i kiedy budować? Oprzeć się na węglu (już za 15-20 lat raczej niepolskim – rosyjskim?) czy jednak na gazie (póki co rosyjskim – od 2015 pewnie w części arabskim ściąganym przez terminal LNG, licząc na większe sukcesy w eksploatacji gazu łupkowego). Budować elektrownię atomową? Jeśli tak to kosztem czego – bo budowanie jednocześnie bloków węglowych, atomowych, gazowych i do tego modernizacja sieci przesyłowych spowoduje, że nasze z trudem zorganizowane energetyczne tuzy jak PGE, Enea klękną z przeinwestowania i byle tąpnięcie na rynkach finansowych może je przekręcić. Do tego wszystkiego jeszcze sztywny gorset Pakietu Klimatycznego i de facto europejski wyrok na węgiel kamienny – i mamy komplet. Ktoś chce się z tym zmierzyć?

Rozpisałem się trochę, kończąc już – jestem zdania, że w Krakowie zakaz palenia węglem i likwidacja palenisk są koniecznością. Problemu nie da się rozmydlić pozwalając na spalanie np. drewna albo używanie kominków, piece będą musiały być zlikwidowane, aby ludzi nie kusiło. Dla miasta będzie to wielkie wyzwanie finansowe, ale mam nadzieję, że do przeskoczenia. Czy to się rozleje po całym kraju? Nie sądzę. Taka regulacja administracyjna nie wydaje się możliwa ani na Śląsku, ani w mniej zamożnych regionach. Pamiętajmy – mniej więcej połowa spalanego węgla grubego pochodzi ze wschodu, taki zakaz nie będzie wyrazem braku patriotyzmu, bo w grę wchodzi tutaj przede wszystkim ekologia (choć to słowo już się niesłusznie skompromitowało) i ludzkie zdrowie. A to trudno na pieniądze przeliczyć.

 

 

W tekście podpieram się trochę tekstami Michała Olszewskiego (kiedyś 'Tygodnik Powszechny'), publikacjami GUSowskimi, artykułami Macieja Szczepaniuka w 'Gazecie Prawnej', wypowiedziami prof.Steinhofa i publikacjami na portalu wnp.pl. Nie jestem z branży węglowej, ale mam nadzieję, że niczego merytorycznie nie przekłamałem – jeśli ktoś zauważy jakieś nieścisłości z pokorą uwagi przyjmę.

 

Polonezkoy
O mnie Polonezkoy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka