tutejszy tutejszy
1067
BLOG

"Nie dało się wszystkich upchnąć w Tupolewie, panie premierze"

tutejszy tutejszy Polityka Obserwuj notkę 5

 Mariusz Kamiński był takim bastionem prawa i sprawiedliwości (nie PiSu, ale prawa i sprawiedliwości właśnie), który wyjątkowo długo się opierał tuskowej hordzie. Ileż było zamieszania z tym prymitywnym Kamińskim, grał do końca uczciwie jakby się urwał z "Pieśni o Rolandzie", a na koniec jeszcze bezczelnie sypał, że premier jest źródłem przecieków w aferze hazardowej.Co prawda Kamińskiego udało się usunąć z CBA, piarowcy doskonale zamaskowali sprawę i skutecznie ubrali Tuska w mundur "ostatniego sprawiedliwego", ale przecież Kaczyńscy tyle poobsadzali stanowisk, że gdyby trzeba było pousuwać ich wszystkich, to nawet wujek Goebbels by nie dał rady tego przedstawić jako słuszność rządu.

Tak, sądzę, że CBA i jej szef Mariusz Kamiński byli dobrą lekcją dla ekipy Tuska. Metoda stopniowego usuwania niezależnych urzędników nie spełniała wymogów opanowaywania struktur państwa przez PO.

Tragedia w Smoleńsku, czy prezent dla Platformy?
Faktem jest, że 10 kwietnia zginęli ci ludzie, którzy obejmowali stanowiska przysługujące zazwyczaj partii rządzącej - to wcześniejsze, przedterminowe wybory w 2007 roku zachwiały tą równowagą: ministerstwa obsadziął Platforma, ale wiele państwoych instytucji było od niej niezależnej. Do czasu tragedii smoleńskiej - któż by nie pamiętał łapczywości z jaką wsadzono marka Belkę do NBP, albo podpisywano szybko nowelizację ustawy o IPN.

Generałowie, Prezes IPN, Rzecznik Praw Obywatelskich, Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, Prezes Narodowego Banku Polskiego, wreszcie sam Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej. Odbijanie każdej z tych twierdz to byłby jakiś uszczerbek na wizerunku, angażowałby duże siły, a przede wszystkim dużo czasu. Doświadczeni urzędnicy, nawet po ukończeniu kadencji, mogliby jako eksperci wykazywać błędy swoim następcom.

Dinozaury się bronią
Symptomatyczny był moment zwolnienia z prokuratury Marka Pasionka, zajmującego się śledztwem smoleńskim. Marszałek Sejmu Stefan Niesiołowski powiedział o nim, że to "człowiek PiS-u i relikt IV RP", ostatni zachowany relikt, który wreszcie usunięto. Pasionek to już była płotka, dobijanie resztek partyzanckich po Kaczyńskim.

I kiedy pole wydawało się już puste, bastiony urzędnicze złamane, cała władza w ręce Platformy pchała się z rozkoszą, okazało się, że Platforma przeoczyła jeszcze jedno umocnienie: Najwyższą Izbę Kontroli.

Z tego właśnie szańca wypadł atak w stronę obecnej władzy: kontrola procedur przy organizacji prezydenckiej wizyty w Katyniu jest wielkim zaskoczeniem dla ludzi Donalda Tuska. Generalne rozprężenie i wzorzec lekceważenia procedur (przyjęcie konwencji chicagowskiej pokazało, ze polskie prawo jest z kauczuku i silniejsi mają prawo dowolnie je rozciągać) uśpił czujność towarzyszy rządzących.

Prezes NIK Jacek Jezierski i rzecznik NIK Paweł Biedziak wykonują tylko proste czynności kontrolne. Banalność tego postępowania jest wprost proporcjonalna do paniki Tomasza Arabskiego. Skąd ta nerwowość? Obrazą dla Czytelnika byłoby odpowiadać na to pytanie.

Sypnie, nie sypnie? 
I kiedy Tomasz Arabski spoconymi palcami wybiera numer telefonu do Donalda Tuska z prośbą o ratunek, o stanięcie murem za wiernym "Arabem", czym może poprzeć swoje błagania? Jak może wytłumaczyć niezależność Jacka Jezierskiego i Najwyższej Izby Kontroli?

"Nie dało się wszystkich upchnąć w jednym Tupolewie, panie premierze"

Stanowczo, za dużo nas, Polaków, na jednego Tupolewa.

tutejszy
O mnie tutejszy

Nie jestem Polakiem, bo Polski już nie ma, nie jestem Europejczykiem bo urodziłem się w Polsce (Ludowej w dodatku).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka