Janusz Poniewierski Janusz Poniewierski
1348
BLOG

O wyroku na Dodę, czyli anty-Mikołejko

Janusz Poniewierski Janusz Poniewierski Rozmaitości Obserwuj notkę 2

 

Zdumiał mnie całostronicowy artykuł prof. Zbigniewa Mikołejki, opublikowany we wczorajszej „Gazecie Wyborczej” (28-29 stycznia 2012), a poświęcony w całości krytyce wyroku w sprawie Dody. „Wyrok na Dodę jest wyrokiem na społeczeństwo obywatelskie” – grzmi Mikołejko, a redakcja „GW” wybija te słowa, tak aby na zawsze zapamiętał je czytelnik.

Uważam inaczej. Co więcej: wdzięczny jestem pp. Kogutowi i Nowakowi, że wystąpili w obronie ludzi wierzących. I traktuję ten ich protest za przejaw aktywności społeczeństwa obywatelskiego, które może obudzi się wreszcie i zacznie reagować na szarganie świętości (bez względu na to, czy jest ona „nasza” czy też nie). I jest mi przykro, że profesor uniwersytetu sięga po jakieś dziwaczne aluzje i po chamsku obraża przeciwników Dody. I nie rozumiem, jak to możliwe, że tego rodzaju „argumenty” (np.: „senator czy semafor, nie wiem dobrze…”) pojawiają się na łamach dziennika, który chce uchodzić za poważny i opiniotwórczy. 

Dziwię się również, iż prof. Mikołejko, bądź co bądź filozof i historyk religii, nie wie, że Pismo Święte jest jednak dla chrześcijan obiektem kultu. Dziwię się, że nie słyszał nigdy o „adoracji Pisma”, że nie widział uroczystej procesji z Księgą Biblii… Że nie czytał teologów, którzy mówią o Wcieleniu Odwiecznego Słowa w Księgę. Cóż, jak widać (nawet w przypadku profesorów) na naukę nigdy nie jest za późno.

Natomiast zdanie (wypowiedziane, przypominam, w kontekście słów Dody, że Biblię „spisał jakiś napruty winem i palący jakieś zioła…”), iż Pismo Święte „należy do uniwersalnego dziedzictwa ludzkości i każdy może ją interpretować i rozumieć, jak chce”, wpisuję do kajecika. I podkreślam. Wężykiem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości