ezekiel ezekiel
647
BLOG

Pokolenie "realizuj się!"

ezekiel ezekiel Polityka Obserwuj notkę 20

Nadawanie pokoleniom nazw to trochę śmierdząca sprawa. Z jednej strony chwyt ten publicystyczny ma coś w sobie z wytartego już nastroju endyzmu. Koniec historii, koniec człowieka, koniec pracy, koniec geografii, koniec odległości. Ta maniera nieco odchodzi już w przeszłość, bo ani historia nie chce przejść do historii, ani praca się nie skończyła, co najwyżej przepłynęła w inne miejsca globu niewidoczne dla europejskich i amerykańskich intelektualistów, geografia skończyła się tylko dla niektórych, podobnie odległość, a na narodziny pierwszego z ostatnich ludzi przyjdzie nam poczekać jeszcze kilka dekad. Z drugiej strony nadawanie pokoleniom nazw wydaje się, że bardziej określa autora takiego manifestu, niż same pokolenie. Pokolenie JPII było aktem wiary polskiej konserwy. O wiele bardziej widoczne jest pokolenie JP, zamieszkujące smutne, choć już pomalowane w kolory tęczy, ocieplone styropianem blokowiska. To to pokolenie, które „zabija z nudów”, jak twierdzi w jednym z niedawnych artykułów ponoć lewicowa Polityka. Zabija z nudów, a nie z biedy i strukturalnej agresji, poczucia upokorzenia. Pokolenie japiszonów, niezbyt liczne, za to wpływowe przemija ustępując miejsce nowemu. Tego nowego pokolenia członkiem czuje się autor. Jak więc wyżej – jest to chyba autodefinicja, subiektywna impresja powstała na skutek obserwacji środowiska, które zakreśla on oczami. To pokolenie „realizuj siebie!”. Japiszońska neoliberalna mantra legitymizowana przez główny nurt w latach 90tych, cała „racjonalność”, rozumiana tylko i wyłącznie przez pryzmat ekonomii dzisiaj popada w niełaskę.

Mainstream dzisiaj produkuje wzorzec kulturowy, który odbiega od świata przedstawianego w Ally McBeal, przeboju serialowym lat 90. Na sali słychać śmiech, choć nie jest on uzasadniony. Warto pamiętać o tym, że seriale są świetnym barometrem zmian w świadomości społecznej. Nie tylko lepią wizję „przykładnego życia”, ale również reagują na wszelkie nowinki obyczajowe, które można sprzedać. Już nie korporacja jest całym życiem. Dzisiaj (a raczej wczoraj) Magda M. nie wychodzi z pracy długo po zmroku, jak robiła to jej o 15 lat starsza koleżanka Ally McBeal. Życie to już nie tylko praca i intrygi w biurze. Koniec z tym! Realizuj się! Wejdź w szpilkach na Giewont, kup sobie dużego fiata z płomieniami namalowanymi wokół błotników, załóż zespół, przeżyj wielką przygodę, kup coś, załóż lokal gastronomiczny! Wszystko jest w zasięgu Twojej ręki kiedy tylko wyjdziesz z korporacyjnego kurnika! Realizuj się! Jedź na tanie wakacje, kup 50 calowe LCD na kredyt, pojedź do Indii i zrób sobie tam tatuaż z henny. Teraz to jest ważne w mainstreamie.

Ustawodawca zagwarantował kodeks pracy, mówi się coraz więcej o zawodowym wypaleniu, o wadze godnego traktowanie wszystko to jest obecne w głównym nurcie. Ale tylko deklaratywnie. Aby bowiem główny nurt mógł produkować taką złożoną – i tu ulubione ostatnio przez cisowców słówko – narrację nie może traktować serio postulowanych przez siebie norm kulturowych. Podskórnie wciąż więc obowiązuje japiszoński paradygmat. Dla pokolenia „realizuj się” oznacza to pogrążenie się w strukturalnej frustracji. Z jednej strony bowiem reklama i kapitalizm obiecuje mu spełnienie tuż za rogiem, wolność ekspresji, mnóstwo wolnego czasu do realizowania swoich pasji, do tworzenia „unikalnej tożsamości”, z drugiej natomiast eksploatuje producentów takich kodów kulturowych, czyli nas po prostu.

Alienacja dotyka prawie wszystkich. To jest alienacja od owoców pracy, ale też od obiecanej gratyfikacji. Pokolenie „realizuj się” to pokolenie „wytwarzaj paliwo kapitalizmu”, tego, który oczywiście mami Cię obietnicą spełnienia i wolności.

Realizujmy się więc wszyscy młodzi ludzie w tym wspaniałym świecie pięknych ludzi z reklam, uśmiechniętych mam, które swoim bobaskom i głuptaskowatym misiom gotują obiadki z torebki, róbmy sobie te hennowe tatuaże w Indiach, kupujmy plejki, telewizory, samochody, spędzajmy wspaniałe, długie wakacje w Tunezji. Albo nie, tam nie. No to chociaż długaśne ferie w Dolomitach. Wszystko za te niepłacone nadgodziny, za te 1300 na rękę, albo za 3000 + 1500 kredytu na mieszkanie, za dobroć jebiących pracodawców, za to „że tak się żyje, a kodeks pracy to tylko papier i co mi zrobisz?”. Realizujmy się! Ale przed telewizorem. Pilot jest naszą prawdziwą władzą nad rzeczywistością, a reklamy to nasza druga fucha. Jako ich odbiorcy też pracujemy. Tylko, że nam za nią nie płacą. Jak za nadgodziny.

ezekiel
O mnie ezekiel

Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu. Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach. Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka