ezekiel ezekiel
2055
BLOG

Polska po Smoleńsku. Zdań kilka po debacie

ezekiel ezekiel Polityka Obserwuj notkę 43

W trakcie debaty z blogerami Igor Janke wypatrywał rok po katastrofie smoleńskiej jaskółek wielkiej zmiany. Pełen nadziei był Grzegorz Wszołek. Nic dziwnego, mit przebudzenia narodowego jest istotnym fundamentem formacji, z którą sympatyzuje. Nieco zdziwiło mnie zdanie Oli Zarzeczańskiej, która wierzy, że pewnego dnia „ludzie wybiorą właściwie”. Właściwie czyli, jak rozumiem kogoś z lewicy. Być może wybory wygra partia Nowy Wspaniały Świat, a na czele rządu stanie sam Sławomir Sierakowski, po tym oczywiście jak przestanie jeść kawior, porzuci otaczającą go bandę hipsterów i przystanie w końcu do prostego człowieka.

Wydaje mi się, że mit Przemiany jest wpisany w polskość. Jest jedną z konstytuujących naszą tożsamość narracji. Dzień dzisiejszy, gnuśny, zwykły, leniwy, w którym króluje cwaniactwo, małostkowość, nieporządek jest tylko wypełniaczem, intro do Wielkiej Zmiany, po której każdy kolejny będzie aktywny, niezwykły, pracowity, którego królami będą ludzie uczciwi, wielkoduszni, chaos ustąpi porządkowi. Zwiastunem nadchodzącej przemiany miałoby być WYDARZENIE. Wielkie, dotykające wszystkich, egalitaryzujące jak wielki walec za sterami którego siedzi Historia we własnej osobie. Na takie wydarzenie świetnie nadaje się ŚMIERĆ. Spektakularna, w której manifestuje się dziejowy Tanatos.

Pointą filmu Stanleya Kubricka „Barry Lyndon”, którego akcja rozgrywa się w osiemnastym wieku jest napis (cytuję z pamięci): „Ludzie przedstawieni w tym obrazie walczyli ze sobą i się kochali, byli mądrzy i głupi, młodzi i starzy, przebiegli i wielkoduszni, biedni i bogaci. Teraz wszyscy są równi.” To zdanie wystarcza za absurdalne podsumowanie naszego tu bytowania. Wszystkich nas czeka śmierć. Wobec jej oblicza wszyscy są równi. To daje się usłyszeć w tęsknocie za jednoczącą nas KATASTROFĄ. Śmierć egalitaryzuje, bądźmy więc sobie braćmi, bo wobec Niej wszyscy jesteśmy równi. Zgadza się, wobec śmierci wszyscy jesteśmy równi. Ale jak już umrzemy. Śmierć egalitaryzuje, ale nieżywych. Tych, którzy stoją w jej, czasami bardzo długim, cieniu nie. KATASTROFA łączy tylko pozornie. Łączy na chwilę, w pierwszym odruchu. Niektórym wydaje się, że ten stan powinien trwać. Niestety, to tylko miraż, fatamorgana. Przychodzi dzień, w którym Historia zmienia się w „dzień dzisiejszy”, odżywa zwykłość, odżywają rozbieżne interesy, różne punkty widzenia, a ludzie nie są w stanie wykrzesać więcej zrozumienia i wzajemnego współczucia. Nic w tym dziwnego. Mamy rozbieżne interesy, mamy inne zdanie, mamy inne zapatrywania, inne tożsamości, świat widzimy w inny sposób. To jest esencja demokracji. Ta afirmacja różnorodności jest czymś zupełnie naturalnym. Nie będzie więc „Dobra, które wyrosło na tej Katastrofie”, ponieważ nie tak wygląda mechanika społeczna.

Zmiany nie dzieją się nagle, z dnia na dzień, z chwili na chwilę i z życzenia na życzenie. Zmiany społeczne mają swoją ospałą dynamikę. Czasami bardzo trudno jest dostrzec predykat zmian. Mogłoby się wydawać, że będzie nim  spektakularne wydarzenie. Nic bardziej mylnego. Procesy społeczne często dzieją się tak a nie inaczej, bo wiele nieistotnych na pozór rzeczy dzieje się jednocześnie. Polacy nagle więc się nie zbratają jak chciałby tego Igor Janke. Nie podniosą się z kolan w narodowym zjednoczeniu, jak chce tego Grzegorz Wszołek ani nie wybiorą w wyborach reprezentantów Młodych Socjalistów do parlamentu, aby ci mogli stworzyć rząd.

Po Smoleńsku z pewnością coś się zmieniło, ale nie go końca wiadomo jeszcze co. Nie wiadomo czy przybyło radykałów, czy ci, którzy radykałami byli po prostu są bardziej widoczni i słyszalni. Nie wiadomo nawet czy żałoba była prawdziwą żałobą, czy tylko świetnie sprzedającą się kreacją medialną. Preferencje polityczne polaków nie bardzo się zmieniły. Ciągle jesteśmy konserwatywni. Szacunek do państwa, prawa i procedur również – cięgle balansujemy gdzieś na granicy wrogości wobec państwa a tęsknotą za ludową anarchią. Smoleńsk niewiele zmienił, bo nie mógł zmienić. Ci, którzy czekali na Spektakularną Katastrofę mają kolejny mit do snucia narracji Wielkiej zmiany. Reszta narzeka głównie na drogą benzynę.

ezekiel
O mnie ezekiel

Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu. Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach. Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka