Dzień spędzony na Salonie24 postanowiłem zwieńczyć przedstawieniem tutejszej gawiedzi interesującego artysty. Po tym, jak zostałem zmiażdżony w komentarzach pod moją ostatnią notką, po tym jak wykazano mi brak logiki, nadmierne rozemocjonowanie, a wiek mój, wnioskując z treści przeze mnie przedstawionych, oszacowano na mniej niż zazwyczaj szacuje pani, która sprzedaje mi piwo (skutkiem czego muszę nadal pokazywać dowód osobisty), postanowiłem złagodzić szarpiący mnie nerw odpływając w krainę lo – fi.
Jakiś czas temu pokazywałem tutaj Billa Callahana vel Smoga. Nie mam jeszcze odwagi pokazać Jendka, bo tego rodzaju sztuki nikt nie zaakceptuje i stanę się idiotą niepożytecznym po stokroć. Kilka dni temu trafiłem z jakiejś okazji na Troya Von Balthazara (jakaż ironia) i powiem szczerze, że trudno jest mi przestać go słuchać. Jest coś w tym ascetycznym, oszczędnym brzmieniu.
Nie muszę chyba dodawać, że mało wejść na jutubie gwarantuje dobry lans na jutubparty?