Postwykształciuch Postwykształciuch
815
BLOG

Cud drogich dróg Tuska

Postwykształciuch Postwykształciuch Polityka Obserwuj notkę 8
 
Zobaczycie, premier Tusk do swoich osiągnięć, którymi będzie się chwalił w czasie kampanii wyborczej zaliczy autostrady i stadiony wybudowane na czas na Euro 2012. Każda krytyka Tuska i PO będzie się spotykać z odpowiedzią zwolenników: "może i kradną, i są afery, ale za to ile wybudowali, więc jest sukces".
 
Ludzie nie zdają sobię sprawy z tego, że to co uważają za sukces jest tak naprawdę naszą wielką katastrofą. Niestety, ludzie mają naiwne i dziecinne kryterium oceny tego, co zostało zrobione. Już śpieszę wytłumaczyć, na czym polega problem.
 
Otóż dziecko nie rozumuje w kategoriach kosztów i kosztowności. Dziecko ma spontaniczne chęci i domaga się ich natychmiastowej realizacji. Każdy rodzic miał do czynienia z sytuacją, gdy musi dziecku wytłumaczyć, że nie może czegoś dostać, bo to coś jest za drogie, a zdaniem rodzica nie opłaca się tej zabawki kupować. Gdy jest pewna potrzeba do zaspokojenia, to rodzic musi zadać sobie pytanie, ile maksymalnie można wydać na zaspokojenie tej potrzeby. Gdzie jest granica, której się nie przekracza. Zwykle jednak taka negatywna decyzja  kończy się awanturą, szantażem emocjonalnym, "nienawidzę cię!" i innymi fochami. 
 
Polski wyborca zachowuje się jak takie rozpieszczone dziecko. Polski wyborca jak chce coś dostać, to domaga się od polityków natychmiastowego dostarczenia tego czegoś i nie chce myśleć o kosztach. Donald Tusk jest skutecznym politykiem, bo dobrze rozumie tą dziecinność polskiego wyborcy, którego rozpieszcza. Zaspokaja jego krótkowzroczne żądania nie oglądając się na koszty, bo inaczej wyborca strzeli focha w naszym nieustającym karnawale wyborczym. 
 
Rezultat tego jest taki, że wyborca dostaje to co chce, ale ciągle za to przepłacamy. To jest jakieś zadziwiające osiągnięcie, że w środku budowlanego kryzysu gospodarczego państwo przepłaca za budowę dróg i stadionów! Przypominam, że kryzys był wynikiem globalnego przeinwestowania w budownictwo nieruchomości. W rezultacie w takich krajach jak USA przeinwestowanie doprowadziło następnie do załamania branży, bo powstał nadmiar zapasów. 
 
Cała branża korzysta z tych samych surowców, więc w sytuacji kryzysu powinny być one nadzwyczaj tanie. Wykonawcy powinni się cenowo bić o zamówienia rządowe. W tej chwili powinien to być rynek kupującego, a nie sprzedającego. Kupujące państwo powinno być w stanie dyktować ceny i budować autostrady i stadiony po minimalnych kosztach.  
 
Okazuje się jednak, że my potrafimy zrobić odwrotnie... Państwo rzuciło na rynek taką ilość różnego rodzaju zamówień, że z dyktatora cenowego stało się petentem. Wykonawcy wiedzą, że państwo z powodów politycznych i prestiżowych musi/chce wykonać zakup natychmiast, żeby zdążyć na Euro 2012. A ten kto musi mieć natychmiast, ten płaci ceny spot. I my to robimy. W kontekście problemów Chińczyków z A2 pojawiły się plotki o pewnych zmowach cenowych wykonawców i dostawców surowców, o podzieleniu rynku między zainteresowanych. Otóż żadna zmowa nie jest potrzebna, gdy popyt przekracza możliwości wykonawcze firm. 
Gdy jest robota dla sześciu, to pięciu ludzi nie musi się wcale zmawiać, żeby dostać maksymalne stawki. 
 
I to jest właśnie ta nasza katastrofa. Dostaniemy to, co jako dziecinni wyborcy chcemy dostać, ale ostro za to przepłacimy i obciążymy się kredytami. Według kryterium zaspokojenia potrzeby odniesiemy sukces, ale według kryterium finansowego ten sukces będzie koszmarną porażką. 
 
Dlatego dla mnie Tusk nie jest mężem stanu, on jest zadowalaczem tłumów. Mąż stanu potrafiłby wyjść i powiedzieć wyborcom, że nie mogą dostać ciastka, bo jest horrendalnie drogie i nie kupimy go na kredyt. Ktoś musi myśleć jak rodzic, a nie jak dziecko. On tego nie potrafi. 

Dobro Ojczyzny najwyższym nakazem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka