Wynik wyborów, czyli "Na Zachodzie bez zmian"

Wynik tych  wyborów jest nijaki. Ani jedna ani druga wiodąca partia nie uzyskała zmiany przewagi nad przeciwnikiem. Mamy do czynienia z czteroletnią stabilizacją, o czym niech świadczą wyniki poniższej tabelki. W przybliżeniu, stosunek głosów PO do PIS od czterech lat wynosi 4:3 i nic nie potrafi tego zmienić. Wyborcy okopali się w swoich poglądach, trwają w wojnie pozycyjnej i nie zamierzają przechodzić do przeciwnego obozu.  

Ostatnia kolumna tabeli pokazuje, jaka jest proporcja głosów uzyskiwana przez PO w stosunku do sumy głosów obu partii. Jak widać w wyborach parlamentarnych i samorządowych jest to zawsze około 57 procent (proporcja 4:3) plus/minus pół procenta. Proporcję tą można obejrzeć na wykresie. 

Wyjątkiem są wybory prezydenckie, które mają trochę inny charakter. Wybiera się spośród 2 alternatyw i wyniki zwykle są postaci 50:50 plus/minus 5 procent. 

Wniosek jest taki, że PIS ma swój beton, ale PO t ma swój beton. W tej kampanii żadna ze stron nie otrzymała od przeciwnej strony retorycznego ciosu, który by ją rozbił. Retoryka była tak naprawdę umiarkowana. 

SLD zostało zniszczone w 2005 przez aferę Rywina. PIS utraciło władzę w 2007 w wyniku wywołania odrazy do swoich działań ocenionych powszechnie jako zamordystyczne. W tych wyborach nie było tak wielkich wydarzeń, może tylko sprawa Merkel w ostatnim tygodniu kampanii. 

Wbrew temu co twierdzi RRK, wyciągnięcie przez Tomasza Lisa sprawy Merkel nic nie zmieniło. Wyborcy PIS zignorowali ten zarzut, a wątpię, żeby wyborcy PO pobiegli do urn bronić nas przed groźbą wojny z Niemcami. 

Tak więc moim zdaniem wybory zakończyły się remisem w tym sensie, że nikt nie przesunął swojego frontu naprzód. 

P.S. Głosy Palikota to chyba nie są niezadowoleni, którzy odpłynęli od PO. To są raczej wyborcy z zasobu uprzednio niegłosujących oraz ci z gwałtu dokonanego na SLD. 

P.P.S. Już kiedyś pisałem w tym temacie:

http://postwyksztalciuch.salon24.pl/252342,wybory-od-4-lat-nic-sie-nie-zmienilo