Państwa polskiego nie stać na powszechny system edukacji. Czas wreszcie to przyznać głośno. Z jednej strony wynika to z radykalnego zmniejszenia dzietności (racjonalna odpowiedź społeczeństwa na konsekwentną politykę prorodzinną), z drugiej strony uposażenia nauczycieli zaczęły rażąco przewyższać koszta utrzymania budynków edukacyjnych... Gminy od dawna jęczą, że państwo przerzuciło zasadnicze koszta właśnie na nie. Samo państwo nie zamierza ingerować w niezależność samorządów i z zainteresowaniem czeka co z tego wyniknie...
Dosyć już tego sarkazmu.
Trzeba zacząć poważnie rozmawiać o Państwie i jego podstawowych obowiązkach.
Nie może być tak, że przy rzeczach oczywistych. wyjątkowo w Polsce stawia się znak zapytania. Półidioci wszelkich płci i maści, zarówno politycy jak i dziennikarze. bredzą o rachunku ekonomicznym, ignorując zupełnie niewyobrażalnie kolosalne koszta bierności i zaniechania.I dotyczy to wszelkich już segmentów Państwa. To właśnie ta absurdalna postawa niewydarzonych dzieci Leszka Balcerowicza wypędziła gros najbardziej aktywnych zawodowo obywateli do państw Starej Unii. Tak samo jak ma na sumieniu radykalne poszerzenie środowiska biedy, głębokiego obniżenia potencjału gospodarczego(gdzie podziały się KABLE OŻARÓW?), utratę kontroli nad sektorem bankowym...Katalog konsekwencji tej postawy jest nieskończony. A nie wymieniłem jeszcze najgorszego - wręcz zbrodnicze marnotrawstwo kapitału ludzkiego.
Nie rozumiem dlaczego ważne debaty sejmowe dotyczące spraw zasadniczych mają tak znaczące ograniczenia czasowe. Dlaczego rządzące większości nie są w stanie w imię dobra wpólnego (zapomniane pojęcie...) przyjmować sensownych pomysłów opozycji? A gwarantuję, że takie są (i to nie tylko w tym rozdaniu parlamentarnym). Nie rozumiem też, że w imię wąsko pojętego interesu partyjnego utrzymuje się źle funkcjonujący rząd i nie wyciąga się odeń konsekwencji. Przecież partie wygrywające wybory muszą mieć jakieś rezerwy kadrowe...
Wracając jednak do rzeczy. Trzeba sobie zacząć jak mantrę powtarzać, że są rzeczy o których się nie dyskutuje - je się robi. Są tak fundamentalne, że jakiekolwiek ich kwestionowanie jest tożsame z negowaniem istnienia samego Państwa.
I warto o tym zacząć poważnie rozmawiać.