Szedłem spać znając sondaże powiadające, że PO w osobie pani Gelert wygra wybory prezydenckie w Elblągu. Jednak powiedziałem sobie, że lepiej poczekać na ostateczny wynik. Też jak Rosemann uważałem, że PO ma przewagę. Nie dlatego, że ma taki aparat propagandowy, lecz dlatego, że deklaracje premiera w Elblągu, były deklaracjami kogoś kto ma moc sprawczą. Za PO stanął cały aparat Państwa i autorytet szefa Rządu RP. Teoretycznie więc najpoważniejsze argumenty miała PO. Sama kandydatka tej formacji jest też osobą popularną w Elblągu, była zarówno senatorem jak też jest aktualnym posłem na Sejm RP. Stało się jednak inaczej.
Mieszkańcy Elbląga, pamiętali jednak, co było przyczyną odwołania Rady Miejskiej zdominowanej przez PO. I pomimo zmasowanej akcji propagandowo-mobilizacyjnej jej elektoratu nie dało się przekonać większości aktywnych mieszkańców miasta do zmiany przekonania o konieczności radykalnej zmiany w mieście.
Po raz pierwszy Tuskobus nie zadziałał. Zapewne da to do myślenia, co poniektórym działaczom PO, którzy tak bezgranicznie chcą popierać Tuska w wyborach na szefa, że aż stygmatyzują Gowina piętnem tego złego... Sam Tusk się wpisuje w tę logikę, twierdząc, że Gowin startuje w innych wyborach, w innej formacji...
Elbląg jest też symbolem konieczności radykalnych zmian. PiS daje nadzieję, że jest to możliwe. Czy jest w stanie spełnić te oczekiwania? Nie wiem. Mam tylko nadzieję.
Zapraszam do rozmowy.