molasy molasy
2331
BLOG

Kiedy Kaczyński trafi do czołówki rankingu zaufania?

molasy molasy Polityka Obserwuj notkę 111

Zapewne większość Czytelników odpowie na postawione w tytule pytanie, że nigdy. Jednak większość nie zawsze ma rację. Ba, istnieje nawet stosowana przez graczy giełdowych tzw. teoria kontrariańska, która głosi, że większość zawsze się myli! Potoczne opinie bardzo często są bowiem na bakier z faktami. Nie inaczej jest w przypadku odpowiedzi na tytułowe pytanie. 

Analiza zmian w wykonywanym przez CBOS rankingu zaufania do polityków dowodzi, że powrót Jarosława Kaczyńskiego na czołowe w nim miejsce jest nie tylko możliwy, ale nawet bardzo prawdopodobny. Nie przez pomyłkę użyłem słowa "powrót". Mało kto już bowiem w Polsce pamięta, że Kaczyński, któremu według ostatniego badania CBOS z lutego bieżącego roku ufa zaledwie 27 proc. ankietowanych, 7-8 lat temu znajdował się regularnie w pierwszej piątce polityków obdarzanych przez Polaków największym zaufaniem. W rankingu CBOS królował wtedy niepodzielnie Aleksander Kwaśniewski, ale Jarosław Kaczyński wraz z bratem Lechem zajmowali w nim wtedy zazwyczaj 2-3 miejsca. W listopadzie 2005 r. prezes PiS-u niemal dogonił Kwaśniewskiego, bo aż 60 proc. ankietowanych Polaków zadeklarowało, że mu ufa.

No tak - powie ktoś - wtedy mu ufano, ale to się bezpowrotnie skończyło. Fakty świadczą jednak, że taka opinia jest całkowicie nieuzasadniona. Rzecz w tym, że Kaczyński awansował na to czołowe miejsce w rankingu z lokaty ... ostatniej. Najgorsze notowania miał bowiem w l. 90. W sierpniu 1993 r. ufało mu bowiem zaledwie 14 proc. Polaków. Jeśli dziesięć lat później ich liczba wzrosła do ponad 50 proc., to dlaczego historia miałaby się nie powtórzyć w przyszłości?

W polskiej polityce funkcjonuje coś, co można nazwać "pobytem w Sulejówku". Polega to na tym, że gdy polityk, który stracił zaufanie Polaków w trakcie piastowania najwyższego urzędu w państwie, usunie się (albo zostanie usunięty) na boczny tor polityczny, to po kilku latach odzyskuje wcześniejszą popularność. Jako pierwszy doświadczył tej jeżdżącej na pstrym koniu łaskawości rodaków Józef Piłsudski w II RP. Sondaże przeprowadzane przez CBOS dowodzą, że podobny proces odzyskania zaufania Polaków miał miejsce w przypadku Lecha Wałęsy, Jerzego Buzka czy nawet Leszka Millera. 

W styczniu 1992 r. Wałęsie ufało 63 proc. Polaków (na stronie internetowej CBOS nie ma danych dotyczących wcześniejszego okresu, ale jest pewne, że zaufanie do niego było wtedy jeszcze wyższe). Natomiast w grudniu 2000 r. ufających mu było zaledwie 21 proc. W 2008 r. Wałęsa wrócił tryumfalnie na pierwsze miejsce w rankingu, z akceptacją wynoszącą znowu 63 proc. 

Jerzy Buzek startował w listopadzie 1997 r.  z zaufaniem na poziomie 64 proc. W 2001 r. odsetek ufających mu spadł ponad dwukrotnie - do 26 proc. Nie przeszkodziło mu to jednak powrócić ponownie na szczyt. W sierpniu 2009 r. ufało mu znowu 64 proc. Polaków. 

W ostatnim okresie w rankingu zaufania pnie się znowu w górę Leszek Miller. W lutowym notowaniu zajął 5 miejsce, z akceptacją Polaków na poziomie 39 proc. To jeszcze znacznie mniej niż zaufanie zanotowane w szczycie jego popularności 64 proc. (listopad 2001), ale aż 3,5 raza więcej niż na 11-procentowym dnie w grudniu 2004 r.

W czym leży tajemnica tego, że Wałęsie, Buzkowi i Millerowi udało się odzyskać zaufanie Polaków? Otóż stało się tak dlatego, że ponieśli druzgocące klęski polityczne. Wałęsa uzyskał śladowe poparcie (1,01 proc.) w wyborach prezydenckich w 2000 r. AWS, z ramienia której Buzek był premierem, nie weszła do sejmu w wyborach w 2001 r. Miller doprowadził do politycznej marginalizacji SLD, a w końcu opuścił szeregi tej partii i w wyborach parlamentarnych w 2007 r. nie zdołał dostać się do sejmu.

Wniosek z losów politycznych Wałęsy, Buzka i Millera jest jednoznaczny: Polacy lubią przegranych polityków, Polacy im wpółczują, Polacy im ufają! Zatem jeśli Kaczyński poniesie spektakularną klęskę, to po jakimś czasie odzyska zaufanie współczujących mu rodaków.

Na czym ta klęska mogłaby polegać? Kaczyński mogłby być pewny, że awansuje do czołówki rankingu zaufania, gdyby PiS nie dostał się sejmu (casus Buzka i AWS). Inna ewentualność to polityczna marginalizacja PiS-u i odejście Kaczyńskiego z tej partii (casus Millera i SLD). Jeszcze inna możliwość to klęska w wyborach prezydenckich (casus Wałęsy). W grę wchodzi również czasowe wyeliminowanie Kaczyńskiego z polityki na skutek wyroku Trybunału Stanu.

Polityczny upadek Kaczyńskiego wywołałby falę współczucia do niego u mających dobre serduszka jego rodaków, skutkującą skokowym wzrostem zaufania do niego. Mogłoby nawet dojść do takiej sytuacji jak przed 2 laty, gdy w ciągu kilku miesięcy zaufanie do prezesa PiS-u wzrosło o 25 pkt proc. i w lipcu 2010 r. wyniosło 48 proc. Był to efekt współczucia Polaków dla byłego premiera po tragicznej śmierci jego brata w katastrofie smoleńskiej. Ten skok zaufania okazał się krótkotrwały, ponieważ ta tragedia nie doprowadziła do wycofania się Kaczyńskiego na boczny tor polityczny. Mainstreamowe media wznowiły frontalny atak na niego, zrobiły znowu Polakom wodę z mózgu i rozpędziły na cztery wiatry odzyskane przez Kaczyńskiego zaufanie.

Jeśli Kaczyński poniósłby polityczną klęskę, to przestano by go atakować. Kto wie, czy nawet w mediach nie zaczęto by go przedstawiać jako sympatycznego, inteligentnego, dowcipnego pana starej daty, który całuje kobiety w rękę oraz lubi głaskać koty. Czy komuś takiemu można nie ufać?

No tak, ale to jest pieśń przyszłości. Na razie na totalną polityczną klęskę Kaczyńskiego się nie zanosi. Czy zatem wszystko stracone i nie doczeka się on szybko powrotu do czołówki rankingu zaufania? Niekoniecznie! Jest możliwe, że atak na Kaczyńskiego w mainstreamowych mediach zelżeje, nawet gdy nie poniesie on klęski politycznej. Świadczy o tym następująca wypowiedź na antenie Programu Pierwszego Polskiego Radia Wojciecha Mazowieckiego w ostatnią niedzielę (25 marca): "Przy Zbigniewie Ziobrze Jarosław Kaczyński wygląda jak dżentelmen starej daty". 

Jeśli mainstreamowe media uznają, że największym zagrożeniem dla III RP jest Ziobro, to właśnie przeciw niemu skierują swój atak. Powtórzy się sytuacja sprzed 2005 r., gdy najzajadlej zwalczały one Romana Giertycha. Na jego tle Kaczyński jawił się jako polityk bliski centrum. I to z tego powodu media stosowały w krytykowaniu go taryfę ulgową. Dzięki temu miał on według sondaży CBOS-u ponad 50-procentowe zaufanie Polaków.

Paradoksalnie zatem, wzrost politycznej siły Ziobry doprowadzi do zwiększenia się zaufania Polaków do Kaczyńskiego i do jego powrotu do czołówki rankingu CBOS-u! Może zatem dzięki secesji ziobrystów Kaczyński uniknie konieczności "pobytu w Sulejówku" i bez wycofywania się z głównego nurtu polityki znowu odzyska zaufanie rodaków?

molasy
O mnie molasy

"JEDYNIE PRAWDA JEST CIEKAWA" - Józef Mackiewicz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka