Dzięki spektakularnemu wystąpieniu w obronie więzionej liderki ukraińskiej opozycji Julii Tymoszenko, Jarosław Kaczyński zyskał możliwość zwrócenia uwagi światowej opinii publicznej na przypadki naruszania standardów demokratycznych przez rządzący w naszym kraju obóz polityczny. Najgłośniejszym tego przykładem jest odmowa miejsca na multipleksie cyfrowym dla Telewizji Trwam tylko dlatego, że udziela ona często głosu politykom opozycyjnym. Okazją do przyciągnięcia uwagi światowych mediów będą planowane w Warszawie trakcie trwania Euro 2012 demonstracje w obronie Telewizji Trwam, manifestacje organizowane przez Solidarność oraz może jeszcze inne. Donald Tusk będzie podczas nich przestawiany jako polityk stosujący metody Wiktora Janukowycza.
Zdecydowane wystąpienie Kaczyńskiego, lidera polskiej opozycji, w obronie Tymoszenko, liderki opozycji ukraińskiej, nie powinno nikogo zaskakiwać. Ono musiało nastąpić. Przecież prezes PiS-u wielokrotnie mówił, że rządząca w Polsce ekipa Tuska nie przestrzega reguł demokracji. Czyli polski rząd postępuje tak samo, jak kierowany przez Janukowycza rząd ukraiński. Rządzące w obu tych państwach ekipy posługują się formalnie niezależnymi od siebie instytucjami, aby utrudnić działalność partii opozycyjnych i w ten sposób uniemożliwić im dojście do władzy.
Teoretycznie przecież Janukowycz nie ponosi odpowiedzialności za to, że Tymoszenko jest w więzieniu. Na taką karę skazał ją sąd, który jest od ukraińskiego rządu niezależny. Jednak wszyscy na świecie wiedzą, że zarzucane jej rzekome nadużycia władzy, to jedynie pretekst, a w rzeczywistości mamy do czynienia z przypadkiem politycznej zemsty ze strony zwycięzcy w stosunku do pokonanej w wyborach. Takie praktyki są w krajach demokratycznych niedopuszczalne. Dlatego politycy w krajach zachodnich są tym tak oburzeni.
Niestety Polsce jest pod tym względem bliżej do Ukrainy niż krajom zachodnim. U nas również sądy są bardzo aktywne w sądzeniu lidera opozycji. Formalnie są one równie niezależne od rządu, jak sądy ukraińskie. Ba, są one ponoć nawet tak życzliwe dla Kaczyńskiego, że jeden z sędziów, dla jego dobra oczywiście, skierował go na badania psychiatryczne. Mogło to nawet skończyć się ogłoszeniem niepoczytalności lidera opozycji, co oznaczałoby wyeliminowanie go z życia politycznego.
Nie wiadomo zresztą, czy za jakiś czas Kaczyński, albo inny z liderów opozycji Zbigniew Ziobro, nie zostanie skazany przez sąd tak jak Tymoszenko. Prokuratura prowadzi bowiem przeciwko nim kilka, a może nawet kilkanaście śledztw. Jeśli ci politycy nie zostaną skazani przez sąd karny, to zrobi to prawdopodobnie Trybunał Stanu. Decyzja polityczna, czy tak się stanie, jest w ręku Tuska.
Rządzący Polską obóz, tak jak ekipa Janukowycza na Ukrainie, w jawny sposób narusza prawa opozycji, nie dopuszczając jej przedstawicieli do formalnie niezależnych instytucji, np. do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Ten konstytucyjny organ jest formalnie apolityczny, ale to tylko teoria, bo swoich ludzi delegowały tam tylko PO, PSL i SLD. Rządząca w Polsce ekipa uznała, że prawo do decydowania o kształcie i zasadach funkcjonowania mediów elektronicznych w naszym kraju nie przysługuje największej partii opozycyjnej. Nie ma się co dziwić, że tak skonstruowana KRRiTV nie przyznała koncesji Telewizji Trwam. Skutkiem tej politycznej decyzji będzie ograniczenie znaczenia, a w dalszej perspektywie być może nawet likwidacja, tej jedynej krytycznej wobec rządzącego w Polsce obozu stacji telewizyjnej.
Takich przykładów jaskrawego łamania ładu demokratycznego w Polsce jest więcej. Przypomnę choćby skandaliczną praktykę niedopuszczania przez PO delegowanych przezez PIS polityków do sejmowej komisji służb specjalnych lub sejmowych komisji śledczych. Inny przykład, to sprzeciw PO wobec kandydatury na wicemarszałka senatu poprzedniej kadencji popieranego przez PiS Zbigniewa Romaszewskiego. Demonstracje w trakcie Euro 2012 będą dobrą okazją, żeby takie przypadki nagłośnić i doprowadzić do ich wyrugowania z polskiej praktyki politycznej. W prawdziwie demokratycznym kraju są one niedopuszczalne.
