W poprzednim odcinku
Państwo Prolakowie oglądają telewizję. Właśnie kończy się „Ukryta Prawda”. Ponieważ wiadomo już, że bohater tego odcinka - wstępujący do seminarium duchownego Stefan - jest prawiczkiem i prawdopodobnie również gejem, rodzinne emocje opadają i w oczekiwaniu na „Fakty” małżonkowie oddają się niezobowiązującej rozmowie. Tematem jest prasa. Mówi Prolakowa:
„Pamiętasz, jakżem prawie przez przypadek kupiła ten tygodnik, co o nim teraz tak głośno, bo pisali nieprawdę szkalując podle rząd nasz Rzeczpospolitej całej wykształconej ale na szczęście ktoś się zreflektował i ich zdymisjonował?”
„Pamiętam.” –potwierdza Stefan - „Dobrze, że tego błędu nie popełniłaś, bo wstyd byłby straszny. Masz przecież zwyczaj z prasą jak ją już kupisz pod pachą spacerować.”
„No wiem. Co by sobie sąsiedzi nasi pomyśleli o nas. Że my jakieś polskie Brejviki co to namawiają jak ten nikomu nie znany niby reżyser do ludzi roszczeliwania? Aż ciarki mnie przeszyły teraz. Ale ja nie o tym chciałam. O naczelnym tej gadzinówki sobie pomyślałam.”
„O Lisickim?” –pyta Stefan.
„Właśnie!” – wykrzyknęła Prolakowa. „Bo ja myślałam, że to Lis, czyli dziennikarz tego milenium niekestiowany! Dlatego prawie pieniądze tak w błoto wyciepłam. A to jakiś Lisicki był. Bardzo możliwe, że celowo takie nazwisko przybrał, żeby zmylić elektorat inteligencki i w ten nieetyczny sposób pismo swoje promować.”
„Coś w tym jest” – przytakuje Stefan – „Nie można wykluczyć. Nie do takich podłości zdolna jest przecież ta cała prawa strona!”
W bieżącym odcinku
22:00. Dzień roboczy. Państwo Prolakowie powoli kładą się do snu. Omawiają jeszcze szalone perypetie bohaterów wydziału śledczego W-11. Niespodziewanie rozmowę przerywa telefon. Dzwoni siostra Stefana.
„Siedziałam. Jednak siedziałam” – rozpoczyna jak zawsze od środka – „Siedziałam zamknięta w zakładzie pracy, bo zatrzasłam się i nim się wydarłam głośno i mnie uratowali, rozpoczęła się godzina policyjna i nie miałam jak wrócić do domu!”
„O czym ty mówisz” – tradycyjnie nic nie rozumiejąc dopytuje Prolakowa – „O stanie wojennym? Teraz, w środku nocy ci się przypomło?”
„Tak! Cały dzień o tym myślałam jakżem się dowiedziała, że nie siedział tylko kapuś.” - potwierdza.
„Jak to nie siedział tylko kapuś?” – szczerze zdziwiona pyta Prolakowa – „Myśmy ze Stefanem nie siedzieli, a przecież nie kapowaliśmy. No może trochę na tych z góry w starym bloku, ale to nie tylko z powodów politycznych tylko przy okazji bo nas kiedyś zalali i tak się akurat złożyło, że oni coś tam korporterowali i ich zamkli ale to niechcący przecież chociaż dobrze w gruncie rzeczy bo tam potem zamieszkał ten milicjant kulturalny co nam winde przytrzymał zawsze i nie palil w samochodzie jak go Stefan przez grzeczność codziennie podwozil do pracy na szosta chociaż sam miał w przeciwną stronę i na siódmą...”
„Wy nie byliście w opozycji tak jak ja” – przerywa jej siostra Stefana – „Wasze losy wpływały na losy Polski w stopniu mniejszym. Chodzi mi o to, że mnie wtedy zamkło i w sensie symbolicznym byłam internatowana w swoim zakładzie pracy.”
„No dobrze, a gdybyś wtedy się nie zatrzasła, to byłabyś kapuś?” drąży temat Prolakowa.
„Tak! Bo kogo nie zamkli ten był pod kołderką mamusi i nie ma prawa świętować tego wielkiego święta. Bo moralne prawo świętować mają tylko prawdziwi bohaterzy i kombatanci co na ten przykład tramwajem taranowali mur stoczni zaraz po tym jak go pan prezydent żeby ratować strajk przeskoczył i pan premier co tam kominy malował żeby zaznaczyć bunt wobec systemu i poparcie dla zjednoczonej europy. Oni, oni mogą. A ten mały nie ma najmniejszego prawa zawłaszczywać sobie tego!” – wykrzykuje do słuchawki Siostra Stefana, czyli Pustowiakowa.
„Aaa. Teraz już wiem” – doszła wreszcie do słowa Prolakowa – „Chodzi ci o tę głośną uzurperację święta pochodem przez tego awanturnika, co go pan Piętonos...”
„Krzywopięt” – sprostował przysłuchujący się rozmowie Stefan – „Ten bohater dotąd skromnie choć niesusznie bezimienny nazywa się Krzywopięt.”
- „...co go pan Krzywopięt zdemaskował ku rozpaczy jego bojówek. Znam temat.”- kontynuuje uradowana Prolakowa.
„Właśnie. I pomyśleć, że również za takich ludzi dałam się zarzaść walcząc o wolną Polskę!” – bez pożegnania odkładają słuchawkę kończy rozmowę Pustowiakowa.
W następnym odcinku
Stefan jest zniesmaczony wznowieniem śledztwa w sprawie możliwych zaniedbań BOR w trakcie przygotowań do wylotu do Smoleńska. Mówi do żony „Wstydu nie mają, tak ciągle do historii wracać zamiast na przyszłości się koncentratować!”. Zona mu przytakuje stwierdzając: „Zamkli by już to śledztwo, bo wstyd na cały świat. Jestem pewna, że to z tej zgryzoty generał nam się rozchorował.”
W mieszkaniu na dole słychać awanturę. To Ambroży krzyczy na Szczepana: „Ty lisie podły i fałszywy! Uważam, że to koniec, skoro żeś mi wierności krzywoprzysiężnie ze Stefanem z seminarium nie dochował!”
r-b s