Prolacy Prolacy
285
BLOG

Odcinek 68, czyli kredyt, ogólna mizeria i wojna

Prolacy Prolacy Kultura Obserwuj notkę 0

W poprzednim odcinku

Stefan Prolak trafił do szpitala. Choć to tylko korytarz, bo niestety wszystkie sale są zajęte przez poważniejsze przypadki, nie narzeka. Jest telewizor i wrzucone do niego dwa złote pozwalają jemu i współtowarzyszom niedoli cieszyć się jeszcze przynajmniej przez godzinę wiadomościami ze świata. Nie, wróć. „Cieszyć się” nie jest w tym momencie nazbyt odpowiednim epitetem.  Przecież, gdyby nie jeden z serwisów informacyjnych, który nagle zaskoczył go wieściami o kursie franka, pewnie nie znalazłby się tutaj w stanie przedzawałowym; nie zdiagnozowano by mu też stuporu, który przekształcił się powoli w dziwne obajawy czegoś na kształt depresji...


W bieżącym odcinku

Pora obiadowa. Stefan drzemie w oczekiwaniu na „Trudne Sprawy”. Nie wie jeszcze , że pan Andrzej z łóżka pod ubikacją dla personelu bynajmniej nie ma zamiaru oglądać Polsatu i już przymierza się do ulubionego serialu fabularno-dokumentalnego „Ukryta Prawda” na TVN. Nikt – no, może poza postawną siostrą Barbarą - nie wyrwie mu pilota.

Wchodzi pani Prolak. Z troską spogląda na męża. Ten budzi się pod jej wzrokiem.

- Zupę ci przyniosłam, ogórkową – mówi.

- Co? Zupę? Ogór… Ogórkową? – mrugając śmiesznie oczami nie może zrozumieć Stefan. –Och! – łapiąc się za serce opada na poduszki. – Ogórek – sapie. Ogórek… To ta nie wiadomo skąd wytrzaśnięta kandydatka na prezydentową, co niom chcom odebrać nasze głosy dla naszego najlepszego aktualnie nam panującego prezydenta!  Precz, precz z mych oczu z tom cieczom! – ostatkiem sił rzęzi Stefan.

Pani Prolakowa jest wstrząśnięta. Stan męża jest poważniejszy niż sądziła, bo choć ewidentnie jego opinia o tej blond, lafi..., lafi... tfu!, laluni, jest trafna, to przecież nie jest to powód, by nie jeść pysznej zupy. Postanawia jednak nie nalegać. Siada tylko na brzegu łóżka i sądząc, że Stefan śpi wciąga się w końcówkę „Szpitala”.  Tam lekarzom udaje się uratować trzynastoletniego Bartka, który służąc do mszy podtruł się kadzidłem. „Gdyby to było W-11 sprawdziliby, czy aby nie było to celowe działanie księdza. A może już wcześniej częstował go muchomorem, nie można przecież wykluczyć…” – myśli Prolakowa. Nagle Stefan łapie ją mocno za przegub.

- Gdzie, gdzie nasz syn Denis? Gdzie on? Muszę go zobaczyć! – z trudem duka.

- Denis jest w szkole jeszcze – odpowiada żona. – Ale po co ci on? – pyta.

- Duda! Duda, ten związkowiec od palenia opon i pogrążania kosztem sierot, chorych i bezdomnych pensjami dla górników  budżetu, chce go wysłać żeby zginął na Ukrainie! Pragnie sprowokować wojnę i nasze dzieci posłać na front! Nie tylko zresztą dzieci, bo mnie też na pewno, choć jestem w stanie agonalnym! Oby choć starców zostawił i kobiety! – czerwony z emocji wykrzykuje Stefan.

- Jak to? – aż podrywa się z łóżka Prolakowa. - Skąd masz takie informacje? Ten wojskowy z łóżka przy drzwiach wahadłowych na klatkę schodową ci powiedział? – pyta.

- Nie! Mówili w telewizji! Ten cały Duda zapowiedział, że jak wygra wybory prezydenckie, zaatakuje Ukrainę, ruszy na Wilno! – relacjonuje wstrząśnięty Stefan.

- O mój Boże! – biadoli Prolakowa. – Mało to tych nieszczęść! Kredyt nam skoczył o trzysta sześćdziesiąt stopni, a ten jeszcze jedynego przyszłego żywiciela rodziny, syna naszego Denisa, chce nam na front posłać! – mówi ze łzami w oczach.

- Kredyt to nasza wina, zaciągnęliśmy go za pisu – mężnie wyznaje Stefan. – Trzeba było się domyślić, że to pułapka zastawiona przez ten rząd na uczciwych Polaków aby ich ciemiężyć i ciemiężonych wycyckać! Ale leć, leć! Do domu! Szkoda czasu! Wyciągnij z szuflady te wszystkie stare papiery Denisa, co żeśmy mu je przed komisją wojskową załatwiali.  Na skrzywienie kręgosłupa, stopę końsko-szpotawą, zajęczą wargę, niski iloraz - A, nie, to chyba miał już wcześniej... Ehm, Tę, no...  Anemię, apatię i platfusa – wylicza nad wyraz trzeźwo i rzeczowo Stefan.

- Na reranie, seplenienie, jąkanie i zeza też? – pyta na wszelki wypadek Prolakowa.

- Też! Bieżże tem zupe i biegnij co sił, kobieto!


W następnym odcinku

Stefan zostaje wypisany ze szpitala. Nie wykupuje leków, bo jednak rata kredytu jest priorytetem. Denis planuje wyjechać do Londynu. Zbiera na bilet grając w  League of Legends. Jak wyjaśnił rodzicom, najwytrawniejsi  gracze wyciągają w ten sposób tysiące dolarów, a jemu idzie już coraz lepiej. Ci więc nie protestują. „Ten cały Londyn nie jest zdaje się po drodze na Mińsk. Niech tam się ukryje przed Dudą” – wyjaśnia żonie Stefan.

A tymczasem na dole słychać okrzyk radości. To Ambroży, współlokator Szczepana cieszy się, bo właśnie skosztował pysznego ogórka, którego niedawno sam zakisił.

 

r-b s 

 

Prolacy
O mnie Prolacy

Kiepscy? Lubicze? Mostowiakowie? Tylko Prolacy! r-b s

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura