Piątek
Wracając z pracy poszedłem na Plac Krasińskich na mszę pod pomnikiem Powstania Warszawskiego. Msza była piękna. Niestety nie było mi dane uczestniczyć w niej do końca. Musiałem z żalem opuścić zgromadzenie. Już wyszedłem na ulicę Długą gdy za sobą usłyszałem oburzony głos – „Gdzie ja jestem, w Polsce czy w kościele?!” Obejrzałem się, za mną szło dwóch homoseksualistów, z których jeden głośno się oburzał a drugi próbował go uspokajać. Powiedziałem mu że przecież nikt go nie zmusza do uczestnictwa we mszy. Odpowiedział że on podróżuje po świecie i nigdzie nie ma czegoś takiego. Co miałem powiedzieć na taki argument? Powiedziałem tylko że nigdzie na świecie nie było takiego powstania więc może dlatego nigdzie na świecie… Powiedziałem jeszcze tylko że wygląda na człowieka któremu tolerancja leży bardzo na sercu. Odpowiedział, że z pewnością bardziej niż mnie i rozstaliśmy się. Jego partner cały czas próbował go mitygować aż zaciągnął go na drugą stronę ulicy.
Cóż. Najmniej tolerancyjni są ci którzy do tolerancji najgłośniej nawołują.
Sobota
Kiedy zaczynałem zapalać znicze w miejscach walk powstańczych nie było wiele miejsc tak oznaczonych. Nie było też wielu takich jak ja. Nie wiem czy było to niebezpieczne, ale nie było przyjemnie być legitymowanym przez milicjantów. Na szczęście tłumaczenie że to znicz dla poety który zginął w czasie wojny wystarczyło. W końcu co mieli zrobić z kilkunastoletnim dzieciakiem. Tak było pod „oknem Baczyńskiego”. Kiedyś ktoś spotkał mnie, kiedy zapalałem znicz pod tym oknem i wskazał miejsce gdzie był grób KK Baczyńskiego. Oczywiście grobu nie było, bo cały teren po przedwojennym ratuszu był wypłytowany i tworzył teren przed pomnikiem Nike. Dziwnie wyglądała ta moja lampka na wielkim pustym placu.
Dzisiaj ratusz jest odbudowany, mieszczą się w nim banki, a w miejscu grobu jest kamień upamiętniający miejsce gdzie pierwotnie był pochowany młody poeta.
Szkoda tylko że prawie nikt tam nie zagląda.
Dzisiaj miejsc upamiętniających powstańcze zmagania jest wiele w całej Warszawie. Co wcale nie oznacza że jest ich zbyt wiele. Przecież jak w powstańczej pieśni „za każdy kamień Twój, stolico damy krew”. I dali. Każdy kamień to czyjaś krew. Dlatego smutno mi się zrobiło, kiedy poszedłem od „okna Baczyńskiego” na skrzyżowanie Senatorskiej z Miodową i zobaczyłem że nie ma już kamienia upamiętniającego walki batalionu „Gozdawa”. Miałem nadzieję że po zbudowaniu biurowca kamień wróci na miejsce lub na fasadzie pojawi się tablica, ale niestety.
Jak co roku przeszedłem szlak starówkowych barykad zapaliłem znicze Popatrzyłem na twarze powstańców których mijałem w czasie mojej małej pielgrzymki. Starzy, pełni godności ludzie z oczami pełnymi obrazów tragicznych i heroicznych. Przykład dla wielu pokoleń, że można przegrać i pozostać niepokonanym. Tak jak nauczał Piłsudski. Tak jak uczył przykład powstańców stczniowych i listopadowych ... Przykład wielu pokoleń z Narodowego Panteonu Bohaterów.
Cieszy to, że obchody wybuchu powstania mają coraz większy zasięg. Jeszcze kilka lat temu nieśmiało przyłączały się do nich inne miasta. Dzisiaj można już mówić o ogólnopolskich obchodach. Tym głębiej zapadnie ono w dusze i umysły następnych pokoleń jako wzór obowiązku obywatelskiego.
Niedziela
Z rocznym opóźnieniem, i tylko połowa zadania, (nawet niecała połowa) ale zostały wreszcie otwarte bulwary wiślane.
Oficjałki mnie nie interesują dlatego jako że od lat kibicuję temu przedsięwzięciu, poszedłem zobaczyć efekt prac kiedy już nie było tam Pani Premier, nie wiadomo po co tam przybyłej, oraz Pani Prezydent.
Ogólne wrażenie pozytywne. W detale radzę nie wgłębiać się. Bo nawet na wizytę Pani Premier nie potrafili uprzątnąć pajęczynowych firanek wiszących na pergolach.
Dla mnie najważniejsze że przedwojenna tablica upamiętniająca budowę bulwarów pozostała. Szkoda tylko że ramka okalająca tablicę została uszkodzona i naprawiona w sposób urągający zawodowi kamieniarza.