Karol Pluk Karol Pluk
614
BLOG

Gej jak kibol

Karol Pluk Karol Pluk Polityka Obserwuj notkę 9

Dziś odbyła się kolejna (10) parada równości w Warszawie. Tym razem w zasadzie bez echa, żadnych zakazów od władz, żadnych większych rozrób, ani nagłośnionych niefortunnych wypowiedzi polityków prawicy (stricte nt. parady). Była oczywiście kontrmanifa, ale nikt nikogo kamieniami nie rzucał. Jedyne co mnie od dłuższego czasu boli, to promowany w mediach stereotypowy wizerunek paradującego - a mianowicie ukazywanie bujnie ubranych tzw. "drag queen". Chyba bez względu na kierunek mediów, ogółem przyjęło się że taki obraz pokazuje się lepiej i byle kto patrząc z daleka i nie słysząc nawet reportażu może stwierdzić: "o pedały znowu maszerują". Drag queens są oczywiście nieodłącznym elementem parad równości, niemniej większość stanowią głównie osoby które wyglądem niczym się nie różnią od tych, których parada mija. W neutralnie nastawionym do homoseksualistów kraju, który szanuje cudzą seksualność i wolność taki wizerunek wydałby się co najwyżej sympatyczny i budzący zaintersowanie. W Polsce niestety działa na niekorzyść homoseksualistów, gdyż często ujednolica się ich wszystkich do transwestytów i dziwaków. Nie wiem na ile środowiska homoseksualne zdają sobie sprawę, ale mając na uwadzę wydźwięk i cel całej parady, nie sądzę by mieli zamiar coś zmieniać. Myślę za to, że wciąż brak w mediach przekazu o tym, że gej czy lesbijka to taki sam człowiek jak każdy inny, a nie jakiś przebieraniec z parady w dodatku krzykliwy aktywista który najchętniej paliłby krzyże, uprawiał przygodny seks z byle kim, a potem adoptował wszystkie dzieci w okolicy. Mam nadzieję, że jeśli myślimy faktycznie o poprawie komforu życia mniejszości homoseksualnych w Polsce, najpierw powinniśmy zabdać o misję medialną ukierunkowaną właśnie na obaleniu tego stereotypu kreowanego podczas parad równości.

A tak poza tym, to parada ta zbiegła się z ostatnimi zagrywkami wyborczymi Tuska w stronę lewicy, o zalegalizowaniu związków partnerskich. Trudno więc nie powiązać jedno z drugim, zwlaszcza że uczestnicy parady równości a także ich zwolennicy podłapali temat i zrobili go jednym z głownych samej parady. Ogółem chcałbym wierzyć w szczere intencje premiera, gdyż w przeciwnym razie pozostanie pewien niesmak. Niesmak spowodowany sprowadzeniem istotnego problemu do roli narzędzia w kampani. I to nie pierwszy raz, bo SLD również tym gra od lat. I w zasadzie całość jakby się rozmywa, i nabiera rangi karty przetargowej bez żadnej realnej wartości dla społeczeństwa. I będę miał wrażenie, że premier to taki romantyk który chciałby szlachetnie postąpić, ale zapomnial zaanalizować wszystkiego pod kątem realnych szans na wprowadzenie tego w życie... jednak to chyba temat na osobną dysputę.

Co mnie jeszcze irytuje? Nie, nie irytuje mnie poseł Węgrzyn, bo po pierwsze nauczyłem się go ignorować, po drugie mi go żal - ewidentnie skrzywdzony przez jakiegoś homoseksualistę w dzieciństwie, co w zasadzie wcale nie musiało (i zapewne nie miało!) nic wspólnego z orientacją. Ot, równie dobrze mógl to być heteryk, trafił się homo i poseł poszedł z nurtem dyskryminacji tychże (by nie szukać daleko powodów). Ale poza posłem Węgrzynem jest wielu ludzi w żaden sposób nie skrzywdzonych przez homoseksualnych ludzi, lub homoseksualizm w ogóle, a jednak sprzeciwiających się wielu jego aspektom w życiu codziennym. Parady tak czy owak nadal budzą sprzeciw, czy lęk. Najbardziej charakterystyczne ostatnio wydają się agrumenty jakoby legalizacja związków partnerskich w Polsce miała posłużyć jako tylna furtka legalizacji adopcji przez homoseksualistów. Bardzo mnie to dziwi, bowiem w zasadzie nie wiem jakie miałoby to mieć powiązanie. Tak jakby argumentujący nie rozpatrzyli możliwości, że polskie społeczeństwo może przyzwolić na związki partnerskie (które zresztą pomogą głównie żyjącym w konkubinacie), ale niekoniecznie muszą zezwalać na legalizację adopcji (czy nawet czegokolwiek innego!). Nie żyjemy w tak bezrefleksyjnym kraju, więc lęk jest nieuzasadniony. Chyba, że argumentujący obawiają się, że mogą nie mieć racji w swoim oporze. Gdy bowiem okaże się, że nie taki gej czy lesbijka straszni, dojdzie do naturalnej zgody na poszerzenie homoseksualistom swobody i możliwości. Ale przecież tak powinno działać demokratyczne i myślące społeczeństwo, nieprawdaż? Bo faktycznie, co widać głównie w takich krajach jak chociażby Finlandia, takie możliwości homoseksualisom wprowadza się stopniowo i z biegiem czasu one się powiększają. Czy to źle? Spróbujcie zapytać Fina, Szweda czy Kanadyjczyka.

I na koniec jeszcze jedna sprawa. Niektórych bulwersuje sama forma i cel parad, takich jak ta dzisiaj. Czemu nie może być inna i czemu tak bardzo "promuje" się? Bo to jedyne miejsce i czas, w którym takie osoby mogą uzewnętrznić to, co tłamszą w sobie często z powodu dyskryminacji na codzień (lub obaw o nią). Mogą poczuć się wreszcie sobą, takimi jakimi są i nie czyniąc nikomu krzywdy, pokazać że istnieją. I że mogą tańczyć, trzymać się za ręcę, przytulać, a nawet całować - i być szczęśliwymi. To tylko parę godzin marszu przez miasto, a nawet trudno sobie wyobraźić jak szczęśliwi ludzie muszą tam iść, gdy mogą być tym kim są.

Ps. Gdyby kogoś to ciekawiło, jestem hetero - nie żebym się tym chwalił czy coś, ale niektórzy mogliby mnie tu sprowadzić do jakiejś tylko znanej im gejo-działaczo-ateisto-podobnej kreatury i zlekceważyć.

Karol Pluk
O mnie Karol Pluk

"Pomarańcze za pensa, krzyczą dzwony Klemensa, Skradł cytryn pół tuzina, dudnią dzwony Marcina, Zaraz złapię złodzieja, ryczą dzwony Baileya, Inni liczą, ty też licz, radzą dzwony Shoreditch. Oto ciastko – możesz zjeść połowę, a to topór, który zetnie ci głowę." Rok 1984, GO

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka