Karol Pluk Karol Pluk
113
BLOG

Ja, niezdecydowany

Karol Pluk Karol Pluk Polityka Obserwuj notkę 1

Za dwa dni wybory. Może to zabrzmi dziś infantylnie, ale odczuwam taką proste powołanie do urny, jako obywatel demokracji na coś tam jednak mam wpływ, może nie idealnie jakbym chciał, ale jak się nie ma co się lubi.. Lecz im bliżej godziny zero, tym mniejsza moja nadzieja iż ktoś zdoła mnie skutecznie przekonać. Obecnie chyba każda partia wykazuje się albo ignorancją wobec moich poglądów i potrzeb, lub słabością co do ich realizowania. To bardzo smutny moment, gdy człowiek czuje że powinien zagłosować, a nie ma na kogo. "Idź oddaj nieważny głos" mówią, ale dziś nawet "nieważny głos" został nacechowany politycznymi korzyściami i nie mam przekonania czy dokładnie spełni tą rolę, którą mu wyznaczyłbym. To ja już wolę pograć w squasha, albo popływać na basenie.

Jednakże nie tylko to sprawia, iż nie mam ochoty głosować 9 października. Z każdym rokiem czuję bowiem że co raz bardziej wsiąkam i dojrzewam do naszego typu społeczeństwa. Społeczeństwa podzielonego na kilka sfer, które istnieją jakby zupełnie niezależnie od tego co się dzieje na górze. Z jednej strony mamy zalew studenckiej siły roboczej, którzy zawsze znajdą jakiś obóz pracy i będą tyrać za 1300 miesięcznie. Z drugiej sfera dorobkiewiczów, firm niedużych, często kręcacych i kombinujących. Są tak małe i tak rozproszone, że nie sposób ich kontrolować. A z trzeciej sfera ludzi niezależnych i zaradnych do tego stopnia, że czy pójdą na wybory czy nie, i nieistotne kto wygra - oni zawsze znajdą sposób na zarobek, zawsze będą gdzieś potrzebni. Ich polityka nie interesuje, chyba że od biedy ponarzekają że tylko komplikuje ich wygodny żywot. I wokół takich sfer ja się obracam i czasami mam wrażenie, że te wybory dotyczą w ogóle jakiegoś innej świata, zupełnie nie mającego przełożenia na to co widzę - bo od lat widzę to samo, choć władza się zmienia. I jak już pisałem, sam wsiąkam w ten samorealizujący się system. W miarę możliwości wyznaczam i realizuję własne cele, i mam nadzieję że za kilka lat osiągnę na tyle wyższy status społeczny, który pozwoli mi myśleć o stabilnym życiu rodzinnym. Do tego czasu może jeszcze zmieni się władza, przy dobrych wiatrach tylko ze dwa razy. Czy zmienią się moje plany i sposób ich realizacji? Obawiam się, że nie.

Co mnie martwi? Przemiany społeczne. Niedoceniane przez jednych, zawłaszczane przez drugich. Ale one są trudne. Czasami nie wiem gdzie tkwię. Trzy rzeczy. Pierwsza, to iż w moim niedługim życiu zdołałem mieć już z przykładami siły reliktów poprzedniego systemu. Porachunki na wysokim, politycznym szczeblu, ale nie na tyle wysokim by kogoś to szerzej zainteresowało. Wtedy poczułem że wiele musimy z siebie wyrzucić, by nie popadać w dawne nawyki. Druga gdy doświadczyłem też w swym życiu zjawiska biegu po trupach - gdy do osiągnięcia zysku, można wykorzystywać słabszych. Pamietam dokładnie gdy jeden z mych byłych szefów na pytanie: "To mało etyczne naciągać starszych ludzi, czyż nie?" odrzekł: "A czyż oni nikogo nigdy nie naciągneli?". Z takimi przykładami usprawiedliwiania nawet wątpliwych etycznie czynów spotkałem się bardzo często, i za nic nie mogłem się przemóc by tak postępować - moje człowieczeństwo zabierało mi zysk, kiedy koledzy obok pławili się w luksusach. A trzecia to masowe zjawisko neurotycznego wręcz zakotwiczenia w swoich poglądach. Bardzo trudno podejmować dyskurs w Polsce na tematy np. ideologiczne. Zamiast płynnej wymiany racji i obupólnego przyjmowania racji, bardziej przypomina to walkę kogutów. Jeśli ktoś ulegnie i zgodzi się z drugą stroną, druga strona automatycznie ogłosi się zwycięzcą i przydepnie butem tego kto uchylił głowę. Tym samym każdy się takiego buta obawia, stąd czasami za wszelką cenę broni swojej racji, bez szans na refleksję. Myślę, że to też problem elit politycznych - oni zapomnieli jak ze sobą rozmawiać. Władza zapomniała, że nie jest nieomylna. Opozycja zapomniała że powinna pomagać rządowi w dbałości o dobro narodowe. Pozostało tylko bezsensownie okładanie się cepami po głowach.

Dobrze, po namyślę zdecydowałem się że pójdę. Drogą kompromisu wybiorę kogoś, dając mu szansę. Raz jeszcze. Nadal się waham co do dwóch partii i nie chciałbym rzucać monetą, bo to by było trochę bezczelne. Nie jest łatwe życie niezdecydowanego.

Ps. Przepraszam za chaos i w ogóle ta notka jest dziwna, ale chciałem to wyrzucić z siebie. Jeśli nie odnaleźlicie sensu czy przesłania - szukajcie go gdzieś indziej ;) Ale jakbym napisał to na początku, to pewnie nikt by nawet reszty nie przeczytał.

Karol Pluk
O mnie Karol Pluk

"Pomarańcze za pensa, krzyczą dzwony Klemensa, Skradł cytryn pół tuzina, dudnią dzwony Marcina, Zaraz złapię złodzieja, ryczą dzwony Baileya, Inni liczą, ty też licz, radzą dzwony Shoreditch. Oto ciastko – możesz zjeść połowę, a to topór, który zetnie ci głowę." Rok 1984, GO

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka