Gdy spotykamy się z działaniami dobra, zapory oddzielające nas od świata drżą w posadach. Topnieją mury naszej izolatki, w której chroniliśmy się przed ciosami konkurencyjnego społeczeństwa napędzanego chciwością. Dobre uczynki wzruszają, mgła przesłania oczy, w gardle wzbiera tkliwość, łamie się głos. Zrzucamy skórę rekina biznesu, by uwolnić swoją ludzką naturę.
Dzieła realizowane sercem wywołują efekt domina, influencerzy dobra pociągają za sobą fanów. Pomaganie staje się modne. Szlachetność zatacza koło i dobro do nas powraca. Nowe wzorce stają się normą pilnowaną przez ogół.
Utopia, czy osiągalne zmiany?
Zło jak choroba zakaźna również może zarazić wielu. Każdy widzi, że zło skuteczniej realizuje swoje cele, gdyż ma większy wybór strategii niż dobro. Przed złem cofają się ludzie słabi, ustępując pola zachłannym.
Cywilizacja oparta na podboju zawłaszcza to, co zbudowała cywilizacja oparta na współpracy. Bez współpracy nie będzie wielu dóbr, gdyż potrzebujemy innych z ich umiejętnościami i talentem.