Niektórzy ludzie tak bardzo pragną zaistnieć na publicznej scenie, że nie cofną się przed żadnym, nawet najgłupszym spectaculum.
Na naszej polskiej scenie ostatnio takim jaskrawym przykładem jest niejaka Marianna Schreiber. Współczuję jej mężowi, byłemu wiceministrowi rządu PiS, który nie potrafił przekonać żony, że te jej "cudowne" wyczyny nie pomagają w jego walce o głosy wyborców.