jeszcze tu jestem, póki jest miejsce
kropka na kaflu patrzy z zaułka
w zaświat za piecem, w zwolnionym tempie
suną, cholera,wielkie idee
i powodują zaćmienie słońca
słoniowe nogi i dębie bary pchają pańszczyznę:
o w trąąąby dmiiijcie!
na chwałę pyłu, wznosi się nowość
siejąc renesans i oświecenie
w blaskach i grzmotach kroczy Kulomiot, twórczy Profesor
łupie kamieniem,
wdraża się projekt: podstęp z postępem
nihil sub sole, spada nam z nieba,
tak będzie lepiej, choć widzę gorzej,
bardzo wyraźnie: wielkie zadęcie,
milowe głazy, a co fundament
z większym tąpnięciem
w mrowisku pyłków i znaczków sadzy
lokum mam iście interpunkcyjne, poza indeksem
topograficznym, jest nieistniejka
gdzie żaden atlas
nie zmieści palca a jeśli nawet,
spotka go drzazga,
brzdąkam więc sobie na mandolince, głaszcząc
surowce, cenne zasoby : w ciepłych gałgankach
składam historię i kilka liter
dla potomności
zbieram do ucha materiał z badań
muzyka ognia –gatunki trzasków, mam w nosie
wszystko co się tu niesie i kaszląc cicho
zapalam fajkę, a może jeszcze
jesień mi przygna aromat grzybów i złote liście
to oczywiście tylko marzenia
a innych nie mam