Kapitan Żbik Kapitan Żbik
50
BLOG

Dr Jekyll's Mistresses - Jess Franco 1964

Kapitan Żbik Kapitan Żbik Kultura Obserwuj notkę 0

Znowu jesteśmy w, znanym już z Sadystycznego barona Von Klaus miasteczku Holfen, znowu giną młode dziewczyny, w samotnym zamczysku szalony naukowiec (w zależności od dubbingu bądź dr Jekyll, bądź dr Fisherman), uczeń nie-sławnego dr Orloffa prowadzi tajemnicze eksperymenty… Gdy do zamku przybywa na święta bratanica doktora, atmosfera gęstnieje – zwłaszcza gdy okazuje się, że morderczym zombie na usługach demonicznego wuja jest… jej dawno zmarły ojciec.
Odnotować trzeba pojawiające się systematycznie w kolejnym filmie ulubione tematy Franco – porywanie i mordowanie młodych kobiet, kontrolę umysłu (właśnie Naukowy Sposób kontroli umysłu jest tytułową tajemnica dr Orloffa, która ten, na łożu śmierci przekaże Fishermanowi). Jednocześnie scenariusz staje się coraz bardziej surrealistyczny. W zasadzie film nie podaje żadnej motywacji, dla której Fisherman wysyła swego zombie na mordercze wyprawy – chyba naukową pasję ;-) .
Dodatkowe smaczki fabularne przynosi obraz życia rodzinnego szalonego doktora. Gdy młoda Melisa przybywa do zamku zastaje tam opryskliwego, zamkniętego w swej pracowni wuja i wciąż pijaną zonę, nieszczęśliwą ciotkę. Okazuje się, ze to dr .Fisherman zamordował swego brata, gdy odkrył jego romans z własną żona, by następnie zakonserwować jego ciało i, przy pomocy Sekretu Dr Orloffa, zamienić go w posłusznego swej woli morderczego zombie. Dopiero przybycie córki budzi w Androsie (takie imię nosi morderca) jakieś wspomnienia, w konsekwencji prowadząc do jego finałowego buntu.
Kolejna wizyta w szalonym, mrocznym świecie Jesusa Franco jest kolejną wizyta udaną. „Tajemnica Dr Orloffa”(bo taki, „El sekreto Del Dr Orloff” - jest oryginalny tytuł filmu) urzeka nierealną atmosferą, odwołaniami do najlepszej klasyki horroru (wyraźny ukłon w kierunku niemego „Gabinetu Dr Caligari”), świetnymi ujęciami, lokalizacjami i pracą kamery, tajemniczym jazzowym soundtrackiem Daniela White. Jak zwykle Franco inkrustuje film dwoma śmiałymi ( mamy rok 1964…) scenami erotycznymi kolejnych ofiar Androsa.
Mniej udana jest obsada filmu – ani szalony doktor, ani Melisa, ani jej chłopak nie zapadają w pamięć i trudno ich kreacje uznać za udane. Tylko Hugo Blanco (pamiętny Von Klaus) w roli udręczonego Androsa wypada przekonująco.
Trzeba się przyzwyczaić do powolnej, onirycznej narracji Franco – kto jej nie polubi, ten nie rozsmakuje się w Tajemnicy Dr Orloffa.
Generalnie, kolejny udany horror Franco, nieco w sumie słabszy od swych poprzedników, ale dość bezboleśnie wprowadzający w świat szalonego Hiszpana – suma łączna 8/10.

Kulturalny ;-), zniechęcony do świata współczesnej polityki, niezaangażowany w bieżące spory,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura