pwilkin pwilkin
66
BLOG

Kto się boi anonimów?

pwilkin pwilkin Polityka Obserwuj notkę 14

Biję wszelkie rekordy swojej aktywności na Salonie (nie pamiętam, czy kiedykolwiek napisałem 3 teksty w ciągu 24 godzin), ale śledząc na stronach "Dziennika" tamtejszą "debatę o anonimowości w sieci" przeczytałem właśnie tekst, wokół którego nie mogę przejść obojętnie.

Prof. Marcin Król, bo o jego felietonie mowa, postanowił pójść na całość. Pal diabli meritum, oto Profesor ex cathedra oznajmia nam, że:

(...) Tymczasem anonimowa opinia nie pomaga w kształtowaniu życia publicznego, a psuje je. Anonimowość pozwala ludziom na swobodę, która bywa niebezpieczna. Niegdyś wielu filozofów politycznych uważało, że tego rodzaju swobody powinny być ograniczone.

Niegdyś pewien wybitny filozof uważał, że poetów i artystów wszelkiej maści należałoby wygnać z państwa. Inny wybitny filozof, autor koncepcji trójpodziału władzy, uważał, że murzyni zostali przez Boga stworzeni jako gorsi, a dowodem na to jest ich czarna "jak u demonów" skóra, wyrażał się także z uznaniem o spartańskiej eugenice polegającej na zrzucaniu cherlawych noworodków ze skały. Rozumiem, że w odpowiedniej chwili Profesor również przytoczy nam te przypadki jako argumenty w dyskusji?

Jakby tego było mało, p. Król dodaje kolejną złotą myśl:

Tymczasem w internecie opinie są anonimowe i co więcej, oceniam to jako złe zwycięstwo demokracji, bo każdy idiota ma takie same prawa do wygłaszania swoich sądów jak wybitni myśliciele, publicyści, czy prawdziwi dziennikarze.

Gdyby tego typu sąd wyrażał polityk bądź publicysta, to jeszcze machnąłbym ręką, ale gdy tego typu sąd wyraża naukowiec, osoba z tytułem profesorskim, to szczęka ze zdziwienia opada mi do ziemi. Od kiedy pamiętam, to właśnie główną ideą środowiska akademickiego była merytokracja - o wadze głosu decydowało, co zostało powiedziane, a nie - kto to powiedział. Reliktem tego stanu rzeczy, który jak rozumiem p. Król chętnie by zniósł, jest np. to, że na obronę pracy doktorskiej przyjść może dowolny człowiek z ulicy. Może nawet zadawać pytania i, o zgrozo, nie ma nawet obowiązku przedstawienia się! W historii najnowszej filozofii amerykańskiej słynny jest przypadek Saula Kripke, wybitnego logika i autora przyczynowej koncepcji nazw własnych, który w wieku lat 16 uczestniczył w debacie uniwersyteckiej razem z prof. Quine'm i prof. Barcan-Marcus - debata ta dzisiaj jest klasycznym tekstem współczesnej filozofii analitycznej. W wymarzonym świecie p. Króla Kripke nawet by na ową debatę nie wszedł, bo miejsce byłoby zarezerwowane dla wybitnych myślicieli i prawdziwych filozofów.

Wszystko to jednak blednie przy końcowym argumencie Profesora:

Więcej, przez całe lata rozumni ludzie uważali, że cenzura powinna być dopuszczalna i to nie tylko z powodów obyczajowych, ale też zgodnie z zasadą, że „poważne pytania głupim ludziom mącą w głowie”. Nie jestem zwolennikiem tezy, by każdy mógł wyrażać swoją opinię w sposób nieograniczenie swobodny. Gdy do redakcji przychodzą listy, ta nie decyduje się na publikację najgłupszych z nich, a wybiera najbardziej interesujące.

Osobiście tego za dobrze nie pamiętam, ale jeszcze jakieś 20 lat temu z hakiem w naszym kraju funkcjonował taki urząd, mieścił się bodajże na ul. Mysiej w Warszawie. Osoby tam pracujące zapewne zgodziłyby się w 100% z wyżej przytoczoną opinią. Rozumiem, że p. Królowi do takiego stanu rzeczy tęskno, ja jednak preferowałbym, żeby Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk pozostał już na zawsze tam, gdzie jego miejsce - na stronach książek historycznych.

pwilkin
O mnie pwilkin

W pewnym momencie człowiek już nie wytrzymuje i musi te parę słow napisać... Dlaczego nudny? Bo postaram się, aby nie było płomiennych mów, wielkich słów i rzucania gromami, tylko chłodne, rzeczowe analizy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka