Qwalsky Qwalsky
335
BLOG

Oszczędzanie to podcinanie gałęzi, na której się siedzi

Qwalsky Qwalsky Gospodarka Obserwuj notkę 5

Ostatnio w modzie jest narzekanie na szybki wzrost długu publicznego. Różne autorytety rodzierają szaty, nadają Tuskowi miano drugiego Gierka i w ogóle biadolą niesłychanie. Oczywiście, jak to zwykle jest, kiedy panuje moda, robią to bez większego sensu.

Na wstępie od razu powiem, że jestem zwolennikiem obniżania deficytu i długu. Generalnie uważam, że zadłużanie państwa powinno być karane pracą przy budowie autostrad. Nie jestem też zwolennikiem Tuska i jego nudnej czeredy. Za dobrze pamiętam, skąd ci faceci się wzięli - najpierw KLD, potem Unia Wolności i AWS, teraz PO. Czyli kiła, syfilis i rzeżączka. Ale...

Każdy, kto cokolwiek kiedyś pożyczył, wie, że dzięki kredytowi stać go na więcej. Z punktu widzenia sprzedawcy nie ma wielkiej różnicy, czy dostaje sie pieniądze z kredytu, czy też z zarobków nabywcy. Grunt, że pieniądze się dostaje. Gdy są, interes się kręci, można wypłacać pensje i premie, gdy nie ma, sklepik można zamknąć.

Ta sama zasada dotyczy państwa. Jeśli pożyczy ono pieniądze, to potem odda je w ten czy inny sposób obywatelom (nawet jeśli robi to przez nieczyste, lewe kontrakty). Z obligacji robią się emerytury, wypłaty dla urzędników i zwroty podatku. Te trafiają dalej do krwioobiegu gospodarczego.

Ktoś kiedyś porównał takie dotowanie gospodarki publicznym długiem do aplikowania narotyków. Coś w tym jest. Przede wszystkim, jak w każdym nałogu, organizm się przyzwyczaja, a potem potrzebuje zwiększonych dawek, aby uzyskać podobne efekty co na początku. I tak jak w przypadku narkotyków, szybkie odstawienie może być gwałtowne.

Wyobraźmy sobie teraz, że Tusk z żądnego władzy karierowicza staje się twardogłowym konserwatystą gospodarczym, a jego minister finansów przechodzi wewnętrzną przemianę i bogów kreatywnej księgowości porzuca na rzecz walki z deficytem. Rżną, tną, redukują. Zwalniają 100 tys. urzędników, których zatrudnili i jeszcze kolejne 100 tys., których zatrudnił PiS. Spadają renty, zmniejsza się skala podwyżek emerytur, pensje w sektorze publicznym idą w dół. I kiedy po tej finansowej masakrze wychodzą w Polskę, widzą kraj pogrążony w kryzysie. Bo zabranie gospodarce ok. 10 proc. PKB musi spowodować implozję, wzrost bezrobocia, bankructwa, itd itp. Padają firmy, padają banki, Kowalscy idą na bruk, bo nie spłacają kredytów na mieszkania.

Wołanie, aby tu i teraz redukować deficyt, jest po prostu głupotą. Oczywiście, taka szokowa terapia poskutkuje, bo potem gospodarka odżyje, tylko za jaką cenę (jak wiadomo, jedną szokową terapię już mieliśmy). Fakt, że udało się nam przejść kryzys bez załamania, wynikał z jednej strony z posiadania własnej, płynnej waluty, a z drugiej brał sie z tego, że Rostowski nie wycofał się z obniżek podatków Gilowskiej, ale jeszcze dołożył własne dziesiątki miliardów złotych deficytu.

Teraz Tusk z Rostowskim powinni siąść i dogadać sie, jak redukować deficyt, kiedy gospodarka zacznie odbijać. Takie działanie oznacza, że tempo wzrostu PKB sie ustabilizuje (bo pieniądze prywatne, zarabiane realnie będą zastępować środki publiczne z kredytów i obligacji). Powinni mieć plan sprowadzenia deficytu do zera, aby przy następnym kryzysie - który wg kalendarza będzie za 7-8 lat dysponować nadwyżką w budżecie. Wprawdzie ze względu na wolniejsze tempo wzrostu analitycy będa mówić o kraju jako o chorym człowieku Europy itd, ale przy kryzysie nastąpi duża poprawa opinii światowych na nasz temat.

Tyle, że tego akurat się nie spodziewam. Tusk bowiem będzie wkrótce zainteresowany jakąś wysoką posadą w UE. Aby ją zdobyć, będzie potrzebował argumentów - nawet sztucznych, kupowanych za cenę zadłużenia kraju na lata - pozwalających mu się puszyć wynikami, pokazujących go jako wspaniałego i doskonałego polityka. Kiedy zacznie sie walić, to kto wie - może będzie na tyle wysoko w UE, że będzie przydzielał nam europejską pomoc. Ludzie znowu za to go pokochają. Tak jak pokochali Buzka - jednego z najgorszych premierów w tym kraju, który przez lata politycznego niebytu nauczył się jedynie, że nie należy się non stop idiotycznie uśmiechać.

 

 

Qwalsky
O mnie Qwalsky

Zastanawiam się, co jest za tym, co widać

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka