Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
332
BLOG

Easter Special. Pocztówka z podróży do RFN

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

 Mijamy „Dżizusa za oknem”, owo architektoniczne monstrum (tytuł Makabryły Roku) rozpościerające swoje ręce nad Wschodnią Brandenburgią, Wschodnim Braniborem, czy też, z pe-er-elowska „Ziemią Lubuską” (choć ta zaczyna się dopiero pod Torzymiem). Pociąg gna na zachód, już tylko krótki touchdown w Rzepinie. Lokomotywa jest już dwusystemowa, więc nie czekamy 20 minut. Bar na dworcu już upadł, jak tez i cała kolej w regionie. Pamiętam wiele godzin jakie w swoim życiu przeczekałem na tym dworcu. Bar wydawał się stałym jego elementem, aż proszę- i na niego przyszła kryska. Z dworca w Rzepinie odjeżdża z roku na rok mniej pociągów, nawet ostatnio zamknięto linię do Sulęcina i Międzyrzecza.

Pokonujemy granice. Zaraz za nią pociąg przejeżdża koło na wpoły opustoszałej dzielnicy Frankfurtu nad Odrą- Neuberensinchen, skąd, jak można wyczytać, wyniosła się znaczna część mieszkańców. Puste mieszkania można poznać po braku firanek. Nawet z torów widać wiele oczodołów nieofirankowanych okien. Dzielnica wygląda dość groźnie. Choć we Frankfurcie się poprawia. Silicon Foundry, ogromna pięciomiliardowa inwestycja w tłocznię czipów nie wyszła, w gigantycznej hali powstała za to podobno fabryka paneli solarnych.

Jedziemy dalej. Oto przejeżdżamy przez wielką farmę wiatraków wiatrowych. W Polsce podobne farmy powstać nie mogą, urzędnicy zrobili zbyt wiele wymogów. Przedsiębiorca musi np. przedstawić badania na szorstkość terenu czy też jakieś ekspertyzy. Dziwne, po co? Zupełnie jakby na siłę próbowano myśleć za przedsiębiorców, którzy w swoim własnym interesie mieliby ustawiać wiatrak w dolinie tudzież w jakimś nader szorstkim terenie. Na polskim Pomorzu zresztą od inwestorów żądano łapówek. Patrząc na papierową władze jaką w swoim ręku zgromadzili urzędnicy, być może o wymuszenie owych łapówek też może chodzić.

Berlin. Ludzie imprezują e śpią po kilka godzin. Gwiazda wieczoru wchodzi na scene dopiero o 3 w nocy, na imprezy idzie się o 2.30. Miasto tętni zyciem nocnym w porównaniu do opuszczonej Warszawy rządzonej przez dziwny skrajnie konserwatywny reżim który zabił życie miasta. Berlin pełn jest knajp, kawiarni, stolików na ulicach. W Polsce samochodów podobno jest w przeliczeniu na mieszkańców stolicy nawet i 3 razy tyle co w Berlinie, co wydaje się nader prawdopodobne patrząc na intensywność ruchu samochodowego w Berlinie i w Warszawie. W Berlinie postawiono na komunikacje zbiorową, chodniki, zamiast służyć za parkingi, słuzą jako kawiarnie i bary. Życie miasta toczy sie na ulicach, i ja tu przesiadywałem, i nawet tańczyłem i grałem w capoeirę na tych chodnikach gdzie ludzie siedza i gadają do późnej nocy lub bialego rana. Czekam upadku rezimu w Polsce, moze kiedyś takie zycie zawita tez do Polski.  

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości