Nie przepadam ani za jedną, ani za drugą partią, ale ostatnie zagranie PO to absolutny majstersztyk, wdeptujący PiS w ziemię.
Otóż PO oznajmia: "Złotówka się wzmocni, jak PiS zgodzi się na zmianę konstytucji i wprowadzenie Euro".
I PiS z Prezydentem stoją przed wyborem: Albo poprzemy PO, wprowadzimy Euro, jak najszybciej się da, albo nam kredytobiorcy we frankach żyć nie dadzą.
I tak, czy siak, zyska PO, a PiS będzie umoczony. W tym pierwszym przypadku, bo wycofa się z zastrzeżeń wobec Euro, a w drugim, bo małe są szanse, aby złoty się umocnił bez deklaracji wstąpienia do strefy Euro.
Dodatkowa głupota Prezesa PiS-u, który wychodzi z debaty sejmowej o kryzysie, też powinna spowodować, że za chwilę PO będzie miało 70% poparcia, a PiS już tylko od słuchaczy Radia Maryja (ci nie mają kredytów we frankach) dostanie 5% głosów w najbliższych wyborach.
Czy to dobrze? Nie za bardzo, bo w każdym kraju potrzebna jest druga (albo i trzecia) partia, która daje możliwość wyboru kierunku rozwoju gospodarczego i kulturowego. W Polsce, wszystko na to wskazuje, że skazani jesteśmy na PO.
