Zbigniew Ringer Zbigniew Ringer
378
BLOG

Justyna i chłopcy od polityki

Zbigniew Ringer Zbigniew Ringer Polityka Obserwuj notkę 0

Pisze mi pani Elżbieta Gwiazda z Sosnowca, przemiła dziewczyna, skądinąd moja sprzed lat kursantka narciarska z Kalatówek, a może ze Szczyrku (?), że, "... coś twoja aktywność na  blogu zmalała ... Wkurzyłam się raz i drugi na te twoje felietony, ale jak ich nie ma, to czegoś mi brakuje...'' To ja tobie Elżbietko powiem tak: to najsympatyczniejsze słowa, jakie dziennikarz może usłyszeć od swojego czytelnika, bo to by znaczyło, że jego pisanie wzbudza jakiś oddźwięk i wyzwala konkretne odczucia. Dzięki za te słowa.
   Wiem, piszę z zaangażowaniem. Jestem konserwatystą, dziennikarzem o poglądach zdecydowanie prawicowych  i daję temu wyraz i w rozmowach osobistych i na forum publicznym. Wiem  także, że masz poglądy inne, ale na tym polega nasza kultura polityczna, że potrafimy z sobą normalnie rozmawiać,  spierać się w tych kwestiach i każdy zostaje przy swoim. A my w  przyjaźni. Moja Gwiazdissimo, nie trzeba polityki i swoich przekonań przenosić na grunt prywatny, wydaje mi się, że podobnie jest z religią, która jest  naszą prywatną sprawą. Wiem z kolei, że także w tej kwestii powinniśmy być całkowicie otwarci, takie jest stanowisko Kościoła,  ale i tutaj możemy mieć odrębne widzenie.
   Ale pomówmy nartach. Ja tu jestem w tym sezonie bardzo do tyłu. Jacek przed świętami ujeżdżał stoki Dolomitów w Trydencie i jest podobno w świetnej formie, tej formie, którą ja zgubiłem już na początku sezonu. Trudno to będzie  nadrobić, będę się jednak starał, skoro mój Kuba przysyła mi internetem swój filmik z Aspen, gdzie z Kristen ujeżdżają stoki Gór Skalistych.  Daj Boże. Ale powiem od razu,  że i ja te stoki objeżdżałem wiele lat temu w narciarskich mistrzostwach świata dziennikarzy - tak szumnie się ta impreza nazywała -  raz z lepszym, raz z gorszym powodzeniem, ale za każdym razem przejeżdżałem  przez bramkę mety. Najciekawsze i sportowo i turystycznie były zawody w Górach Skalistych, właśnie w Calgary. Po wielu, wielu latach na podobnych trasach jeździ dziś Kuba, a ma on do nich o wiele, wiele bliżej, bo z Nowego Jorku leci do Calgary kilka godzin. I dziś pośle mi swój filmik narciarski, o czym w moich tamtych latach nie mogłem nawet śnić. Pisze między  innymi, że kiedy na przykład  narciarz zjedzie z przygotowanej trasy gdzieś w bok, niemal natychmiast zjawi się policjant i najpierw upomni ustnie, ale już za drugim razem wystawi słony mandat. U nas tego jeszcze nie ma, nie ma policji na stokach narciarskich (choć zeszłej zimy widziałem taki patrol chyba na trasie w Myślenicach), wydaje mi się że wobec otwartej nieraz anarchii na narciarskich poletkach i polach, interwencja policji byłaby bardzo potrzebna. Ale z kolei: policja na każdym kroku?
   W sumie jednak, jakkolwiek patrzeć na narty, jest to sport dla ludzi kulturalnych, z pewną ogładą i stąd na narciarskich trasach nie ma wyzwisk, ostrych słów, choć nieraz one same cisną się na usta. Bo jak nie wkurzyć się na faceta wielkiego jak gdańska szafa, który z impetem wpada na mnie gdzieś w kotle Kasprowego, wywraca mnie na dziesiątą stronę, i bez słowa "przepraszam" zsuwa się do dołu. Mam ochotę przygrzmocić mu kijkiem, aby raz na zawsze zapamiętał, że rzadko, bardzo rzadko jest się na trasie samemu. Każdy z nas, narciarzy, powywracał się na trasie sto i tysiąc razy, najczęściej wstał, otrzepał się ze śniegu i ruszał do  dołu, ale zawsze, jeżeli upadek był  z mojej winy i  ja potraciłem kogoś na stoku, to nie wyobrażam sobie, abym mógł jechać dalej, nie powiedziawszy słowa "przepraszam". To normalny narciarski savoir vivre.
   Natomiast dziś, kiedy podsumowuję  moje letnie góry to widzę, że się tego sporo uzbierało. Tatry, niemal wszystkie Beskidy, daj Boże i przyszłego  roku podobnego. Wciąż jeszcze Bieszczady i Beskid Niski nie zostały dokładnie spenetrowane, jeżeli tylko forma dopisze tak będzie tego lata lub jesieni.
   Od polityki, aby o niej w kilku słowach, udało mi się odejść, ale całkiem z niej nie zrezygnowałem, oczywiście jako jej komentator. Ale powiem jednocześnie, że bardziej interesuje mnie dziś zwycięski bieg Justyny, niż najbardziej przemawiające do moich politycznych zapatrywań wystąpienie Jarosława czy innego polityka z mojej frakcji. A  niechże oni sobie tam gaworzą i się spierają, ważne aby Justyna była pierwsza. I  wiecie co panowie od polityki? Popatrzcie i wy na bieg Justyny, na sprint olimpijski, na rzut oszczepem i skok o tyczce i pomyślcie, ile godzin, tygodni, miesięcy i lat musieli poświęcić na treningi i zawody ci wszyscy mistrzowie. A wy panowie politycy wejdziecie na sejmową trybunę, popieprzycie głupio i nudno, i za to dostaniecie jeszcze miesięcznie kilkadziesiąt  tysięcy złotych. I uważacie że to jest porządku. Otóż nie. To nie jest w porządku. Bo jeżeli jeden i drugi z was został wybrany przez nas wszystkich, to wy jesteście naszymi  sługami. Nam podlegacie, nam służycie, bo my opłacamy waszą politykę, przed nami odpowiadacie za swoje czyny i działalność. I stąd też wasze działanie w sejmie czy w innym senacie, w radzie miejskiej czy w   najniższym sołectwie, jest podporządkowana nam i my tu jesteśmy panami sytuacji.
   Taka jest kolej rzeczy i od niej nie odstąpimy.

Zapiski z Krakowa, ale nie tylko. Jest także o Polsce, o świecie, o przyrodzie, górach i o nartach. Pisane na gorąco, a wydawcą jest mój przyjaciel, Jacek Nowak.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka