Radosław Kieryłowicz Radosław Kieryłowicz
756
BLOG

Sądaż

Radosław Kieryłowicz Radosław Kieryłowicz Polityka Obserwuj notkę 8

Napisałem celowo z błędem, aby w sposób PR-owski przyciągnąć więceń czytelników

Nie wierzę w sondaże. Nie dlatego, że mam coś przeciwko statystyce. Nie wierzę i już. Dlaczego? Przyczyny są dwie, ale za to zasadnicze.

Otóż żyję w Polsce przez 21 lat jako dorosły obywatel i ani razu nie byłem respondentem sondażowni. Sondażowni politycznych mamy co najmniej 5, nie będę tu wymieniał, nie ma potrzeby. I wszystkie te sondażownie twierdzą, że badania swoje przeprowadziły na 1000-osobowej, reprezentatywnej grupie Polaków. Z tego wniosek, że ja nie jestem reprezentatywny... A czego mi brakuje? Oczy, uszy, nos i głowę mam, dwie ręce, dwie nogi, korpus też. Łysy nie jestem, nawet wysoki, pracę mam, wykształcenie mam, lokum posiadam... Więc czego mi zbywa na reprezentatywności? Sądzę, że niczego. Sądzę również, że moim znajomym, którzy przez ostatnie 21 lat nie byli respondetami, też niczego nie zbywa, tak płci brzydkiej jak i pieknej. Ale, znam jednego takiego pana redaktora, który był reprezentatywny dla jednej z sondażowni przez 1,5 roku. Potem już nie był. Właśnie przez 1,5 roku! A przecież, aby sondaż nie był zmanipulowany, do każdego badania powinna być brana nowa próbka reprezentatywnych respondentów. Chyba że ich reprezentatywność tak się przez miesiąc zmieniła, że nie trzeba brać nowej, bo stara wystarcza. Zatem jeśli do każdego badania powinna być brana reprezentatywana grupa Polaków, to mając 5 sondażowni, które robią mniej więcej sondaż co miesiąc w ciągu 21 lat powinni przebadać ok. 1 mln obywateli... Z tego wniosek, że jeśli mam ok. 100 znajomych, z których tylko 1 był respondentem (ale za to przez 1,5 roku) to teoretycznie przy 30 mln dorosłych Polaków powinienem mieć przynajmniej 3 osoby przebadane pod kątem swoich preferencji. Tymczasem mam tylko tę jedną... No ale przez 1,5 roku... Chyba, że 5 sondażowni wymienia się danymi i ten mój znajomy redaktor, który był respondentem w jednej 1,5 roku, w następnych też był. Może dłużej, może krócej, ale był tak reprezentatywny, że aż żal było go porzucać! Mniejsza o to.

Druga sprawa to dokładność badania. 1000 osób, czyli 1000 promili, można zatem domniemywać, że wynik podawany w procentach powinien odpowiadać prezeferencjom 10 osób. Ale tu też jest haczyk. Otóż dokładność badania ponoć wynosi 3% Co to znaczy? Tylko tyle, że w czasie badania, nie ma pewności, że aż 30 osób odpowiedziało zgodnie z prawdą. Jesli chodzi o duże formacje polityczne, to nie ma zagrożenia... 3% w tę, czy 3% w tę... co za różnica. Ale jesli chodzi o małe??? Załóżmy, że jakaś partyjka dostaje 3% w sondażu. To mało, ale... błąd też wynosi 3%. I nie wiemy dokładnie, czy jest to górna granica błędu, czy dolna. Bo jeśli górna, to poparcie dla tej partyjki wynosi tylko ok. 0%, a jeśli dolna? To partia wchodzi do sejmu! Czy naprawdę na podstawie 3% błędu (widełek 6%) możemy być pewni, że sondaż oddaje jakieś preferencje wyborcze?

Pomijam juz kwestie poboczne jak chwilowa niemoc fizyczna, czy umysłowa respondenta, czy też akurat to, że ma pranie i nie chce mu się odpowiadać na głupie pytania...

Czy sondaże naprawdę są repezentatywne? Jeśli tak, to wyłaniajmy na ich podstawie władze i podejmujmy decyzje. Jeśli nie, to dajmy sobie z nimi spokój i nie wydawajmy na nie pieniędzy. Cyganka też może wywróżyć sondaż. Tak samo wiarygodny, a taniej.

 

Tradycjonalista, uważający, ze prawdziwe korzenie nowoczesnego społeczeństwa polskiego wyrastają wprost z tradycji Rzeczpospolitej Obojga Narodów, wsparte o doświadczenia zaborów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka