Rodimus Rodimus
377
BLOG

Cecylia Rozwadowska - powstaniec warszawski

Rodimus Rodimus Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

   Chciałbym przybliżyć sylwetkę wspaniałej, odważnej kobiety, która walczyła w powstaniu warszawskim, ale od samego początku uważała, że ten zryw był błędem.

 

   Cecylia Rozwadowska urodziła się 15 stycznia 1903 roku we Lwowie. Jej ojcem był działacz KNP, bliski współpracownik Romana Dmowskiego, Jan Emanuel Rozwadowski, stryjem gen. Tadeusz Rozwadowski, a bliskim kuzynem Tadeusz Bór-Komorowski.

 

   Po zdaniu matury ukończyła Państwową Szkołę Przemysłu Artystycznego w Krakowie. Zajmowała się malarstwem. Dalsze studia kontynuowała w Paryżu i Rzymie oraz na warszawskiej ASP. Później starała się wykorzystać pozycję ojca, prominentnego działacza KNP, żeby wspierać akcję polegającą na wysyłaniu studentów krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych na stypendia do Paryża.

 

   Cecylia znacznie różniła się do ówczesnych arystokratek, uwielbiała podróże, polowania i jazdę na motorze. Dość sceptycznie odnosiła się również do programu politycznego Narodowej Demokracji.

 

   Po wybuchu II wojny światowej brała aktywny udział w obronie Warszawy, zajmowała się zaopatrzeniem w żywność i środki opatrunkowe. Po klęsce wrześniowej wstąpiła do konspiracji. Zdaniem jej kuzynki Felicji Żeromskiej, Cecylia należała do najbliższego otoczenia Tadeusza Bora-Komorowskiego. Pomysł wywołania powstania uważała za wielki błąd, nie widziała szans na powodzenie. Szczególnie nieufnie podchodziła do ewentualnej pomocy ze strony Armii Czerwonej. Po wybuchu powstania stanęła jednak do walki. Dowodziła oddziałem dziewcząt niosącym pomoc cywilnej ludności Warszawy.

 

   Po kapitulacji powstania warszawskiego Cecylia Rozwadowska trafiła do niewoli, najpierw do stalagu XB w Sandbostel, a później do stalagu w Oberlangen. W niewoli starała się organizować działalność kulturalno-oświatową. Okazała się sprawną organizatorką, dzięki czemu wśród więźniarek uzyskała nieoficjalny tytuł „ministra oświaty”.

 

  Po wyzwoleniu (jako ciekawostkę warto podać, że obóz Oberlangen został wyzwolony przez polski oddział I Dywizji Pancernej, w którym służył brat Cecylii Franciszek Rozwadowski) Cecylia Rozwadowska kontynuowała swoją pracę oświatową. Dzięki swoim kwalifikacjom (znała kilka języków obcych i mogła się pochwalić licznymi znajomościami jeszcze z czasów przedwojennych) pomagała młodym, uwolnionym z obozów dziewczynom w kontynuowaniu nauki na zachodnioeuropejskich uniwersytetach. Niestety wykryto u niej nowotwór żołądka. Zmarła 8 czerwca 1946 roku w Paryżu.

 

   Warto na koniec przytoczyć opinię Cecylii Rozwadowskiej na temat powstania warszawskiego, z pewnością podyktowana jest ona rozgoryczeniem po klęsce, ale zawiera wiele cennych przemyśleń. W swoich dziennikach tak pisała o powstaniu:

   „O Boże, wylecz nas raz na zawsze z romantycznych zrywów i z romantyzmu w ogóle. Nienawidzę coraz bardziej naszych bezpłodnych bohaterstw. Chcę dla nas na przyszłość dojrzałości i rozumu. Nie chcę rozsądku ani zachwalanego francuskiego bon sens’u, ale chcę i pragnę, i modlę się o mądrość. Nie chcę, żeby bohaterskie matki wysyłały synów na pewną, bezrozumną i głupią śmierć, tylko chcę, żeby nie płakały, jak synowie będą ginąć za mądrą ideę. Matki mają żądać mądrości od synów, nie tylko ciągłego bohaterstwa. Nie sztuka umrzeć – sztuka żyć. Przypomina się ten dozorca zamiatający schody na Kruczej podczas Powstania i nieludzkiego bombardowania, który mnie pyta: i co słychać proszę pani? Mówię, że wszystko dobrze, on kręci głową sceptycznie i mówi: nie jest dobrze proszę pani, nie jest dobrze, bo u nas nie ma głów, u nas są tylko zawsze szable i ta strasznie tania krew. I zadumany zamiatał dalej schody pod nalotem. Teraz dopiero coraz bardziej uczę się cenić Dmowskiego. I podziwiam go bez granic. Ten człowiek wbrew całemu rozromantyzmowanemu społeczeństwu błagał o racjonalizm, o zerwanie z romantyzmem w polityce. Wszyscy byli przeciw niemu, teraz po tym ostatnim wyczynie warszawskim następuje otrzeźwienie – wyczuwam wielki nawrót do Dmowskiego w szerokich masach młodych dziewcząt, zastanowienie u starszych (...). Jak zaczęliśmy za czasów Kościuszki z kosami na armaty, to kończymy dziś na Warszawie, gdzie przeciw tankom mieliśmy butelki z benzyną, a przeciw samolotom modlitwę do Boga. Gdzie na nasze rozpaczliwe wołania o pomoc do aliantów (zawsze błagamy aliantów o pomoc) widzieliśmy jak nasi chłopcy, nasi rodzeni, świetnie uzbrojeni, na wspaniałych samolotach bili się w Normandii, w Belgii, w Holandii, a Warszawa zdychała bez śladu pomocy. A wszystko z romantyzmu, czyli z głupoty. Nie mogę pisać o tym, tak bardzo jestem zła i tak bardzo zrozpaczona”.

Rodimus
O mnie Rodimus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura