rolikman rolikman
1871
BLOG

O lekach, które mogły być gorsze od choroby

rolikman rolikman Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

W teorii jest tak, że środowisko medyczne czuwa, aby zażywane przez nas leki przynosiły więcej korzyści niż szkód. Niestety rzeczywistość odbiega od teorii i niejednokrotnie słyszy się, że niektóre farmaceutyki, zamiast leczyć, po prostu szkodzą. Często okazuje się to po latach od wprowadzenia jakiegoś preparatu na rynek. Zdaniem wielu obserwatorów, oczywistym kandydatem do kategorii leków „gorszych od choroby” są statyny, które „lecząc wysoki poziom cholesterolu” wywołują często nieodwracalne skutki uboczne i mogą zwiększać śmiertelność. Ale to nie jedyny przykład. Robert Whitaker, dziennikarz i autor książek poświęconych współczesnej psychiatrii, do tej grupy lekarstw zalicza niemal wszystkie rodzaje współcześnie stosowanych leków psychiatrycznych. Choć w teorii mają one korygować „chemiczne zaburzenia” w mózgu, to, zdaniem Whitakera, w rzeczywistości same je wywołują i tym samym utrwalają zdiagnozowane u pacjentów „choroby”. Przyjrzyjmy się pod tym kątem historii i skuteczności leków przeciwpsychotycznych (tzw. neuroleptyków), które przepisuje się powszechnie pacjentom cierpiącym np. na schizofrenię.

Kiedy w 1954 roku do użycia w USA wszedł pierwszy neuroleptyk „Torazyna” (Chlorpromazyna) w środowisku medycznym oraz w amerykańskim społeczeństwie zapanował entuzjazm i nadzieja na lepszą przyszłość dla osób zmagających się z zaburzeniami umysłowymi. Psychiatrzy i media bardzo szybko okrzyknęły nowy lek „cudowną pigułką, która przynosi pacjentom ‘spokój ducha’ i uwalnia od dezorientacji”. Zapanował konsensus co do tego, że Torazyna wprowadziła psychiatrię w „nową erę” pozwalając chorym na schizofrenię "opuścić szpitale i wrócić do domów".

Jednak, jak zauważa Whitaker, w atmosferze euforii uwadze opinii publicznej uszły rozmaite skutki uboczne torazyny oraz innych neuroleptyków pierwszej generacji. A była to długa lista. Na przykład szybko okazało się, że lecząc symptomy psychotyczne farmaceutyki te wywołują objawy choroby Parkinsona oraz powodują bolesne skurcze mięśni. Pacjenci skarżyli się nagminnie, że lekarstwa zamieniają ich w „emocjonalne zombie”. Nieco później, bo w 1972 roku, wykazano, że neuroleptyki upośledzają zdolności pacjentów do uczenia się. Pojawiły się doniesienia o tym, że pacjenci zażywający neuroleptyki i przebywający poza szpitalem przejawiali całkowity brak motywacji do życia oraz izolowali się od swojego otoczenia. Wielu z nich, mimo że przebywało w domach opieki, żyło „w samotności” , przez większość czasu „gapiąc się pustym wzrokiem w telewizję”. Liczne badania i doniesienia pokazywały wyraźnie, że wbrew oczekiwaniom leki nie tylko nie poprawiają jakości życia chorych, lecz wręcz zwiększają ryzyko nawrotu choroby.

Tym samym psychiatria stanęła przed poważnym dylematem związanym z sensownością stosowania leków przeciwpsychotycznych. Cała sprawa stała się jeszcze bardziej paląca, kiedy okazało się, że u chorych zażywających neuroleptyki pojawia schorzenie o nazwie „dyskineza późna” (ang. tardive dyskinesia, TD) , która wywołuje nieuleczalne zakłócenia kontroli motorycznej, zwłaszcza mięśni twarzy. Co ważne, okazało się, że objawy TD nie ustępują nawet po odstawieniu farmaceutyków , co było dowodem na to, że wywołują one nieodwracalne uszkodzenie mózgu, pisze Whitaker.

W obliczu tych zjawisk psychiatria zmuszona było ponownie dokonać bilansu korzyści i strat związanych ze stosowaniem leków przeciwpsychotycznych.  Temu zagadnieniu poświęcony był artykuł napisany w 1976 roku przez lekarzy Jonathana Cole’a i Georga Gardosa, prowokacyjnie zatytułowany „Is the Cure Worse Than the Disease” („Czy lekarstwo jest gorsze od choroby?”). Autorzy nie tylko opisali w nim efekty uboczne zażywania neuroleptyków występujące długiej perspektywie, ale również, na podstawie zgromadzonych testów klinicznych, wykazali, że połowa pacjentów chorych na schizofrenię dobrze radzi sobie z chorobą  bez leków. Cole i Gardos zaproponowali, aby „każdy chory na schizofrenię leczony ambulatoryjnie [oryg. outpatient ], któremu podaje się środki przeciwpsychotyczne, miał szansę spróbować terapii niefarmakologicznej”. Ich zdaniem w ten sposób udałoby się wielu chorych „uchronić przed zachorowaniem na TD, a także przed finansowymi oraz społecznymi kosztami przedłużającej się terapii farmakologicznej”.

Można powiedzieć że do końca lat 70-tych podważono medyczne uzasadnienie dla stosowania neuroleptyków u chorych na schizofrenię. Zasadność stosowania tych leków kwestionowali nawet ci lekarze, którzy początkowo byli ich gorącymi zwolennikami. Na przykład Pierre Deniker, wpływowy francuski psychiatra, pytał retorycznie: „czy powinniśmy zrezygnować z przeciwpsychotyków?”

(...)

Przeczytaj cały artykuł w serwisie Nowa Debata

rolikman
O mnie rolikman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie