rolikman rolikman
202
BLOG

Perfekcja techniki

rolikman rolikman Rozmaitości Obserwuj notkę 0
Świat trzeba zostawić nienaruszony, jeśli chce się ujrzeć delikatny pyłek okrywający rzeczy.
Friedrich Georg Jünger

Pierwszą wersję „Perfekcji techniki” ukończył Friedrich Georg Jünger jesienią 1939 roku, a zatem w chwili, gdy rozpoczynała się wielka, planetarna wojna stanowiąca kulminacją dotychczasowego rozwoju techniki i obejmująca, właśnie dzięki technice, swoim zasięgiem głębiny mórz, ziemską atmosferę, strefy polarne, pustynie. W tym samym roku traktat znalazł się wśród zapowiedzi wydawniczych hamburskiego wydawnictwa Hansaetische Verlagsanstalt jako Iluzje techniki. W trzy lata później skład drugiej wersji został zniszczony podczas alianckiego nalotu bombowego. W takich samych okolicznościach w 1944 roku spłonęła  większość egzemplarzy wydrukowanego już przez Klostermann Verlag wydania O perfekcji techniki – zachowały się jedynie pojedyncze egzemplarze. Było tak, jakby sama technika ze wszystkich sił usiłowała przeszkodzić ukazaniu się tej książki. I nic dziwnego, bo miała się czego obawiać, gdyż jüngerowski traktat, w kolejnej wersji opublikowany w 1946 roku atakuje ją w sposób tak gwałtowny i bezlitosny, że próżno szukać czegoś podobnego w XX wieku. Do dziś znajduje swoich czytelników w Niemczech; miała siedem wydań.

 

Technika, mówi diagnoza i akt oskarżenia sformułowane przez Jüngera, dążąc do bezcelowej perfekcji wyrywa człowieka z naturalnych więzi, neguje wszystko, co winno trwać i nie podlegać zmianom, niszczy hierarchie, tradycje, instytucje, pragnie – przepojona straszliwym głodem władzy – podporządkować sobie wszystkie dziedziny życia. Efektem jest totalna technicyzacja, funkcjonalizacja i racjonalizacja egzystencji człowieka: edukacja, kultura, polityka, państwo, prawo, rozrywka włączone zostają w techniczną organizację i podlegają jej regułom, na przykład państwo seryjnie produkuje ustawy, zarządzenia, nakazy i zakazy dokładnie tak samo jak maszyna przedmioty. W technicznym krajobrazie wszystko nabiera monotonnego rytmu maszyny, wszystko zaczyna istnieć i działać na wzór automatów. Człowiek nie tylko jest zależny od technicznej organizacji, ale jest przez nią wprawiany w ruch, administrowany, użytkowany, podporządkowany mechanicznemu przymusowi.

Sądzono niegdyś, ze technika będzie dla człowieka wyzwoleniem, uwolni go od „przekleństwa pracy” , obdaruje „wolnym czasem” i bogactwem. Wszystko to było złudzeniem wynikającym z naiwnej wiary, że techniczna organizacja władna jest zmienić rzeczy podlegające całkowicie innym prawom i przeznaczeniom.  „Wolny czas” jest wolny tylko dla tych, którzy są wolni, którzy myślą, tworzą i oddają się wolnym „zatrudnieniom”. Ale do tego zdolni są tylko nieliczni, większość z nas zdobywając więcej czasu potrafi go jedynie zabijać. W rozrywkach i przyjemnościach ludzi epoki technicznej, udział ma to, co mechaniczne i automatyczne, dlatego są one puste, brak im pogody ducha, radości i spontaniczności. Radość nie towarzyszy ani rozrywkom ani pracy,  czczonej  z tym większym etycznym fanatyzmem. Młodość człowieka ery technicznej pozbawiona jest świeżości, jego starzenie się jest sztuczne, nie dojrzewa on w sposób organiczny i naturalny.

Pojęcie czasu również staje się mechaniczne, panuje zegarowy ład, któremu poddana jest praca, zabawa i sen. Wszystko jest mierzalne i obliczalne, żyjemy w martwym, zracjonalizowanym, zorganizowanym, zegarowym czasie, który jest coraz szybciej konsumowany i którego zawsze brakuje. Martwy czas zegarów zastępuje czas życia określanego przez narodziny, wzrost, kwitnienie, dojrzewanie, więdnięcie, gnicie i obumieranie. „Wolny czas” należy do czasu życia, a więc leży poza techniczna aparaturą, dlatego człowiek dysponujący jedynie mechanicznym pojęciem i poczuciem czasu, traci zdolność do posiadania „czasu wolnego”.

Iluzją jest również wiara w to, że tzw. postęp techniczny pomnaża bogactwo. Po pierwsze dlatego, iż zakłada on nieustanną konsumpcję bogactwa rabowanego naturze. Współczesny homo technicus kiedy widzi raj, myśli jedynie o tym, jak go wyzyskać, zapominając, że raj wyzyskiwany i wykorzystywany przestaje być rajem. Jest czymś obrzydliwym widok człowieka ścigającego na statkach i kutrach wieloryby, aby te wspaniałe, potężne morskie ssaki ucieleśniające siłę, nadmiar i radość żywiołów, przerobić na mydło i tran.

Po drugie, bogactwo nie jest czymś, co może zostać mechanicznie wytworzone, stanowi ono bowiem wymiar bytu, jest „królewskością” w samym człowieku, jego wewnętrzną „żyłą złota”. Ludzie urodzeni po to, by wyzyskiwać i zużywać, ludzie – konsumenci nigdy nie tworzą bogactwa, nie dającego się opisać w wulgarnym języku ekonomistów. „Bogaty” oznacza naprawdę tyle co potężny, szlachetny, królewski, bogactwo to królewska siła i władza w człowieku, którą jeden posiada, a inny nie.

„Postępowi technicznemu” towarzyszy technicyzacja myślenia, sprzyja on rozprzestrzenianiu się „maszynowych” koncepcji człowieka, czyniące go systemem funkcji i relacji determinowanym przez mechaniczne konieczności.
Nic dziwnego, że bujnie rozwija się statystyka: bezustannie coś się liczy i przelicza, gorączkowo szukając statystycznych odpowiedzi ,  zapominając o tym, że człowiek nosi na sobie odciśnięta sygnaturę wolności, wielkości i podłości, szlachetności i tchórzostwa, które wymykają się wszelkim mechanicznym determinacjom. Funkcjonalne, statystyczne myślenie nigdy jednak nie odpowie na pytanie dlaczego jeden człowiek żyje duchem i wolą, inny zaś  tępo  z dnia na dzień wegetuje.

Przejawem stechnicyzowanego życia i myślenia o naturze jest także dążność, aby z tego co naturalne wypreparować hormony i witaminy, wytwarzać syntetyczne i sztuczne substancje, organizować i racjonalizować  jedzenie i odżywianie. Homo technicus nie widzi jabłka, lecz witaminy i kalorie, i nie pojmuje, ze wszystkie substancje, z jakich składa się jabłko, nie mogą go zastąpić, gdyż jest ono przejawem zasady wyższej niż wszystkie te składniki razem wzięte. Jabłko  jest formą życia: rodzi się, pęcznieje, rośnie, dojrzewa, gnije, pachnie, ma kolor i smak. Dobrze czynią ci , którzy zjadają jabłko,  a nie zawarte w nim substancje i witaminy. Istnieje bowiem fundamentalna różnica pomiędzy jedzeniem jabłka dlatego, że jest jabłkiem, a jedzeniem jabłka jako zbioru chemicznych substancji „dobrych dla zdrowia” : w pierwszym przypadku człowiek zachowuje się jak zdrowy, w drugim – jak chory.

(...)

Tomasz Gabiś

Przeczytaj cały tekst w serwisie Nowa Debata

rolikman
O mnie rolikman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości