Zasznurowana Zasznurowana
440
BLOG

Brama do piekła

Zasznurowana Zasznurowana Rozmaitości Obserwuj notkę 14

"Przyczyną powstawania tendencji symbiotycznych jest wycofywanie przez matkę uwagi, opieki i aprobaty w okresie, kiedy dziecko zaczyna się odseparowywać, to znaczy kiedy wkracza w etap indywiduacji. Według Mastersona wycofanie to ma miejsce w przebiegu jednej z faz procesu indywiduacji (subfazie zbliżenia), kiedy jest ono najbardziej podatne na zranienia emocjonalne. To wycofanie ma charakter urazowy i w tym okresie wzmożonej wrażliwości jest szczególnie trudnym doświadczeniem. Wskutek tego dziecko postanawia zrezygnować z autonomii oraz indywiduacji i lgnie do związku symbiotycznego. Ta regresja zyskuje aprobatę rodzica i indywiduacja zostaje przerwana."

 

Pod tym linkiem  znajduje się cały - dość obszerny - artykuł, z którego zaczerpnęłam powyższy cytat. Polecam jego kilkukrotne przeczytanie, zwłaszcza osobom czującym, że mogą mieć problemy osobowościowe natury symbiotycznej. Sama wracam do niego często, zazwyczaj w chwilach, gdy jest mi szczególnie ciężko z zachowaniami mojej matki. Treść ta pomaga mi poukładać w głowie myśli i zapanować nad chorymi schematami. Teraz jest mi też szczególnie ciężko.

Cała moja relacja z matką zamyka się właśnie w tym opisie. Nic dodać - nic ująć. Zrezygnowałam z autonomii, którą w czasie studiów probowałam w sobie odzyskać, a w zasadzie wyrwać się z tej koszmarnej niewoli. Największą barierą w tym procesie okazał się lęk przed zranieniem rodzica, o którym wspominałam w poprzednim wpisie. Początkowo mieszał się on z nieuświadomionym lękiem, że rodzic swoim gniewem unicestwi mnie, ale on stopniowo się zmniejszał. Teraz boję się "jedynie" kilku zagrożeń:

- złego słowa  (krytyki, wyśmiewania, umniejszania mojej wartości, ogólnego niezadowolenia),

- nastawiania innych ludzi przeciwko mnie  (które w przypadku mojej matki jest nagminne, o czym mogłam przekonać się podczas ostatniej wizyty u niej),

- mieszania się do moich spraw bez pytania mnie o zgodę  (bo np. uznała, że ona zajmie się tym lepiej, bo ja jestem ułomna, co w efekcie wpędza mnie w poważne kłopoty).

Sama się sobie dziwię, że to piszę, ale naprawdę boję się tych rzeczy, tej nieobliczalności z jej strony w sytuacji, gdy poczucie symbiozy zostanie zachwiane w posadach (a tak dzieje się chociażby teraz). I nawet gdy jestem tego świadoma, boję się postawić do końca, żeby... jej nie bolało. Tylko że ją boli skrzywiona osobowość,   a nie rzeczywista krzywda,  bo nic złego jej się z mojej strony nie dzieje. 

Zadałam sobie niedawno kilka pytań kontrolnych odnośnie tego, jaką córką jestem. Tak na logikę sama chciałam zrozumieć, czy naprawdę aż tak ją ranię, jak mi to daje odczuć. Oto ten mini test:

1) czy czynisz swojej matce coś obiektywnie złego: czynem albo słowem?

nigdy, zawsze staram się być miła, uprzejma, chcę ją zadowolić, sprawić radość

2) czy twojej matce brakuje czegokolwiek, co ty, jako jej córka, możesz jej zapewnić? (np. czy chodzi głodna, kiedy ty możesz dać jej pieniądze na jedzenie?)

nie, niczego jej nie brakuje z rzeczy materialnych ani duchowych, które mogłabym jej zapewnić

3) czy twoja matka w jakikolwiek sposób szkodzi tobie?

.......................................................................................................................................................

 

Na pytanie 3 nie będę tu odpowiadać - robiłam to już bardzo wiele razy. Postawiłam za to sobie jeszcze jedno:

4) czy twoja obecna relacja z matką szkodzi twojej relacji z Bogiem?

tak, ona stoi mi na drodze do pełnego Zjednoczenia

Punkt ten wymaga rozwinięcia. Otóż, usłyszałam niedawno dość poważny zarzut "od-Górny", że się w tej jednej kwestii prawie WCALE nie słucham Boga, tylko idę za uszkodzoną sferą emocji. Zarzut bardzo poważny, bo mówiący mi, że jest jakaś część mojego życia, która NIE NALEŻY do Boga, którą wciąż usiłuję sama rozwiązywać. Skutek tego jest dość opłakany: w mojej duszy i umyśle pozostają wciąż otwarte drzwi dla innych sił niż Boże... mówiąc prościej - diabeł może wchodzić i wychodzić, jak klient centrum handlowego i brać, co mu się spodoba. "Trzeba to zamknąć" - pomyślałam sobie. 

I tu teraz kolejna uwaga do rodziców:  jeśli nie postępujecie zgodnie z Bożym Prawem, jesteście bramą dla zła w duszach swoich dzieci, jesteście źródłem ich nieustannego cierpienia i problemów w życiu. 

Uwaga do dzieci:  jako dorośli ludzie, to wy jesteście odpowiedzialni za swoje Szczęście, nie dostaniecie go już od rodziców ani nikogo innego z ludzi. Wzięłam od mojej matki tylko to, co najlepsze: religijne wychowanie, na którym wyrósł Ogród Posłuszeństwa. Reszta się nie liczy. 

https://www.rozalewanowicz.com/ rozalewanowicz.com Pisarka. Autorka trylogii "Porwana" i powieści "Otwórz oczy, Marianno".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości