Jak już jakiś czas temu wspomniałem, lubię robić zdjęcia i robię ich dużo, tym bardziej, że Różanystok dostarcza tematów, pretekstów, inspiracji wreszcie (no nie wstydźmy się tego słowa – inspiracji :-)) nieustannie. I że robię te zdjęcia telefonem komórkowym.
Grudniowe dni, nie dość, że wyjątkowo krótkie, to jeszcze z małą ilością płasko padającego światła aż kuszą do skorzystania z udogodnienia, jakim jest lampa błyskowa.
Lampa błyskowa nie jest niczym złym – pozwala wydobyć wszystko to, co natura, która rządzi także światłem i jego dostępnością wydzielając je nam (jak to natura) oszczędnie, zazdrośnie strzeże.
Ale ja staram się pokazywać Państwu Różanystok taki, jaki jest naprawdę – bez niemetaforycznej aury lampy błyskowej.
Zrobienie zdjęcia ludziom, którzy zasiedli przy wigilijnym stole ma wielką wartość choćby dla przyszłych pokoleń, bo z czasem ludzi uwiecznionych na zdjęciu w naturalny i nieuchronny sposób ubywa, aż pozostaje tylko zdjęcie z uśmiechniętymi, czasem rozśpiewanymi czy zastygłymi w spojrzeniu skierowanym w obiektyw twarzami.
Widać wtedy także typowe dla uchwyconej epoki stroje ludzi, wystrój mieszkania czy rodzaj wigilijnych potraw.
Nie ma jednak nic za darmo (jak mawiają liberałowie), bo trudno wtedy uchwycić to, co najbardziej ulotne - nastrój.
Dlatego wybrałem nietypowy sposób pokazania zorganizowanej po raz pierwszy (a zatem – historycznej) , w nowopowstałym Ośrodku Socjoterapii, Wigilii:
w szybie płonącego kominka (zdjęcie 1).
Tam, pomiędzy płomieniami ognia są i nasi wychowankowie i ich wychowawcy, zakonnicy, goście wreszcie.
Wystarczy się tylko dokładnie przypatrzeć.
Tak robione zdjęcie niczego nie zakłóca, a fotografujący nie jest intruzem – ot, spodobał mu się ogień w kominku.
Patrząc na takie zdjęcie, uczestnik tej wieczerzy może sobie przypomnieć, a osoba zdjęcie oglądająca wyobrazić, stół z wigilijnymi potrawami, świeczkami, stojącą obok choinką i żłobkiem, a nawet usłyszeć śpiewane razem kolędy.
Śpiewane także przez pracującego u nas Albańczyka.
Owszem, to prawda, że pomagają tu śpiewniki, bo po trzeciej zwrotce większości śpiewających (księża są tu z oczywistych względów chlubnymi wyjątkami) zaczyna najdosłowniej „brakować słów”, ale bardzo racjonalnym wytłumaczeniem tej sytuacji jest przypomnienie mało znanego, a chlubnego faktu, że Polska posiada najwięcej pieśni bożonarodzeniowych:
niemal dwieście kolęd i czterysta pastorałek - żaden inny kraj na świecie nie może pochwalić się takim zbiorem!*
A to właśnie w niedalekim Białymstoku, pod koniec XVIII wieku miało miejsce prawykonanie królowej polskich kolęd, czyli poloneza „Bóg się rodzi!”.
Na dwóch kolejnych zdjęciach (2 i 3) widzicie Państwo Różanystok wieczorny – kiedy ostatnie , zabłąkane gdzieś lumeny światła omiatają znane już stałym Czytelnikom budynki, a na dwóch ostatnich zdjęciach zapisany jest Różanystok w grudniową, jedną z najdłuższych w roku noc.
Najpierw – zaskoczenie:
pozornie jednolita, nieprzepuszczalna chciałoby się powiedzieć czerń, po ustawieniu ekranu komputera pod odpowiednim kątem w stosunku do źródła światła i kliknięciu na zdjęcie staje się po chwili przez cierpliwe oko widza oswojona i pozwala w wyłaniających się nagle zarysach Bazyliki (4) i dawnego klasztoru dominikańskiego (5) zobaczyć Nastrój.