Ostatnio w kilku rejonach świata zapanowała panika związana z rzekomym końcem świata, który według starożytnego kalendarza Majów ma mieć miejsce 21 grudnia, czyli już za dwa tygodnie. Znajomy opowiadał, że jest tak m.in. w niektórych miejscowościach na Ukrainie. Oczywiście co bystrzejsi handlowcy odkryli w tej psychozie szansę na zrobienie niezłej kasy i sprzedają spanikowanym ludziom specjalne zestawy na koniec świata. Są w nich m.in.: świece, zapałki, sznurek, kilka konserw i woda.
Poddenerwowanie części społeczeństwa odnotowano również w Rosji i Stanach Zjednoczonych. W tym pierwszym kraju sytuacja ta zmusiła ministerstwo ds. spraw nadzwyczajnych do wydania specjalnego komunikatu, w którym zapewnia się mieszkańców Rosji, że w najbliższym czasie nie przewiduje się takiego wydarzenia.
Również amerykanie nie chcieli zostać w tyle i jak poinformowały agencje: „w oficjalnym oświadczeniu na blogu: USA.gov możemy przeczytać, iż świat zaiste nie skończy się 21 grudnia 2012, a pogłoski o asteroidach, czy kalendarzu Majów są nieprawdziwe i wyssane z palca. Dodatkowo widnieje tam informacja, że „świat nie skończy się 21 grudnia 2012, ani żadnego innego dnia 2012 roku.” Jeśli ktoś sądzi, że tym komunikatem ostudzono nieco nastroje to jest w błędzie. Rozeszła się już ponoć plotka, że koniec świata został przesunięty na pierwsze dni stycznia 2013.
W naszym kraju także nie brak promocji związanych z grudniowym końcem świata. Niektóre sieci handlowe postanowiły wykorzystać te nastroje w swoich akcjach promocyjnych „na koniec świata”. Ta sytuacja mnie raczej cieszy niż martwi bo oznacza, że ci którzy wykorzystują podobne przepowiednie, chcą się zwyczajnie obłowić. A to oznacza, że są ostatnimi osobami które by w nie wierzyły. Gdyby chcieli być konsekwentni powinni rozdawać towar za darmo, gdyż po 21 grudnia nie będzie już potrzebny. A tak, wygląda to na zwykłe zbijanie kasy.
