Jestem zdumiony powagą zarzutów i gradem argumentów jakie zaprezentował Macierewicz wraz z Jarosławem Kaczyńskim podczas drugiej odsłony białej księgi dotyczącej katastrofy smoleńskiej.
Sedno przekazu brzmi następująco: wina leży po stronie rosyjskiej, ale gdyby nie wina Rosjan, to zakres polskiej i tak jest wystarczający by uznać polski rząd za winnego katastrofy. Zatem winni są wszyscy.
Samolotów dla VIP-ów nie kupił żaden rząd po 89’, ale winny jest wyłącznie rząd Tuska. Wiadomo rządy PIS-u nie miały czasu, żeby cokolwiek dokończyć. Szkolenie pilotów za czasów Jarosława zmieniało się rewolucyjnie, a piloci byli wynagradzani za przestrzeganie procedur wyjątkowo szczodrze. Nie jest moim zamiarem ograniczać czyjakolwiek odpowiedzialność za katastrofę w sensie osobowym, ale w jeśli mówimy o systemowych barkach w sposób jednoznaczny winę ponoszą wszyscy, nie wyłączając nas (społeczeństwa) kpiących z konieczności kupienia nowej floty lotniczej.
Cóż, PiS zrobiło, co chciało i teraz te swe hipotezy będzie wkuwać w świadomość swego elektoratu, co jest zabiegiem zbędnym – po cóż robić, to co zrobione. No ale, dzięki tym zabiegom PO ma spokój z innymi, realnymi problemami. Ten spokój jest tym większy, że większość społeczeństwa uzna wnioski z białej księgi za absurdalne i to się dobije na każdych kolejnych pomysłach i zarzutach PiS-u formułowanych wobec rządu. Zdało by się słyszeć z kancelarii premiera: tak mi graj Jarosławie miły, tak mi graj!
Pozdrawiam.
