rozum rozum
510
BLOG

Prawo, badania, wyłączenie - In fine

rozum rozum Polityka Obserwuj notkę 10

Kończę dziś cykl notek o podjęciu przez sąd postanowienia o przebadaniu Jarosława Kaczyńskiego. Wiele raz słyszałem, że czasem nie warto polemizować z osobami, które parząc na białą kartkę mówią: no przecież jest czarna, no jak nie jest, jak jest ewidentnie czarna.
 
Otóż płytkość niektórych komentarzy czyni oczko wodne przed mym domem oceanem. Kiedy wczoraj starałem się wytłumaczyć, iż nic a nic, nie zmienił się mój pogląd i nadal uważam, iż sąd miał prawo Jarosława Kaczyńskiego na takie badania skierować, a kwestia wyłączenia nie stoi w opozycji do moich wcześniejszych twierdzeń okrzyknięto, iż nie ma w tym logiki. Cóż, niestety jaki taki poziom znajomości prawa taka dyskusja – czemu najlepiej dał wyraz pewien młodzieniec, który – można zobaczyć w komentarzach pod poprzednią notką – wykazując się kompletnym brakiem wiedzy zachował pewność siebie i samozadowolenia. Ze swej strony mu gratuluję bezproblemowej samoakceptacji, ale gdyby ów miał się zdecydować na karierę prawniczą, to sugeruję bardzo wysokie ubezpieczenie. Niestety większość komentujących bezrefleksyjnie łączy wyłącznie sędziego z decyzją o postanowieniu o powołaniu biegłych, a przecież tak wcale być nie musi. Powiem więcej, jak się pewnie okaże, uzasadnienie wyłączenia nie będzie odnosiło się do rzeczowego postanowienia. No ale, komentujący grzmią: blamaż, wstyd, przyznaj się pan do porażki, nokaut itp.
 
Te właśnie zarzuty pod moim adresem są koronnym dowodem, na nierozumienie procesów zachodzących systemie prawa. Gdyby skierowanie – pisząc kolokwialnie – kogoś na badanie miało być podstawą wyłączenia sędziego, to procesy trwałby w nieskończoność. Takoż powiadam, tak nie jest. Wyłączenie mogło i jak sądzę nastąpiło z innych względów, które zapewne poznamy. Muszę ze smutkiem stwierdzić, iż mimo usilny tłumaczeń wielu postanowienie o poddaniu badaniom uznało za uznanie Jarosława Kaczyńskiego za szaleńca. Błąd, fatalny błąd. Skąd ten strach, skąd obawa, że biegli mogliby takie opinie sporządzić? Właściwe to wiem. Otóż wyznawcy Jarosława doskonale wiedzą, iż żyją w kondominium zarządzanym przez zdrajców Najjaśniejszej. Oni wiedzą, iż układ jest wszędzie tam, gdzie nie ma PiS-u, czyli tam gdzie nie ma Polski. Stąd sędzia, który nie mieścił się w gorsecie wymogów IV RP musiał zostać zakwalifikowany jako sędzia rodem z PRL-u. A ja uparcie tłumaczyłem podając normę, iż sąd miał prawo. Nic, nieprzemakalni. Nawet NRA wystosowała apel w obronie Jarosława Kaczyńskiego i na niebie coś się stało takiego, że nawet zelżony przedstawiciel palestry pochwalony został. Tak ten mecenas, pilnujący wrót do korporacji i je zamykający przez nosami młodych dzielnych adeptów prawa, stał się wyzwolicielem. Jak szybko można zmienić zdanie o określonym środowisku? W czasie krótszym niż trwają dwa kiwnięcia ogonem – vide PULP FICTION. Honor sądownictwa uratował Sąd Okręgowy wyłączając sędziego prowadzącego, więc – uznali wyznawcy – i w tym stadzie jest jedna biała owca, co rzecz jasna nie zmienia słusznej opinii o polskim sądownictwie jako o siedlisku zła. Niechęcę nawet myśleć jaką opinią ciszyliby się biegli psychiatrzy, gdyby uznali, iż Jarosław Kaczyński nie jest zdolny w tym momencie do uczestniczenia w postępowaniu, ale za pewne strącili by adwokatów z pierwszego miejsca w rankingu nielubianych zawodów sformułowanych w samorząd. Zaznaczam – jak to czyniłem od zarania tego cyklu – iż uważam, że prezes PiS jest całkowicie zdrowy umysłowo.
 
Jak zatem dyskutować, jeśli argument odbija się od interlokutora i rykoszetem ulatuje do nieba, a w zamian otrzymuję stek inwektyw polany masłem niewiedzy? Są dwa wyjścia: albo poddać się i nie rozmawiać, albo przeciwnie, rozmawiać licząc na to, na co zwykle jako Polacy liczymy, czyli na cud. Już jakiś czas temu wybrałem to drugie rozwiązanie i choć to niełatwe wytrwam. Dziś rano poprosiłem mojego przyjaciela – zwolennika ale nie wyznawcę PiS – o komentarz do komentarzy pod moimi kilkoma poprzednimi notkami. Stwierdził, iż np. Ksymenes mimo, że widać bardziej z jego – mego przyjaciela – stajni politycznej, to można poglądy wymienić – zgadzam się. Gdy z koeli trafił na – jak się wydaje – domorosłego profesora prawa anreufrenowskiego szczerze się zasmucił i stwierdził, iż jest bezsilny wobec takiej wiedzy – takoż ja. Klasyczne inwektywy pozbawione intelektualnej szpili są jednak najgorsze. Weź człowieku i się wysil na bardziej wyrafinowaną inwektywę niż: czerwony, agent, widomo kto mu ruble płaci itp. To nie ani śmieszę ani bolesne, a ukazuje dresowość komentatora.
 
Do sprawy zapewne powrócę, ponieważ procesy Zanach osób to doskonała – niemalże jedyna – okazja do tego by obywatele poznawali prawo. I to jest w tym wszystkim najważniejsze.
 
Pozdrawiam.      
rozum
O mnie rozum

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka