Pan prof. Sadurski uraczył mnie dziś dawką swej erystyki. Niestety, nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, iż dwudniowe wybory byłby zgodne z normami konstytucji.
Norma zawarta w art. 98 Konstytucji RP brzmi: Wybory do Sejmu i Senatu zarządza Prezydent Rzeczypospolitej nie później niż na 90 dni przed upływem 4 lat od rozpoczęcia kadencji Sejmu i Senatu, wyznaczając wybory na dzień wolny od pracy,przypadający w ciągu 30 dni przed upływem 4 lat od rozpoczęcia kadencji Sejmu i Senatu.
Zgadzam się, iż można – czasem należy – stosować wszystkie wykładnie, ale kiedy ma to uzasadniony sens. Jeśli wykładnia językowa nie nastręcza zbytnich kłopotów, to zasłanianie się wykładnią celowościową musi budzić zdziwienie.
To, że w treści przepisu używa się liczby pojedynczej jest oczywistą oczywistością, ale – by nie męczyć czytelnika napiszę prosto – wszystko zależy od kontekstu. Wszak jak może istnieć demokratyczne państwo prawa (art. 2) w którym urzeczywistnia się zasady sprawiedliwości społecznej – czyli takiej, której nie ma. Dalej czytam: władza zwierzchnia należy do narodu(art.4). Do całego? Takich przykładów w ustawie zasadniczej jest kilkadziesiąt.
Pan prof. zamachnął się jednak na normę jednoznaczną. Analogiczna norma zawarta jest w przepisie art. 128: Wybory Prezydenta Rzeczypospolitej zarządza Marszałek Sejmu na dzieńprzypadający nie wcześniej niż na 100 dni i nie później niż na 75 dni przed upływem kadencji urzędującego Prezydenta Rzeczypospolitej, a w razie opróżnienia urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej - nie później niż w czternastym dniu po opróżnieniu urzędu, wyznaczając datę wyborów na dzień wolny od pracy przypadający w ciągu 60 dni od dnia zarządzenia wyborów.
Jeśli idzie o cel, to taki było przeprowadzenie głosowania w trakcie jednego dnia – to aż razi. Gdy ktoś miał wątpliwości: „dzień przypadający” to nie dni przypadające, „dzień wolny” to nie dni wolne, „ w czternastym dniu” to nie w czternastych dniach – chyba że się mylę, a jeśli tak, niechaj sczeznę w tej chwili… Nic to, pisze dalej. Takoż powiadam, TK postąpił ze wszech miar słusznie odsyłając dwudniowe wybory parlamentarne do niebytu, ponieważ byłyby one wprost niezgodne z ustawą zasadniczą.
Jest bardzo prosty sposób na zaordynowanie społeczeństwu dwudniowych wyborów – trzeba zmienić konstytucję.
A tak na marginesie, to dlaczego inflacja frekwencji jest taka pożądana. Czy gdyby 90% uprawnionych wybrało Leppera na prezydenta, to czy Pan profesor bardziej zachwycałby się frekwencją czy dojrzałością demokracji?
Pozdrawiam