Prawo i Sprawiedliwość tak jak pozostałe partie zlecają badania opinii publicznej. Wszelkie sondaże, nie licząc tych pisowskich wskazują na spadek poparcia dla PiS. Gdyby PiS faktycznie negowało tendencje wynikające z tych badań nie zlecałoby takowych. Tak nie jest. Stratedzy PiS wiedzą, iż nie jest dobrze – nie ma szans na pozyskanie elektoratu centrowego. Co więc pozostaje? Konsolidacja elektoratu odpornego i wciąganie w jego orbitę nielicznej grupy niezdecydowanych.
Jarosław Kaczyński jest niezmiernie pragmatycznym politykiem, więc zapewne wie, iż zwycięstwo PiS w nadchodzących wyborach to mrzonki – choć kontrolowana porażka nie byłaby dla PiS tragedią. Tym niemniej porażka może przybrać rozmiary katastrofy. Do tego prezes nie może dopuścić, ponieważ w obecnej sytuacji personalnej nie będzie wewnętrznego ośrodka, na który będzie można zrzucić odpowiedzialność za klęskę. Stąd wybór twierdzeń ekstremalnych, nieomal fantastycznych a na pewno nadgenialnych.
Dwa wielkie wstrząsy Macierewicza to próba dezawuowania wyników wydarzeń dnia jutrzejszego. Nie znam raportu, ale upublicznianie opinii jednego człowieka, który nie miał w rękach 5% dokumentów dostępnych komisji Milera złożonej z osób z wiedzą i doświadczeniem rodzi śmiech, tym bardziej, iż sam Macierewicz twierdził, że organy RP nie dysponują materiałem dowodowym pozwalającym na ustalenie przyczyn katastrofy.
Na marginesie pozostaje pytanie o ufność Macierewicza w rozmaite autorytety zza granicy. Zapewne wszystkim zależy, aby Polska rosła w siłę na arenie międzynarodowej, ale czy popełniając określone akty wywołują zamierzone efekty? Podważanie zawczasu działań organów swojego państwa i wywyższanie analiz zewnętrznych zapewne rodziłoby wątpliwości Macierewicza, gdyby głównym bohaterem sztuki o katastrofie był ktokolwiek, lecz nie Macierewicz. No ale, kampania w pełni.
Pozdrawiam.