O tym, że Elżbieta Radziszewska nie nadaje się na minister ds. równego traktowania wiadomo od dawna. Gazeta Wyborcza przypomina, że o jej zdymisjonowanie apelowały już środowiska feministyczne i lewicowe, a także nauczyciele. (Losowi dziękujmy za tych ostatnich, bo dodają całej akcji sensu i wiarygodności.)
Po ostatniej wpadce Radziszewskiej (albo lepiej, bo z większą klasą: po ostatnim faux pas) w TVN, kiedy publicznie zdradziła orientację seksualną swojego rozmówcy, a wszystko w ramach kontrargumentacji, nastąpiła kolejna fala próśb i gróźb do premiera Tuska, by ją odwołać. Chcą tego rozwrzeszczane feministki (Szczuka, Środa), chcą artystki (Dudziak, Kora, Holland), chce tego prof. Janion, Jolanta Kwaśniewska, Dariusz Szwed - szef Zielonych, a nawet Henryka Krzywonos-Strycharska.
Ale czym są te nazwiska, przy takich jak: Tomasz Terlikowski czy Jan Pospieszalski z najlepszego talk-show w Polsce (przypominam: "Warto rozmawiać" - warto, ach, warto!), którzy również wystosowali list do premiera, żeby "karą za normalne, zdrowe poglądy nie była dymisja".
Ja mam takie pytanie. Do jakiego lekarza mogę się zgłosić z moimi chorymi poglądami, zgodnie z którymi chciałabym, aby pełnomocnik ds. równego statusu zajmował się wdrażaniem odpowiednich przepisów i kontrolowaniem ich, a nie tylko zwoływaniem konferencji i udzielaniem wywiadów, na których zawsze zdarzy się jakaś wpadka (albo lepiej: faux pas)?
