Ned Stark Ned Stark
421
BLOG

Imadło

Ned Stark Ned Stark Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Tak już było z tą sprawiedliwością u nas, że miała często wyrafinowany charakter. Nie to, co na innych osiedlach, gdzie tylko kosy w plecach i cięcie rozbitymi butelkami. Nam z dziada pradziada tłumaczono, że sprawiedliwie jest wtedy, kiedy naprawdę boli. Dlatego nikt na żadne sądy nie liczył. U nas wiadomo było, że będzie po ludzku sprawiedliwie. No bo jaką karę miał niby dostać ten pianista, który na imieninach matematyka całował się z jego pijaną żoną? Tak tłumaczył nam to pradziadek Jelewski, kiedy siedzieliśmy zdziwieni na balkonie, gdy matematyk razem z ludźmi z blokowej ferajny taszczył pianistę do garażu.  

I matematyk zabrał mu to , co ten kochał najbardziej. Kiedy ludzie trzymali siłą muzyka na krześle, urażona duma matematyka po kolei miażdżyła mu palce w imadle. Chrząstki trzaskały jak kości obgryzane przez wygłodniałego psa. A potem, kiedy było już po wszystkim i potrzebny był lekarz żeby założyć cewnik, bo było wiadomo, że do końca życia nie będzie mógł samodzielnie chodzić do łazienki, matematyk posadził pianistę na krześle przy fortepianie. I kazał mu patrzeć i wąchać. A czasem, kiedy komuś się przypomniało puszczali mu Rachmaninowa żeby matematyk cieszył uszy jego płaczem. I nikt nie uznał tego za przesadę. Zupełnie, co innego niż dziś.

Kiedy wiele lat później stałem już, jako nastolatek na tym samym balkonie zasady się zmieniły.  I już tylko pieniądz się liczył, a bałagan zastąpił porządek. Stałem tak na balkonie i wspominałem pradziadka Jelewskiego, z tą jego dostojną postawą, krótkim wąsem, godnością w spojrzeniu i surowością. I właśnie wtedy zobaczyłem Piaska, który szedł jak zwykle w kierunku boiska. Dostrzegł na trawniku siatkę z okrągłym przedmiotem w środku i pewnie pomyślał, że to piłka, bo nie namyślając się długo wziął rozbieg i idealnie złożył się do strzału. No i z siatki zamiast piłki wystrzeliła w powietrze ludzka głowa.

A była to głowa z jednym pustym oczodołem, co świadczyło o tym, że należała kiedyś do Szuszfola.  I tak leciała, a Piasek wybałuszył gały, otworzył w zdumieniu usta i patrzył na swojego najpiękniejszego gola, bo akurat głowa trafiła prosto w okienko przystanku autobusowego.

Reszta Szuszfola odnalazła się szybko w śmietniku owinięta w dawno nieczyszczony, tłusty dywan. Widocznie głowa pomimo jego niskiego wzrostu nie zmieściła się w kanonie morderczej estetyki, bo przecież u nas zawsze musi być równo, symetrycznie i dokładnie. Po prostu poznański „ordnung”.

  Okazało się, że Szuszfol został zarżnięty, bo pożyczył na wino dziesięć złotych od jakiegoś przerośniętego małolata  i spóźnił się dwa dni z płatnością. Być może wino było niedobre, a może Szuszfol tak długo leczył kaca, że zapomniał. I umarł. W zasadzie to nie żeby ktoś płakał. Po prostu zamieszanie się zrobiło. Znowu stałem z przyjaciółmi z dzieciństwa na balkonie i obserwowaliśmy w znudzeniu najazd policji i dziennikarzy.

I tak bezmyślna i prymitywna kosa zastąpiła romantyzm i refleksję nad istotą rzeczy. Coś się skończyło, zostało zgubione wraz ze zmianą systemu….

Ned Stark
O mnie Ned Stark

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości