Rybitzky Rybitzky
2982
BLOG

Spisek przeciwko Ameryce, czyli o ekscytacji liberałów

Rybitzky Rybitzky Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 39

HBO wyemitowało ostatni odcinek miniserialu “Spisek przeciwko Ameryce” (“The Plot Against America”) opartego na książce Philipha Rotha. Serial ten wzbudził pewną ekscytację w środowiskach liberalno-lewicowych, głównie w USA, ale w Polsce trochę też. Ekscytacja bierze się oczywiście z przekonania tych środowisk, że serial jest komentarzem do prezydentury Donalda Trumpa - chociaż oparto go na książce z 2004 roku. Wtedy oczywiście książkę Rotha liberałowie interpretowali jako komentarz do prezydentury G. W. Busha, który wówczas był dla nich nowym Hitlerem. Teraz Bush jest miłym starszym panem grającym w golfa z ukochanym Billem Clintonem, no ale lewica zawsze sobie znajdzie jakiegoś “nowego Hitlera”.

W samej książce i serialu “nowym Hitlerem” (tak się przynajmniej wydaje) jest Charles Lindbergh, słynny pilot wybrany niespodziewanie na prezydenta USA w 1940 roku. “Spisek przeciwko Ameryce” to bowiem alternatywna historia lat 40., w której USA zamiast przystępować do wojny idą w izolacjonizm, nieformalny sojusz z III Rzeszą i stopniowe wprowadzanie prześladowań Żydów. Z góry uprzedzam, że będę poniżej dosyć szczegółowo zdradzał fabułę, przynajmniej jeśli chodzi o jej warstwę polityczną.

Treść książki i serialu jest mniej więcej taka sama. Główną różnica jest perspektywa - w serialu jest ona bardziej ogólna i skupiona na kilku postaciach jednocześnie. W książce narratorem jest mały Philip Roth - alter ego pisarza, a nawet nie tyle alter ego, co jego niemal realna wersja - autor osadza opowieść w autentycznych realiach swojego domu rodzinnego i przemieść Newark, gdzie spędził dzieciństwo. Mnie mały Philip w książce wyjątkowo irytował i może nie tylko mnie, skoro w serialu jego postać zmarginalizowano, przesuwając ciężar opowieści na jego rodziców kuzyna Alvina (nazwisko rodziny z mieniono też z Roth na Levin).

Zarówno w książce, jak i serialu fabuła rozwija się bardzo powoli, koncentrując bardziej na przedstawieniu bohaterów. W serialu mocno spłycono większość politycznych intryg. W książce sposób, w jaki Lindbergh doszedł do władzy jest opisany szczegółowo i realistycznie. W serialu polityka dzieje się gdzieś bardzo w tle - póki ostro nie wkracza w życie bohaterów w postaci już nie tylko restrykcji wobec Żydów ale otwartych pogromów i zabójstw do których dochodzi po tajemniczym zaginięciu Lindbergha i przejęciu władzy przez wiceprezydenta Wheelera nastawionego jeszcze bardziej proniemiecko niż Lindbergh.

Zarówno Roth, jak i twórcy serialu sprawnie kreują atmosferę zagrożenia i terroru wprowadzonego w USA. Oczywiście, “jak zwykle” okazuje się, że biali chrześcijańscy mieszkańcy USA marzą o niczym innym, jak rozprawie z Żydami, a przy okazji Afroamerykanami i innymi mniejszościami (w książce okazuje się - czego nam oszczędzono w serialu - że głównymi organizatorami pierwszych pogromów są Polacy). Kariera Lindbergha (a także jego współpracowników w rodzaju rabina Bengelsdorfa) okazuje sie być tytułowym “spiskiem przeciwko Ameryce” - drogą do opanowania USA przez nazistów.

Końcówka zarówno książki, jak i serialu jest jednak bardzo rozczarowująca pod względem fabularnym. Oto bowiem cały ten wielki - i przekonująco ukazany - spisek kończy się jednym wystąpieniem żony Lindbergha, która apeluje o zaprzestanie pogromów i impeachment Wheelera. I to się dzieje. Nagle Wheeler zostaje usunięty, bojówki gnębiące Żydów znikają, wszystko wraca do stanu z 1939 roku. Szczególnie absurdalnie wygląda to w serialu, gdzie całość tych wydarzeń sprowadzono do 2-3 scen. Książka kończy się powrotem do władzy Roosevelta, który w 1942 wprowadza USA do wojny i dalej historia wraca na realne tory. Serial kończy się w bardziej nieoczywisty sposób, oczekiwaniem na ogłoszenie wyniku wyborów. Wcześniejsze sceny zastraszania wyborców i oszustw w komisjach sugerują, że wynik mógł być inny niż w książce, ale w sumie nie wiadomo kto zastraszał czyich wyborców…

W dyskusjach nad “Spiskiem” widzę odnoszenie się głównie do serialu, a nie książki, i oczywiście, jak wspomniałem na początku, jest to zachwyt środowisk liberalnych nad wizją “tego co właśnie oglądamy naprawdę”. Jest to typowe dla tych środowisk i podobnie typowo pozbawione sensu. W obecnej Ameryce nie ma nic z wizji zawartej w książce Rotha i opartym na tym serialu. To po prostu sprawna opowieść, i to tak sprawna, że chyba przestraszył jej się sam autor, pod koniec przywracając wszystko na właściwe tory - wbrew logice stworzonej przez siebie opowieści. Gdyby bowiem ktoś faktycznie tak sprawnie przeprowadził intrygę opowiedzianą przez Rotha, to po prostu nie dałby się tak łatwo odsunąć od władzy. Ale to jest może naiwność (ale i szczęście) Amerykanów pozbawionych historycznych doświadczeń Europy - lubią zarzucać sobie nawzajem nazizm czy komunizm, ale nie wiedzą tak naprawdę na czym te ideologie polegały i jak funkcjonowały.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura