Wojciech Sadurski zstąpił z wyżyn swojego Olimpu i pojawił się pod moim wpisem o zadziwiającej imprezie urodzinowej Władysława Bartoszewskiego. Profesor zostawił krótki komentarz:
Gowniarz uczy Bohatera przyzwoitosci.
I to tkwi na SG
Salon schodzi na psy
Działam w internecie nie od dziś, dlatego jestem przyzwyczajony do rozmaitych reakcji na moje teksty – w tym takich i innych wyzwisk. Ale akurat dyskusja pod notką o urodzinach Bartoszewskiego była w miarę kulturalna – chociaż znaczna część dyskutujących najwyraźniej nie rozumiała, o czym właściwie rozmawia. Zarzucano mi np., że neguję wojenną prl-owską przeszłość Bartoszewskiego – a przecież w żadnym miejscu tego nie zrobiłem. Odniosłem się do tego, co ta postać reprezentuje dzisiaj. Co ciekawe, z moimi zarzutami nikt nie polemizował – najwyżej wygłaszał pełne pogardy opinie, takie jak prof. Sadurskiego.
Trochę do dziwne, że w Polsce można wtykać narodowe flagi w psie kupy, deklarować poparcie dla zagranicznych bojówek bijących ludzi na ulicach Warszawy lub chwalić się dokonaniem aborcji – a nie można wygłosić opinii na temat jednego z doradców premiera.
W każdym razie przeszedłem nad komentarzem prof. Sadurskiego obojętnie, zasmucając się tylko jego poziomem. Jednak dziś Autorytetopożeracz zwrócił uwagę na sprawę prof. Legutki. Legutko przegrał proces wytoczony mu przez licealistów z wrocławskiego liceum nr 14, których nazwał "smarkaczami" przy okazji sławnego niegdyś sporu o krzyż na szkolnej ścianie:
Jak wiemy prof. uznany został winnym,co w Polsce nie musi oznaczać, że bloger Rybitzky takiego samego wyroku doczekać się może. Jeśli oczywiście poczyniłby odpowiednie kroki. Czy uzna, że warto?
Skonsultowałem się ze swoim prawnikiem i uzyskałem potwierdzenie swoich dużych szans. Wprawdzie w Polsce nie ma precedensów, ale sądy często nawiązują do poprzednich rozstrzygnięć. Ale, odpowiadając na pytanie Autorytetopożeracza, uznałem, że nie warto wytaczać prof. Sadurskiemu. A raczej – po prostu tego nie chcę.
Po pierwsze bowiem, zawsze byłem przeciwny wytaczaniu procesów za wypowiedzi. Niech sam oceni każdy, kto przeczyta mój wpis i reakcję Sadurskiego. Po drugie zaś, nie wierzę w wymuszone przeprosiny. Jeśli ktoś nie chce przeprosić i nie rozumie swojego błędu, to włożone mu przez sąd w usta słowa nic nie znaczą.
Wolę po prostu, by prof. Sadurski przemyślał swoje postępowanie i po prostu mnie przeprosił. Bo warto być przyzwoitym, Panie Profesorze.