Dr Miłość Dr Miłość
694
BLOG

Kryzys wieku średniego

Dr Miłość Dr Miłość Rozmaitości Obserwuj notkę 6

Starszy Pan robi przeszczep cebulek włosowych, kupuje na raty piękne cabrio, ucieka od żony i dyma ciasne małolatki; oto typowy przykład kryzysu wieku średniego. Oczywiście to wersja mężczyzny zamożnego, biznesmena - liberała robiącego interesy w Bangladeszu. Cała reszta reaguje z podobnymi intencjami, ale bez takiego rozmachu. Resztkę włosów zaczesuje na "pożyczkę" i żeluje, zakłada czyste skarpety "adidos" do sandałów ze skaju, dokręca do fabii pozłacany wlew paliwa i sportową końcówkę tłumika kupioną na wyprzedaży w tesco; dalej idzie podobnie - ucieka od żony ale małolatek nie posuwa, co najwyżej zdesperowaną brakiem rodziny i dzieciaka trzydziestolatkę, względnie przerażoną upływem czasu ryczącą czterdziestkę..

Pan z inicjatywą

Kiedyś czytałem o starszym Panu, który wchodził do salonu z napaloną małolatą i zamawiał dla niej luksusowy samochód. Wpłacał zaliczkę, umawiał się na odbiór za tydzień bądź dwa i prosił lachona o wybór opcji; chciwy kurwiszon wybierał wszystko co się dało; skóra, automat, wszystko w elektryce. Nie przepuściła żadnemu bajerowi, a suma zakupu robiła wielkie wrażenie. Zanim doszło do finalizacji transakcji, facet wpada do salonu i prosi o rezygnację z zamówienia. To był jego sposób na nie do końca darmowy seks. Młoda dziewczyna której szczyty ambicji to praca w mięsnym, kompletnie wariowała na myśl o nowym aucie dla niej, więc oddawała się Panu na wszystkie możliwe i niemożliwe sposoby; po tygodniu uciech Pan zrywał kontakt, i gnał do salonu anulować zamówienie. Niekiedy zwracano mu zaliczkę, niekiedy nie. Myślę jednak że wyszedł na swoje. Każdy ma swój sposób na kobiety; ja pisaniem i zgrywaniem intelektualisty, inni pieniędzmi, jeszcze inni udając gwiazdorów. Wszystkie one uznane są zgodnie przez świat Pań jako puste, płytkie, żałosne i emocjonalnie niedojrzałe. Ale skoro tylko one działają to cóż zrobić?

"Na reżysera"

Tata mi opowiadał, gdy jako świeżo upieczeni inżynierowie szaleli po knajpach grając w brydża, jego kolega "wyrywał" na reżysera. Miał niesamowitą ilość zaliczeń, wystarczyło powiedzieć że kręci nowy film i poszukuje aktorek. Na to nie było mocnych; oczywiście, był szalenie uroczy i przekonujący co nie dawało mu zawsze sukcesu. Natomiast wizja bycia znaną aktorką była nie do odparcia, więc jej i Panu reżyserowi się nie opierała. No cóż, każdy człowiek, nawet najbardziej nieśmiały i zahukany pielęgnuje w sobie marzenie o byciu kimś wyjątkowym, specjalnym, niedocenionym. Są ludzie którzy umieją te skrzętnie skrywane żądze wydobyć na zewnątrz; tak właśnie działają wszelkiej maści kalibabki, oszuści i podrywacze. Oni tylko rzucają haczyk, a ofiara sama go łapie w żądny pochwał i głaskania pyszczek. Dlatego ja staram się wierzyć że jestem wspaniały (ciężko mi idzie). Więc gdy ktoś mi to mówi, wcale się nie podniecam (no może troszkę). To tak jakby ktoś mi powiedział że jutro wstanie słońce - ok, fajnie, wiem o tym. Gdybym jednak miał niską samoocenę, umiejętnie dobrany komplement by mnie znokautował; och, to niesamowite, on czy ona odkryli we mnie gwiazdę, widzą jaki jestem wspaniały. Jaką tam gwiazdę, chcą Cię wydymać w tyłek - to drapieżniki zakrywające ostre pazury skórą owcy. Im masz mniejszą samoocenę, tym łatwiejszym jesteś celem. Dlatego wszystkie społeczne struktury chcą koniecznie Cię w tym względzie zdołować, uszkodzić. To taka gra wstępna drapieżników życiowych; najpierw Cię dokładnie nasmarują smalcem, a później w Ciebie wejdą. Marek, jesteś zajebisty! - tak, wiem o tym. I nie, nie podżyruję Ci kredytu bo jestem fajnym gościem a nie frajerem. Moi czytelnicy, moje dobre chłopaki też Ci nie podżyrują. Dlaczego? bo już mi podżyrowali i nie mają zdolności  - taki tam żarcik guru męskiego półświatka. Świat i ludzie ustawiają Cię tak, byś szukał u ludzi akceptacji i komplementów. Tu Cię troszkę przesuną, tam pchną kolanko i już czujesz jak ktoś dobiera Ci się do tyłka. Jesteś żebrakiem i petentem, nikim więcej. Ludzie którzy Ci dobrze życzą (czyli chociażby ja) radzą Ci nie szukać po śmietnikach ludzkiej egzystencji pochwał, a dawać je sobie samemu. To znacznie przyjemniejsze i dużo tańsze; a przy okazji drapieżniki nie mają jak Cię podejść. Powiedz o tym co teraz piszę swojej żonie bądź mężowi - zobaczysz jak się wkurwią. Niech zgadnę - będzie coś o tym, żebyście przestali czytać te bzdury, głupoty. Gdy już nie będą mogli na Ciebie wpływać pochwałą bądź krytyką, stracą władzę. To cholernie boli, ale jest bodajże jedynym znanym mi testem na prawdziwą miłość. Jeśli Cię kocham - daję Ci wszystko co najlepsze. Jeśli tylko pieprzę i chcę mieć nad Tobą władzę i kontrolę - nie chcę byś się ode mnie uniezależniła i stała wolna. Proste jak drut. Czy współmałżonek chce Twojej wolności? kto będzie mu prał gacie, robił obiady? czy religie chcą byś stał się wolny? a co będą robili ci wszyscy księża, rabini, imamowie? oni umieją tylko powtarzać to, co usłyszeli na swoim religijnym szkoleniu i nieźle z tego żyją. Oni się nie zmienią pod Ciebie, przykro mi bardzo. Ty musisz się zmienić.

Mnie też już ukąsiło

Syndrom czterdziestolatka... wystąpić może w każdym wieku, ale najczęściej pojawia się między 37 a 50 rokiem życia. Jest to dojmująca świadomość że minęła młodość, że nigdy już nie wróci beztroska dzieciństwa; bliżej nam do śmierci niż do dzieciństwa, które wspomina się z rozrzewnieniem i tęsknotą. Zaczyna ogarniać nas melancholia, żądza doświadczenia życia, złapania wiatru w żagle. Chcesz jeszcze raz porządnie napalić w piecu. Ludzie wtedy reagują bardzo zabawnie; odmładzanie, siłownia, nowa kochanka, odchudzanie... ten ból ukazuje się na przeróżne sposoby, może być nawet ciężki do zidentyfikowania; ale podstawa jest zawsze ta sama.


Sam ze zdziwieniem dostrzegłem w sobie początki tego kryzysu; mam dopiero trzydzieści cztery lata, ale z zazdrością zacząłem myśleć o małolatach. Zauważyłem że znacznie wolniej się regeneruję po wysiłku - zaczęło trzeszczeć w kolanach, łamać w plecach, przybyło kilogramów których nijak nie mogę się pozbyć. Kiedyś wstając rano byłem pełen życia. Teraz chcę już tylko spać. Mogłem się kochać praktycznie dwa, nawet trzy razy pod rząd (jak starczało pieniędzy w agencji towarzyskiej) a teraz po razie mam serdecznie dość. Ciało zwalnia obroty, więc z rozbawieniem obserwowałem swoje rozterki. Patrzę na młodych i widzę pewne rozdwojenie - z jednej strony mam słabsze ciało, z drugiej jestem znacznie mądrzejszy, doświadczony. Już byle co nie jest w stanie mnie złamać, wiele rzeczy zrozumiałem. Widzę wielkie korzyści wynikające z wieku, znacznie przekraczające młodsze ciało. Cóż z niego, jak byłem bezustannie wstrząsany problemami które teraz mnie rozśmieszają? miałem permanentnego doła, tkwiłem w czymś co mnie teraz brzydzi, nie kierowałem swoimi stanami emocjonalnymi - byłem popychadłem życia, jak większość ludzi. Szczerze mówiąc nadal nie jest tak jak być powinno - ale jestem znacznie bliżej celu. Śmiało mogę uznać że byłem głupcem, i jestem świecie przekonany że za dziesięć lat napiszę o sobie teraźniejszym, że byłem głupcem wręcz nieprawdopodobnym.

Pełna strachu przyszłość

To wszystko jest bardzo ciekawe. Zauważcie jak działa umysł faceta; wszyscy boimy się przyszłości. Kto wie jak skończy się dzisiejszy dzień? może przechodząc przez jezdnię rozjedzie Cię pijany biznesmen - liberał w ciężkim, wielkim samochodzie? co z pracą, dzieciakami, żoną, rodzicami? zdrowiem? czy samochód znowu się zepsuje? życie dorosłego faceta pełne jest obaw i lęków, zwłaszcza w Polsce - kraju gdzie pracuje się za nędzne ochłapy, i bezustannie uzasadnia to kryzysem. Trudno się odprężyć, wyluzować, prawdziwie odpocząć - lęki zmywa tylko niedzielna wódeczka na grillu z rodziną, którą niekoniecznie trzeba lubić ale którą trzeba znosić. Mężczyźni piją dlatego by pozbyć się lęku który gnoi ich dzień i noc, ale którego nie mogą wypłakać, wykrzyczeć - jak Panie. Po prostu nie możemy tak działać, uznane to będzie za przejaw słabości. Nasze oczy muszą być suche, więc nawadniamy gardła wysokim voltażem. Wódka jest najtańszym psychoterapeutą, lekiem przeciwbólowym i przeciwlękowym. Nawet ja nie koję serc mych braci samców felietonami tak dobrze, jak kilka setek schłodzonej berbeluchy. Gdy zapłaczesz przy mężczyźnie, będzie to oznaka słabości; ale po alkoholu możesz wszystko, i będzie to traktowane z taryfą ulgową. Blokada emocjonalna którą mężczyźnie narzuca społeczeństwo, skutkuje plagą alkoholizmu i narkomanii. Ludzie wolą się kompletnie upodlić i wylądować w rynsztoku, niż okazywać emocje które sprawią że rodzina i otoczenie ich odrzuci. To pokłosie wychowania, gdy dziecku nie pozwala się w naturalny sposób wyładować, wypłakać; później rosną z nich bezduszne, aroganckie roboty które lubią ranić i krzywdzić innych ludzi. Tu jawi się wielkie oszustwo; Panie twierdzą że podziwiają mężczyzn nie bojących się ukazać swych uczuć, a jak któryś z braci zaszlocha, załamie się, jest z miejsca traktowany pobłażliwie, wręcz arogancko. Dziwnym trafem zamiera także seks; ten jest dla silnych samców a nie dla płaczków. Cóż więc zrobić ze szlochem który wzbiera w naszym sercu? ja mam często ochotę płakać, ale wiem że mogę to zrobić w absolutnej samotności. Akceptuję tę grę jako mężczyzna; mam nie płakać przy kobiecie, i tak będzie póki wytrzymam. A jeśli tak się stanie i ulegnę, zrobię potworną, piekielną awanturę połączoną z demolowaniem całego domu, by upewnić mą Panią o tkwiącej we mnie męskiej, pierwotnej dzikości. Uratuję odwieczną równowagę, robię to zresztą codziennie. Gdy ulegnę słodyczom, rzucam się na spacery kaloriozabójcze. Gdy zapiję, drugiego dnia wiodę żywot pełen cnót wszelakich.

Rak penisa

Przyszłość jawi się jako pełna niebezpieczeństw i grozy - dzieci mogą umrzeć, możemy dostać raka, wylewu, żona ucieknie z listonoszem... istnieje szereg opcji które budzą przerażenie. I im jesteśmy starsi, tym ta świadomość jest głębsza, potężniejsza. Jako młodzieńcy w ogóle o tym nie myśleliśmy; to nie ten wiek, nie ten etap.


Im bardziej zasmuca nas przyszłość, tym bardziej szukamy od niej ucieczki. Najbliżej znajdują się otchłanie pamięci, w których pogrzebana jest pamięć przeszłości. Pieszczotliwie smakujemy stare, dobre wspomnienia, pragnąc czerpać z nich siłę do walki o następny dzień. Niestety, to wszystko jest wierutnym kłamstwem. Przeszłość wydaje się być tak kusząca tylko z jednego, jedynego powodu - wiesz że wszystko co przeżywałeś, w sumie dobrze się skończyło. Przeżyłeś, w końcu sam jesteś tego dobitnym przykładem. Ale gdy sięgniesz pamięcią głębiej, ku sferze swych emocji, dostrzeżesz że zawsze bałeś się tak samo; to co teraz postrzegasz jako fajne wspomnienie, wcale takim nie jest. Wtedy też się obawiałeś przyszłości, miałeś swoje problemy, lęki... teraz już wiesz że wszystko dobrze się skończyło - ale wtedy tego nie wiedziałeś. Myślisz że wtedy było fajnie, ale było tak samo, dokładnie tak samo jak teraz. Bałeś się przyszłości, a raczej swoich wizji na jej temat; teraz wiesz że wszystko poszło dobrze, nie pamiętasz o tych lękach. A szkoda, bo wiedziałbyś że rozrzewnienie na myśl o wspomnieniach to tylko sztuczka umysłu, halucynacja. Wierzysz w nią, więc próbujesz jeszcze raz osiągnąć ten stan kiedy rzekomo było tak bardzo fajnie i bezstresowo. Osiągasz go poprzez upodobnienie się do wspomnień, a więc pragniesz odmłodzić swoje ciało i jego młodzieńcze możliwości.

Pisane krwią ofiar

Ponieważ boisz się starości, niedołężności i śmierci, uciekasz w te wspomnienia pamięci gdzie te stany wydawały Ci się odległe. Ale to znowu nieprawda, ponieważ młodzi ludzie także chorują, umierają, stają inwalidami na łasce innych. To że jako młody chłopak o tym nie myślałeś, nie oznacza że to Cię nie dotyczyło - ot, karma, traf losu, Ty przetrwałeś a inni leżą w ziemi bądź przemieszczają się na wózkach inwalidzkich. Marek skacz na główkę! nie pękaj! raz się żyje! Mareczek łamie kręgosłup i trzeba mu do końca życia podmywać dupę. Co Ty Maruś, z nami nie wypijesz? Mareczek zostaje alkoholikiem. Takich historii jest wiele, a życie pisze je często krwią ofiar.


Umysł jest zawsze taki sam; katapultuje Twoją uwagę wszędzie, byle nie być tu i teraz. Tak więc w tej chwili tworzysz wizje przyszłości, pełne grozy i strachu, smrodu starości, niemocy ciała, pełnej bólu samotności. Panowie idący przez życie w stylu macho boją się utraty jędrności skóry, twardości erekcji, utraty seksapilu. Całe życie powodem do dumy był kutas i zaliczane biurwy na firmowych obozach integracyjnych. Z wiekiem penis marszczy się i słabnie, prostata szwankuje a wraz z nim samoocena samca macho, któremu przemysł farmaceutyczny wciska niebieskie tabletki. Jeśli nie tworzysz negatywnych wizji przyszłości w swojej głowie, umysł popycha Twoją uwagę ku pamięci - czyli są to najczęściej złe wspomnienia, albo dobre ale źle przez Ciebie interpretowane. Nic nigdy nie jest takie na jakie się wydaje; ktoś Cię obraził, a później okazuje się że wcale o tym nie wiedział. Takich sytuacji jest ogromna ilość. Umysł zrobi wszystko, byś nie był tu i teraz, w stanie gdzie nie ma bólu, lęku i cierpienia. Jak uciekasz z własnych wizji przyszłości, to najlepiej w kolejną halucynację - przeszłość, czyli coś co nie istnieje. Czy przyszłość czy przeszłość - nie ma Cię tu i teraz, i tak naprawdę nie żyjesz. Twoja uwaga może być albo tu i teraz, albo skoncentrowana na myślach, pal licho czy to są obrazki przyszłości czy przeszłości. Albo tu jesteś, albo Cię tu nie ma bo o czymś myślisz. Ludzie są całe życie tak zamyśleni, że w ogóle nie żyli. Często rozmawiam z żywymi trupami, które myślą że żyją. Ich uwaga tkwi w myślach o życiu, bogach, zasadach... ale nie ma ich tu i teraz.

Zasady gry

Konstrukcja Twojego umysłu jest taka, że zawsze będzie cierpiał. Takie są zasady gry w życie; gdy byłem młody, marzyłem o seksie. Czytając porno gazetki wyobrażałem sobie seks; jednak z powodu monstrualnej wręcz nieśmiałości wiele lat musiałem bez niego wytrzymać. Czerwieniłem się i jąkałem na samą myśl o rozmowie z dziewczyną. Później okazało się że mam seksu tyle, że nie jestem w stanie "wyrobić". Były dni że miałem codziennie inną kobietę; to nie był seks wysokiej jakości, to było pieprzenie kolejnego ciała, zachłyśnięcie pokonywanymi ograniczeniami mojej osobowości; byłem nieśmiały, a miałem więcej Pań niż nałogowi podrywacze. Jak to osiągnąłem? pisaniem. Nie trzeba wielkich umiejętności; wystarczy być bezczelnym i śmiałym; mam to pisząc, więc zawsze się umówiłem. Później wszystko szło samo. Byłem tym oszołomiony, fajne kobiety z którymi mogłem kochać się tak, jak zawsze chciałem. Nigdy nie byłem przystojny, pożądany, więc moja mroczna radość była tym większa. Wszystkie rodzaje miłości, pełne żaru zbliżenia ciał, płonące rozkosznym bólem smaganie paska od spodni; gdy moja partnerka wijąc się od smagnięć skórzanego paska, krzyczała poddana dobrowolnej uległości, ja cierpiałem że zadaję drugiej istocie ból; kąsałem, gryzłem, całowałem i wpijałem się w wargi Pań, pragnąc zatopić w ich satynowej miękkości. Dominowałem, grzeszyłem i kolaborowałem z bożkiem wyuzdania na wszelkie możliwe sposoby; chasałem beztrosko na polach minowych seks - iluminacji. Gdy seks stał się doznaniem niezwykle tanim, trywialnym i prostackim, zapragnąłem doświadczyć czegoś więcej, pełni, ostatecznej satysfakcji. Człowiek inteligentny nigdy nie zaspokoi się seksem. Seks sam w sobie jest śmieszny, nie daje najgłębszego spełnienia. Seks i namiętność jest wstępem na duchową ścieżkę. Pragniesz spełnienia, ale go nie doznajesz. Szukasz więc dalej, pozostawiając seks jako rzecz przyjemną, miłą, ale już taką która jest za Tobą.


Dlatego wielkie religie mają obsesję na punkcie seksu. Gdy zakazać seksu, sprawić że stanie się on niezdrową fantazją, człowiek zatrzymuje się na tym poziomie; pożąda seksu całe życie. Nawet umierając, obleśnie zarechocze na myśl o rozpustnej gimnazjalistce. Gdy pozwolić człowiekowi na niczym nieograniczony seks, doświadczy jego pustki i powszechności. Zapragnie czegoś więcej, co pociągnie go w kierunku mistycyzmu, duchowości i medytacji. Człowiek się rozwija, rozszerza swą świadomość; by tak się stało trzeba porzucić to co nie daje pełni, na rzecz tego co ją daje. Religia Cię zatrzymuje na niskim etapie, ponieważ na wyższym przestajesz być niewolnikiem; skończyłyby się wielkie bogactwa, mięso armatnie do walki o władzę między kacykami, którzy sami się obwołali pośrednikami między Bogiem a ludźmi. Oni dbają o swoje, więc Ty także dbaj o swoje.


Cóż więc czynić z Panami, którzy wchodzą w ten szalony okres życia? zaakceptować, poczekać aż szaleństwo minie. Spokojnie, przed nami jeszcze kilka takich kryzysów, możliwe że znacznie gorszych. To taki sam szał jak każdy inny; kluczem do niego jest nauka czerpania przyjemności z życia, przebywanie tu i teraz a nie w swoich myślach i uczuciach. Jesteś świadomy własnego ciała? jego ciężaru, ciepłoty? jeśli nie, nie ma Cię tu i teraz. Powróć łagodnie do rzeczywistości, wsłuchując się w dźwięki otoczenia, poczuj swoje ciało, przyjrzyj uważnie temu, co Cię otacza...

Jestem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości